sobota, 9 lipca 2016

i co teraz?

Może chciałoby się kolorowej mozaiki, ale życie nią nie jest. Nie wszystko zachwyca, nie wszystko jest śliczne, słodkie i tęczowe. Bywa i szorstko, i gorzko i tak ciasno, że chowa się człowiek w środku, albo ucieka, a przynajmniej by chciał. I widzi, że wszystko, czego się łapał i chwytał i trzymał czas jakiś to marność, nietrwałość i pogoń za wiatrem. Nic pewnego, nikogo pewnego. Bo człowiek - nawet jeśli pełen najlepszych chęci - dziś jest, a jutro odlatuje. Pieniądze. Popularność. Zainteresowanie. Błyskawiczne przyjemności za trzy pięćdziesiąt. Czy naprawdę na tylko tyle nas stać? Ile potrzeba tych trzypięćdziesiątek, żeby zasypać wewnętrzny krater, którego nie zatkałoby nawet stado słoni? Mówią ci: martw się tym. Mówią ci: dbaj o tamto. Mówią ci: na tej opinii powinno ci zależeć. Mówią ci: powinieneś tak, a tak nie możesz. Nie możesz ich słuchać. Wszystkich do kupy. Dlaczego myślą ludzie, że najlepsza pomoc, jaką mogą dać to tona wskazówek i dobrych rad oraz przepisów na lepsze życie? I zamiast inspirowania jest powolne podduszanie podmiotu serdecznymi poradami, które wywołują mniej-więcej taki sam efekt uboczny, jak poduszkowe pierze, gdy wpadnie do gardła. Niewielu jest tych, którzy dają wolność. Wolność wyboru i przekonania się, co tobie samemu służy naprawdę. Bo trudna to sztuka - nie zapchać gościa ciasteczkami i herbatką, nie zasypać nowinkami i nie mówić mu, że to my wiemy najlepiej, jak on ma żyć. Bo jak powiesz, że nie wiesz - to będzie cisza. Bo jak powiesz, że twoja intuicja może się okazać pomyłką, to wyjdzie na jaw, że nie jesteś nieomylny i wszechwiedzący. I dziwna rzecz - Ten, Kto nieomylny i wszechwiedzący Jest, jakże często stroni od gotowych i błyskawicznych odpowiedzi. Ten, Kto mógłby powiedzieć wszystko na temat wszystkiego i to stuprocentowo obiektywnie - milczy, oszczędza słowa, robi krok do tyłu, żeby człowieka nie wystraszyć i nie przytłoczyć swoim ogromem. To jak zaprosić gościa do domu i wycofać się do kuchni, żeby mógł czuć się u mnie w pełni swobodnie - by mógł siadać, gdzie chce, brać do rąk to, co chce i aby nie czuł się zobowiązany do mówienia i słuchania. By mógł w sposób całkowicie naturalny nie mówić zupełnie nic i przyjść porozmawiać dopiero wtedy, gdy poczuje taką realną potrzebę. 
Herbata już całkiem wystygła i obejrzałem wszystkie tytuły książek i fotografie. Przetestowałem każdy sprzęt dający zajęcie i rozrywkę, skorzystałem z wszelkich wygód i teraz już nie cieszy mnie to ani trochę. A Ty wyszedłeś tylnymi drzwiami, za którymi nie wiem, czy czeka mnie śmietnik, czy ogród? Ale pójdę, bo Ty tam jesteś. A przynajmniej chcę i jeżeli się waham, to tylko z obaw tak wielkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz