środa, 31 lipca 2013

dobranoc

Za pięć dwunasta - pora, kiedy się odechciewa, kiedy na każde dobro pada cień zmęczenia i masz ochotę nie wyleźć z łóżka dnia następnego, jak również pojutrze. Czas na nierozmyślanie.

wtorek, 30 lipca 2013

eternal life

Nie mówić o miłości, ale kochać. 
Nie rozmyślać o życiu, tylko żyć.

Tak bardzo dziwnie jest czuć, że ktoś odchodzi, że ktoś jest jak knotek, który dogasa. Myśli się wtedy o różnych rzeczach... i dużo o przebaczeniu i o miłosierdziu - że człowiekowi potrzeba oceanu Miłosierdzia. I temu, który dogasa i temu, który jeszcze jest - nie mniej słaby i kruchy. 

Filiżankę z porcelany oddałabym w ręce temu, o którym wiem, że ją utrzyma. 
Z życiem jest tak samo - zbyt kruche, by nieść je tylko we własnych, niepewnych dłoniach.

Umierasz w tych Dłoniach, w których żyłeś. I w tych samych Dłoniach się rodzisz - Tam.

http://indmeantime.tumblr.com/image/56816515156 


poniedziałek, 29 lipca 2013

and a heart to understand

Pewnego dnia odkrywasz, że jesteś workiem pełnym emocji. Emocji skrajnie różnych, chcianych i niechcianych. Niepoukładanych, bo zwalających się na raz. Jasne - jesteś przecież kobietą, a to wiele tłumaczy, ale nie sposób usprawiedliwić tym wszystko. 

Nad emocjami panować winien rozsądek, ROZUM, który czasami błąka się, Bóg Jeden raczy wiedzieć gdzie.

I Bóg wie gdzie. I Bóg otwiera serce, w Sobie tylko wiadomy sposób. I sprząta. I On Jeden wie, co zrobić z tym wszystkim. 

Uczę się być człowiekiem. 

Do posłuchania: Life Eternal.

sobota, 27 lipca 2013

Obietnicy blask

Są osoby, z którymi nie znałeś się od dziecka. Które spotykasz po raz pierwszy, gdy jesteś już jakoś, przynajmniej częściowo, ukształtowany. Z którymi utrzymujesz bliską znajomość rok, może dwa, a później ona się rozluźnia, co nie jest jednak spowodowane pogorszeniem wzajemnych stosunków. Jakoś tak... "Musimy się umówić na rolki"... Kiedyś, bo dziś nie mam czasu. Naprawdę przepraszam. 

I zostaje ci później seria dobrych zdjęć, jedne z ulubionych, które posiadasz i sms: "obiecuję piwo w lepszych czasach". I wierzysz, wierzysz głęboko, że dla M. nastały czasy najszczęśliwsze z możliwych. I czekasz na obiecane piwo, na moment, w którym się spotkacie. Tam, skąd pochodzi każdy z nas. 

Życie jest niezwykłym darem. Nie da się go zmierzyć, zważyć, przeliczyć na cokolwiek. Jedno, wyjątkowe, niepowtarzalne. Żyję, by być kochanym i aby kochać. I aby spotkać się z Tym, dzięki Któremu żyję. Z Tym, przez Którego jestem kochany. Kochany, choćby nie wiem co... I wiem, że bardzo do tej Miłości nie dorastam i nierzadko mnie to boli, ale wciąż nie przestaję Jej pragnąć, czasem tak bardzo, że zrezygnowałbym z życia tu, gdybym mógł już być Tam - w Jej ramionach... Jednak o tym nie ja decyduję. Wybiera Ten, Który kocha bezgranicznie. Bo On wie najlepiej.

Niezwykłe, ale M. ciągle dla mnie jest. Nie w sposób sztuczny, nie poprzez udawanie. Jest inaczej. Są ludzie, od których otrzymujesz dużo dobra, ludzie, którzy uczą cię kochać - najpierw siebie. Uczą dystansu i troski. Bez cienia patosu, za to z dużą dawką uszczypliwego poczucia humoru. Cierpliwi, wyrozumiali, od których uczysz się przełamywać schematy. Dzięki którym wiele dotychczas uprzykrzających życie "zmartwień" traktujesz lekceważącym "srał to pies". I choć nie napiszesz już do nich, nie umówisz się na rolki i nie pośmiejesz wspólnie z nimi z życia, to ich poczucie humoru, które kochałeś, rośnie w tobie i objawia się w różnych momentach.
I kiedy wracają błędne schematy myślowe i nadmierne przejmowanie się nie tym, czym warto się martwić, przypomina mi się właśnie Mysza - z tym jej uśmiechem i machnięciem ręki na to, co nieistotne. Z pełnym miłości zlekceważeniem spraw nieistotnych.

Mysza - człowiek "na krótko", ale w momencie, w którym tak bardzo potrzebowałam człowieka. 
Dziękuję Ci za wszystko i czekam na obiecane piwo i na "lepsze czasy".





piątek, 26 lipca 2013

w każdą stronę powrót. Ukraina.

Czasami trudno jest dostrzec Dłonie, jakby ich nie było tu, nie pod moimi stopami. Mija trochę czasu i okazuje się, że są bliżej mnie, niż ja sam. Są, były i zawsze będą. 

* * *
Po krótkim "nie ma mnie" - wróciłam. Tym razem ze zdjęciami i z aparatem, bez wizyt w szpitalu, czy na milicji :). A przede wszystkim z ludźmi w sercu. Tymi, którzy byli przez kilka minut, przez kilka godzin, przez kilka dni. Tymi, z którymi się jeszcze spotkam i tymi, których już prawdopodobnie w tym życiu nie zobaczę. Wróciłam stamtąd, gdzie jest bardzo nieidealnie, gdzie kontrastów dostrzegam znacznie więcej, niż tu, gdzie żyję na co dzień, gdzie nie czuję się ani obco, ani jak u siebie. Stamtąd, gdzie spotykają mnie rzeczy dobre i złe, przyjemne i nie, gdzie odpoczywam, albo biję się z myślami. Stamtąd, gdzie nie jest mi jak w raju, ale gdzie dostaję zawsze tyle dobra od drugiego człowieka, tyle dobra od Stwórcy. Z miejsca, za którym zawsze po powrocie jakoś tęsknię i postanawiam znów tam pojechać, prędzej, lub później - jak Bóg da. 

Chcę tam wracać. Na dłużej i na krócej i wiele razy.
Wciąż myślę, że nie potrafiłabym tam żyć i wciąż tęsknię za tamtym krajem, gdy z powrotem znajdę się tutaj. 
Taka jest dla mnie Ukraina - bardzo niejednoznaczna, fascynująca, niepoznana, niezrozumiana, nieidealna, trudna i piękna. Moja i niemoja. 

Dziękuję Tobie, Boże! Za każde dobro, którego doświadczam.

niedziela, 14 lipca 2013

teraz i po wszystkie czasy

Jest takie porzekadło, że "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Na przekór tym podobnym mądrościom ludowym, jest mi dobrze tu, gdzie jestem - tu-w tym miejscu, tu-z tymi ludźmi, tu-w tym czasie i nawet tu-z tymi obowiązkami. I nie powiem, że jest mi perfekcyjnie, że idealnie, że bezbłędnie i całkiem bez zmartwień. Ale chwilowo odnalazłam swoje "tutaj" i kładę się do łóżka z myślą: jak dobrze tu być, tu żyć, tu się budzić i tu kłaść się spać. Leżę w łóżku i uśmiecham się w sufit z poczuciem, że - kurcze - ja chyba dziś jestem szczęśliwa. Niepewna jutra tak samo, jak zawsze, tak samo, jak wczoraj, ale nazbyt zmęczona i nazbyt pochłonięta tym, co jest teraz, by martwić się z rozmachem o wszystko, o co można się martwić. Oczywiście mogłabym powywlekać za uszy, na środek, wszystkie niedogodności, bóle i troski, ale przez chwilę pragnę być jak Scarlett - "Pomyślę o tym jutro"... 

Ogromny lęk przed zmianami wypełniono mi dobrem, którego się nie spodziewałam. Dobrem nie wiem, jak długotrwałym, ale wyraźnym na tyle, by dziś kłaść się z radością i by wstawać z chęcią przyjęcia nowego dnia. By nie zastanawiać się nad tym, co może się spieprzyć, bo zawsze może wszystko. Lęk jest zły. Do widzenia więc, lęku, tu nie ma miejsca dla nas dwóch.

Jutro będzie jutro. I mam ogromną nadzieję, że doczekam go z otwartym sercem, że wsiądę w ten pociąg - sama, czy nie sama - jak Bóg da - i ruszę przed siebie, zostawiając na chwilę to "tutaj", by przyjąć "tutaj" w innej odsłonie.

I mam takie jedno, ogromne marzenie: dać siebie prowadzić za rękę, po prostu na to pozwolić, bez względu na cokolwiek. 

Pan cię uchroni od zła wszelkiego,
czuwa nad twoim życiem.
Pan będzie strzegł 
twego wyjścia i przyjścia
teraz i po wszystkie czasy.
/Ps 121, 7-8./


sobota, 13 lipca 2013

byś ulepił mnie na nowo

Kiedy czujesz się zgnieciony sobą samym, bardzo, ale to bardzo pragniesz, by ciebie odgnieciono, by przywrócono ci kształt i życie. Sam - za włosy, za uszy, za nos - za nic - sam siebie nie podniesiesz. 

Byś ulepił mnie na nowo... byś. I by zawsze było dobrze już i nigdy bez Ciebie. Nigdy.

czwartek, 11 lipca 2013

kiedy szybko

Kiedy się dzieje, to na ogół na raz, albo może na trzy-cztery wszystko. Zobowiązania, zaległości, aktualności i niejeden drugi człowiek, który potrzebuje ciebie nie bardziej, niż ty jego. 
Kiedy się dzieje i kiedy dużo i kiedy szybko, nawet sny są niespokojne i właśnie w nich nie udaje się to, na czym nam zależy. Poczuj dreszczyk emocji i zobacz, na co nie możesz sobie pozwolić.
Kiedy się dzieje i kiedy szybko, kiedy dzień za dniem przelatuje obok ciebie, jak krajobraz za szybą, gdy jedziesz gdzieś samochodem zza dużą prędkością, równolegle do tego twojego "egzystencjalnego samochodu" biegnie dużo myśli - szczekających kudłatych kundelków, które pragną cię dogonić, które może chciałbyś złapać i usadzić, a na które patrzysz zza szyby i nie możesz ich dotknąć, nie możesz się im przyjrzeć, nie możesz popatrzeć w oczekujące, wierne ślepia, pragnące dać ci coś do zrozumienia, nie możesz spokojnie pogłaskać stwora, który mknie z wywalonym na wierzch językiem i macha do ciebie ogonem. Chyba nie są straszne. Chyba nawet oswojone, ale potrzebują podrapania za uchem. 
Więc czekam, aż dotrę, usiądę, pogłaszczę i podrapię. I nazwę je wszystkie.

środa, 10 lipca 2013

stop.er

Kiedyś ktoś (a była to chyba M. rok temu, z okazji urodzin) pożyczył mi dłuższej doby. Dziś, z perspektywy czasu, czasu, którego jest mało, którego brak i który jest zdecydowanie szybszy, niż ja, myślę, że tak, że na tych kilka dni bym chciała. 

Bo kiedy spadają na ciebie uroki życia, pod przeróżnymi postaciami rzeczy, które warto, które trzeba i które chcesz zrobić, nie potrafisz usiąść, by popatrzeć, nie potrafisz przez chwilę w spokoju pomyśleć, że kochasz, przychodząc myślisz o wyjściu i nie czekasz, nie możesz cieszyć się oczekiwaniem, bo wszystko do ciebie biegnie.

Chcę zawsze pamiętać, skąd bierze się dobro w moim życiu i czasem tak bardzo mi nie wychodzi!...
Boże.

wtorek, 9 lipca 2013

dla O.

Uprzejmie donoszę, że cudownym jest uczucie, gdy ktoś dla ciebie zrobi pyszną kawę i zabierze ją w termosie, by dogodzić twoim porannym, wciąż sennym kubkom smakowym. Równie wspaniale jest siedzieć z Przyjacielem na kocyku, na trawie, na rosie, pod drzewem, zajadać wspólne śniadanko, rozmawiać i patrzeć, śmiać się i cieszyć tym, że słońce świeci od rana i grzeje nam w plecy, poddane procesowi plażowania. Dwie godziny z życia z Kimś, kogo bardzo lubię i Kto przypomniał mi dziś o tym, jak bardzo. 

Nad zaniedbanymi relacjami - pochyl się, Panie Boże i zmiłuj i pomóż cieszyć się drugim człowiekiem, dopóki oboje jesteśmy.

niedziela, 7 lipca 2013

ciekawość spokojna

Kiedy szyby są już czyste, przestrzeń w miarę ogarnięta, obiad zjedzony i popołudniowa kawa wypita, wydaje się, że nie pozostaje już nic, jak tylko zabrać się do pracy umysłowej. Tymczasem umysł na paluszkach wymyka się naprzód i zakrada na dworce, wpełza do pociągów, jest gdzieś tam, gdzie ciebie jeszcze nie ma. Próbujesz więc złapać go na lasso, okiełznać, przywołać do porządku i rozsądku i zaprząc, trochę wbrew tej jego zdziczałej naturze i ciekawości, która powoduje, że zagląda w czas, którego póki co nie ma.

Taki jestem - ciekawy świata i tych wszystkich pozamykanych drzwi, do których podchodzi się na palcach, by cicho je uchylić i zobaczyć, co jest w środku. Powoli i delikatnie - by nikogo, a przede wszystkim siebie - nie wystraszyć, albo gwałtownie nie oślepić. 

Światła szuka się jak skarbu. W prawdzie nie pod ziemią, ale też musisz wejść w głąb. W głąb Tajemnicy, Która Jest nieskończenie wiele razy większa od ciebie, ale Która nigdy nie spadnie na ciebie, jak szafa, albo fortepian - aby cię skutecznie zmiażdżyć. W głąb Tajemnicy, Która daje ci możliwość patrzenia szerzej, dostrzegania więcej, rozumienia lepiej - przede wszystkim rozumienia siebie. W głąb Tajemnicy, w Której coraz bardziej żyjesz i coraz mniej udajesz. 

"Tam" jest dobrze. I "Tu" jest dobrze. Bo całe "Tu" zanurzone jest w "Tam".

sobota, 6 lipca 2013

wszystko nowe

Można bać się zmian, choć gdyby się nad tym poważnie zastanowić, jest to pozbawione sensu. Jeżeli żyjesz, to pewnie zauważyłeś już, że życie jest jedną wielką nieustanną zmienną. Wiadomo - potrzeba jakiejś stabilności, gruntu, poręczy, punktu odniesienia, czegokolwiek, po co można wyciągnąć rękę i to tam będzie - tam, na swoim miejscu.

Tylko czy nie jest tak, że wszystko, za cokolwiek chwytamy, jest w pewnym sensie nieuchwytne i ma w sobie coś z bańki mydlanej - tymczasową trwałość? Nie należy się tą myślą gnębić, ale tak chyba właśnie jest. Zmieniamy się my, zmieniają się inni, zmienia się czas i miejsce, okolica i okoliczności, zmienia się sposób rozumowania, nasze upodobania, poczucie humoru, przemyślenia, smaki, gusta... Część z tych rzeczy więcej, niż tylko się zmienia - przeobraża się ku lepszemu - ewoluuje. 

 I rzekł Zasiadający na tronie:
«Oto czynię wszystko nowe»./Ap, 21, 5./

Zastanawia mnie to - lęk przed zmianami. Tak, jakby każda oznaczać miała coś gorszego. Skąd ta myśl? Przecież zmieniam się w dobrą stronę, przecież moje życie nabiera smaku, przecież tyle jest niespodziewanego dobra, którym jestem obdarowywany. Dlaczego wciąż się boję?

I mówi:
«Napisz:
Słowa te wiarygodne są i prawdziwe»./Ap, 21, 5./

Więc próbuję się uczyć, że życie jest podróżą. Taką klasyczną - pociągiem, z krajobrazem przemykającym za szybą. Że raz jesteś tu, raz tam, że plecak czasem bywa ciężki, więc zdarza się, że trzeba z niego coś wyrzucić. Że, jak w podróży - są przystanki. Są spostrzeżenia. Są ludzie. Jedni z Tobą jadą, innych żegnasz na którymś z peronów, nie wykluczając, że gdzieś się jeszcze spotkacie. Że wszystko co masz, to akurat tyle, by przeżyć. Dziś. Jutro jest już zupełnie inną jakością. Jest opcjonalne. Jest niewiadome.  Właściwie, to go nie ma. Jest dziś. Nowe dziś. Jutro może nastąpi, a może nie...

I rzekł mi:
«Stało się.
Jam Alfa i Omega,
Początek i Koniec. /Ap, 21, 6./

Nie pamiętam, skąd ruszyłem, to było tak bardzo dawno. Wiem, dokąd zmierzam, ale tu z kolei nie umiem podać daty i godziny przyjazdu. Ufam tylko, że na tym końcowym, ostatecznym peronie, czeka na mnie Ten, z Którym pragnę się spotkać. Ten, do Którego jadę, Ten, dla Którego się zmieniam. Ten, dzięki Któremu żyję. Że On mnie odbierze, weźmie do ręki moją walizkę, a wcześniej wyściska. I że oboje będziemy się z tego spotkania bardzo cieszyć.

Ja pragnącemu
dam darmo pić ze źródła wody życia.
 
Zwycięzca to odziedziczy
i będę Bogiem dla niego,
a on dla Mnie będzie synem. /Ap, 21, 6-7./

Świat jest mały. Życie jest małe. I ja też jestem mały. Ale w wielkich i troskliwych Dłoniach.