piątek, 12 sierpnia 2016

jest noc

To nie powinno się zaczynać od "trudno jest".... . To zacznie się inaczej. Jest noc. Środek prawie. Zimne powietrze wyostrza wzrok i sprawia, że gwiazdy są znacznie bardziej precyzyjne, a niebo przekonujące. Przekonujące o tym, że kres jest początkiem, że żeby zacząć, trzeba skończyć, że pewnych rzeczy nie można ciągnąć w nieskończoność. Nie, niebo wcale o tym nie przekonuje, przekonany o tym chciałby być ten, kto na to niebo patrzy. Przekonany w sercu, nie w głowie. W głowie jest tyle mądrych i bezużytecznych wniosków. Ładnych i niedotykalnych jak rybki w akwariach. 

Więc jednak trudno jest. Trudno jest żegnać i się żegnać nawet wtedy, gdy ludzie pozostają żywi. I nawet wtedy, gdy jest miło. Miło nie znaczy, że łatwo, jakby ktoś pytał. Bo zostawiasz coś. Zamykasz. Kończysz. To takie definitywne i ostateczne - człowiek z natury boi się rzeczy ostatecznych... 

Nie wiem, co powiem jutro, ale dziś życie jest umiejętnością godzenia się na nie moje scenariusze. Na to, że nie będzie tak, jak ja chcę, bo ja chcę. Będzie, jak nie chcę i najlepiej się temu podporządkować. Porządek być musi. I chcę być żołnierzem posłusznym i twardym, bo męstwo to coś, co mi bardzo imponuje. Albo może dlatego, że przecież wiem, że Bóg to ogarnia, bo jest Bogiem. Wiem w głowie. Głowę już znam. Z zakamarkami włącznie. Czas wziąć się za serce chyba. 

Bo im bliżej jesteś siebie, tym bardziej poznajesz Boga, który żyje w Tobie. 

Parafrazując.

A jeśli chcesz zawrzeć lat niemało w słowach, to powodzenia. Nie da się. Nie da się podziękować tak, by wyrazić całą swoją wdzięczność. Skoro nie da się człowiekowi, bo nie oddasz mu za wszystko, co od niego dostałeś, to Bogu na pewno też nie. Nie wyrównasz rachunku nigdy, choćbyś Mu dał całe swoje życie. Ale mimo, że nie wyrównasz - warto. 

piątek, 5 sierpnia 2016

dziwny świat

Nie lubię narracji społeczno-politycznych, pełnych emocji naparzanek i tego stuprocentowego przekonania wiszącego w powietrzu: "moja racja jest najmojsza". Nie lubię tego, że ludziom nie chodzi o prawdę, ale o to, żeby ich opinia była na wierzchu, przez resztę przyjęta jak dogmat. Nie znoszę zakłamania. Nie znoszę też niesłuchania innych oraz nierozmawiania - społeczeństwo, politycy, duchowieństwo, rodzina i znajomi -  ludzie częściej obrzucają się własnymi przekonaniami, niż używają argumentów, a gdy pojawiają się argumenty - zamykają uszy, żeby te mogły się skuteczniej odbić od ściany. Nie wiem, dlaczego nie umiemy prowadzić merytorycznej wymiany zdań. Nie wiem, dlaczego z taką łatwością ulegamy manipulacjom, często już nie wiem, co jest manipulacją, a co nie. To, że człowiek się nie odzywa, niejednokrotnie oznacza, że brakuje mu wiedzy, by zabrać głos w sprawie. Ale nierzadko oznacza to również obawę przed tym, że zostanie zaszczuty, że jego pytanie, sugerujące, że może być inaczej, niż twierdzi współrozmówca, zostanie zmiażdżone i wydrwione razem z podmiotem, który ośmielił się wyrazić powątpiewanie. Mądrzy ludzie, nauczyciele i wychowawcy, potrafią odpowiedzieć temu, kto szuka (jeśli naprawdę szuka). Potrafią przekonać - nie tyle słowami, co życiem, które z tymi słowami współgra, a nie stoi w sprzeczności. 

I myślę o Dominiku. Jak bardzo musiała go boleć ludzka głupota. 
I myślę także o tym, że swoje zdanie trzeba mieć, ale do pewnych kwestii dla własnego dobra i w imię troski o higienę psychiczną, lepiej się nie wtrącać. 

Czasami odnoszę wrażenie nie, że prawda leży pośrodku, ale że jest jeszcze inna, niż twierdzą dwie strony, które się o nią spierają. I Jeden Bóg wie. Gdyby nam wszystkim zależało na tym, by podobać się Jemu i poznać Jego punkt widzenia, doszlibyśmy do niej  - do prawdy - wspólnie, bo moglibyśmy się wymieniać elementami układanki. 

Odrzucenie ukierunkowania na Boga jest wielką biedą człowieka i prowadzi do poważnych komplikacji w życiu zarówno indywidualnym, jak i społecznym.