środa, 20 października 2010

dać w mordę

Są takie chwile w życiu żółwia, że musi komuś dać w mordę...

Czyli Mleczko i znów zeszyt do matematyki z piątej podstawowej.

Czasem ten ktoś z potencjalną mordą do obicia to nikt inny, jak żółw właśnie. Czasem żółw z mordą do obicia i żółw odczuwający potrzebę obicia tejże mordy to jeden i ten sam żółw. Kto w takim układzie jest bardziej biedny - żółw, który mordę obija, czy żółw, który w mordę dostaje?
Czy zawsze dwa minusy to plus? ...

niedziela, 10 października 2010

spotkania

Tydzień jak rok, albo jak jeden dzień zaledwie. Tak szybko minął, że nie wiadomo zupełnie, ile naprawdę trwał. Obstaję za tym, że świat nie został stworzony w czasie, ale że Ten, który stwarzał, uczynił jedno i drugie... i więcej jeszcze.

Dni wbijają się w schemat - dzwonek budzika, drugi dzwonek budzika, trzeci dzwonek budzika, stopy na podłodze, pociąg, kawa, łazienka, marmolada, pociąg, klucze, schody, marsz, spotkania...

Właśnie - spotkania. Nigdy nie wiadomo kiedy, gdzie, kogo spotkam. Z masy ludzi, wśród której każdego dnia przychodzi mi się poruszać, wyłania się coraz częściej czyjaś znajoma i miła oku twarz, uśmiech, spojrzenie. I wciąż zadziwia mnie, ilu świetnych ludzi mnie otacza. I to tak nowych, nieoswojonych jeszcze, jak i tych, do których żywi się sentyment pokroju sentymentu do piętnastoletniego, pluszowego misia, z wytartym futerkiem i naderwanym uchem.

Gdyby ktoś zapytał, czy spodziewałam się takiej dawki prawdziwego człowieczeństwa na ten początek roku, odparłabym, że nie. Że przerosła mnie i cieszy tak ogromnie !

Spotkania. Bardzo za nie dziękuję i tak bardzo, jak podziękować chcę - nie umiem.