sobota, 31 grudnia 2011

2 Corinthians 9,15

                                                                                 2011.

                                                            styczeń:


luty:


marzec:


kwiecień:


maj:


czerwiec:


lipiec:


sierpień:


wrzesień:


październik:


listopad:


grudzień:


                                                    2 Corinthians 9,15:
                              Thanks be to God for His indescribable gift!

piątek, 30 grudnia 2011

przyzba


Czasem człowiek spocząłby sobie na przyzbie i zapalił fajkę, w geście manifestacji spokoju, który właśnie posiadł. Gdyby miał przyzbę. I fajkę. I zwyczaj jej palenia. Bo gdyby naprawdę miał spokój, nie siliłby się na żadne manifestacje. 

środa, 28 grudnia 2011

nadziwić się nie mogę

Chciałam kiedyś pozdrowić Sri Lankę. Pozwólcie, że zrobię to dziś: POZDRAWIAM SRI LANKĘ. Chętnie prześlę pozdrowienia także tym, którzy trafili do mojego bloga wpisując w wyszukiwarkę: pierwsze fortepiany na świeczke.  
Poważna sprawa...

Poważnie jednakże dziś nie będzie. No, może trochę. Od kilku dni mam dostęp do TV, co dostarcza mi nowych, nie zawsze pozytywnych wrażeń. Obejrzałam kilka reklam, jeden z nienazbytwysokichlotówalebywagorzej seriali, wysłuchałam informacji o tym, że cukrzycy w nadchodzącym roku wydadzą kilkakrotnie więcej pieniędzy w aptekach (od razu pojawiła się myśl, ile cukru wchłonął mój organizm w te święta) oraz obejrzałam około pogrzebowe uroczystości w Korei. I choć to nie moje blogowe hasło, to przyznać muszę, że nadziwić się nie mogę!...

I nic to. Siedzę i popijam sok z bananów, przegryzając pierwszym, nieświątecznym, normalnym obiadem. Jea!

W "Szczepana" byliśmy w kościele z moją ulubioną Dziewięciolatką. Popatrzeć na szopkę. Pamiętam, jak kiedyś mnie to cieszyło. Bociany na lusterkach i helikopter mknący po granatowym niebie do Pana Jezusa. I to, że można było pobawić się pachnącym mchem. I aniołek bujający głową, jeśli trafiło się pieniążkiem w drążek. I odkrycie, że aniołek ma głowę na drążku, nie na karku. Teraz też jest ładnie, ale już nieco inaczej - z prawdziwą wodą zamiast luster i bez helikoptera. Zostały wiatraki! No i Święta Rodzina, rzecz jasna. Całe to Bożonarodzeniowe przedstawienie ma to do siebie, że wielkość poszczególnych postaci zależy od ich rangi, nie od odległości od oczu widza, czy jakichkolwiek sugestii rzeczywistości. Zdarza się więc, że owca jest większa od pasterza, choć tu pewnie chodzi jeszcze o coś innego, niż status społeczny. Radosna sceneria cieszy oko, pachnie mchem, ale gdyby spojrzeć na to wszystko realistycznie - jest nieco zaburzona. 



I tak oto kochana Dziewięciolatka, spoglądając na szopkę, zauważa: 
- Dzieciątko większe od Maryi! To musiało Ją boleć... 




A ja znów - nadziwić się nie mogę...

poniedziałek, 26 grudnia 2011

między nami

Film. Obraz niezsynchronizowany z napisami. Dziesięć scen do przodu, zaległe podpisy. Tak się czasem czuję i może to nic złego. 

Nie jestem krasomówcą. Nie potrafię składać życzeń, z resztą wszystkie te wymyślne wierszyki są dla mnie mocno nienasycające. Słowa, słowa... A Słowo Ciałem się stało i zamieszkało między nami. I na to między zwrócił dziś słuszną uwagę ojciec Kłoczowski. Że: dbajmy o to, co między nami. 


Chcemy, żeby było, jak z obrazka. A nie jest. Albo chociaż jak dawniej, kiedy byliśmy dzieciakami zafascynowanymi PRLowską choinką. Już nie ten czas.

- Życzę Ci, żeby te Święta były takie, jak powinny być.
- Tylko jakie powinny być?
- No właśnie...

Potrafię pracować. Potrafię leniuchować. Potrafię spać, albo się uczyć. Nie umiem świętować. Świętowanie, to jest bycie z Kimś, dla Kogoś  i tylko po to, by być. I dlatego, że tylko po to, szukamy sobie zajęcia... Jem. Czytam. Nie wiem. Coraz bardziej nie wiem. Wątpię nawet w to, że to kwestia czasów. Obawiam się, że tak było zawsze, kiedy ludzie przestawali być dziećmi. Choć może... Może przeszkadza nam to, co mamy. Przesyt. Być może trzeba nic zupełnie nie mieć, by móc świętować. By otworzyć oczy. Być może.

Z roku na rok roszczenia względem tych Świąt są coraz mniejsze. Jakie będą, takie przyjmę, bo jak inaczej? Nie ma śniegu, to nie. Prezent taki, czy śmaki. Rozkojarzona Pasterka. Choćby we wszystkich ciastach były zakalce - mam wrażenie, że to bez znaczenia. Nie masz oczekiwań - cieszy Cię to, co masz. Tak jest prościej. 

Miało być jeszcze o tym, że adwentowe cosobotnie próby irytowały mnie w tym roku wyjątkowo. Znów myśl, że kiedyś było inaczej, kiedyś to była radość. Czy ze mną jest coś nie tak? Zrezygnować? Zawsze można, zawsze czas. Poczekam. I przyjdę na tę czwartą, z lepszym nastawieniem i zaangażowaniem. Chwyciło. Śpiewanie miłe, kolędy ładne, Pasterka radosna. A ja... nie umiem świętować. Ale co będzie, to przyjmę. Ostatecznie to tylko jedna z wielu rzeczy, których nie potrafię. Przestaję udawać, przestaję się spinać, wymuszać na sobie cuda. I jest lżej. 

I dalej wiem tyle, co nic. Prosty człowiek jestem, z wrodzoną umiejętnością do komplikowania sytuacji. Czas zmienić nawyki. Śmignąć nimi przez okno i wypić kawę w (s)pokoju. Z kawowarki.  

sobota, 17 grudnia 2011

taki czas


Taki jest czas. Czekania. I zastanawiania się, na Kogo/Co (biernik) się czeka. Czas myślenia o jutrze. Czas najzwyczajniejszy, najbardziej monotonny, dosyć intensywny, choć bez szaleństwa i nie do końca wiadomo, na czym ta intensywność polega. Może na tym, że dzień po dniu, jak z bicza strzelił. I jeszcze tydzień do. A potem tydzień po. A potem styczeń = taki mały kierat, ale to nic. Ogólnie jest dobrze, choć jakby nie dzieje się nic i dzieje się wszystko zarazem. Czas czekania. Czas tęsknienia. Chyba jakoś tak. Na ten czas: jeden z najlepszym wyrazów Pragnienia Czegoś Więcej. 

piątek, 9 grudnia 2011

kij z kijem z marchewką


Tak jest różnie - raz poprzecznie, raz podłużnie... 

Mnóstwo wrażeń. Że czas  z roku na rok wymyka się spod coraz bardziej niedołężnej kontroli. Że szybciej, więcej. "Święta, święta i po studiach"... Może się starzeję, jak całe to "nawkolysznie seredowyszcze"... Zaakceptowałam, choć wciąż za młoda jestem, by  stwierdzić, że "lubię to". A jak będę stara, to nie stwierdzę na pewno. Tak przypuszczam. 

Tłukę się ostatnio niebieskim transportem. Abso-nie-smerfnie. Nie chcę  narzekać, ale irytujące jest ciągłe spóźnianie się kolejnych egzemplarzy Solarisów i innych. Jak już taki dopełznie do przystanku, to napada go rzesza oczekujących z pór co najmniej kilku, w skutek czego na trzecim przystanku rozpływamy się wszyscy w śledziowej atmosferze. Tylko zalewy brak... 

I tak bardzo dużo starych ludzi! Zauważam ich więcej, niż dotąd. Taka okolica być może. Patrzę na nich, czasem słucham, a zdarza się, że i słowo zamienię. Polubiłam staruszków ostatnio. Naprawdę. Bo to, jaki jest człowiek, to nie kwestia wieku. Raczej kultury, charakteru, wychowania, doświadczeń i warunków życia szeroko rozumianych. Starzy ludzie mają "swój świat", którego, o ile miałabym już w niego wdeptywać, naprawdę się boję, ale który - gdy go obserwuję - jest na swój sposób uroczy. Nie - nie są urocze niedołężność, problemy ze zdrowiem i brak pieniędzy na leki. Ale - nie wiem, czy ktoś z Was to zauważył - oni uśmiechają się inaczej. Lubię patrzeć ludziom w oczy. Starym też. W takich oczach jest wszystko to, czego opisać się nie da. Trzeba tam po prostu zajrzeć. 

Po niedzieli jest sobota. Tak mija tydzień - krótki niczym dźwięk migawki. I tak łatwo zapomnieć i mechanizmem się stać. I bywa, że mechanizm się rozsypie. Na drobne. Gruchnie z impetem, jak to szkiełko zegarkowe dwa tygodnie temu. Może trzy. Szkiełko zebrać łatwo - zawsze można pożyczyć odkurzacz od sąsiadki. Mechanizm w rozsypce bywa nie tylko uwierający, ale i przykry i wcale nie taki prosty do pozbierania. Do czasu, gdy Ktoś znów nie przywróci ziemi pod nogami - tej, po której można biec bezkarnie. Ze śmiechem znów.

Doświadczam tego samego, co zawsze i tylu innych, nowych jakości. I chyba przestaję być osłem goniącym za marchewką, bo nie widzę marchewki, co daje mi wolność i możliwość skupienia się na swej oślej naturze. Marchewki omamiają. Kij z kijem z marchewką.  

sobota, 3 grudnia 2011

wszystkiego najlepszego



Jutro będzie lepszy dzień. Będzie lepszy dzień. Będzie dzień. Rozbłyśnie.