sobota, 6 lipca 2013

wszystko nowe

Można bać się zmian, choć gdyby się nad tym poważnie zastanowić, jest to pozbawione sensu. Jeżeli żyjesz, to pewnie zauważyłeś już, że życie jest jedną wielką nieustanną zmienną. Wiadomo - potrzeba jakiejś stabilności, gruntu, poręczy, punktu odniesienia, czegokolwiek, po co można wyciągnąć rękę i to tam będzie - tam, na swoim miejscu.

Tylko czy nie jest tak, że wszystko, za cokolwiek chwytamy, jest w pewnym sensie nieuchwytne i ma w sobie coś z bańki mydlanej - tymczasową trwałość? Nie należy się tą myślą gnębić, ale tak chyba właśnie jest. Zmieniamy się my, zmieniają się inni, zmienia się czas i miejsce, okolica i okoliczności, zmienia się sposób rozumowania, nasze upodobania, poczucie humoru, przemyślenia, smaki, gusta... Część z tych rzeczy więcej, niż tylko się zmienia - przeobraża się ku lepszemu - ewoluuje. 

 I rzekł Zasiadający na tronie:
«Oto czynię wszystko nowe»./Ap, 21, 5./

Zastanawia mnie to - lęk przed zmianami. Tak, jakby każda oznaczać miała coś gorszego. Skąd ta myśl? Przecież zmieniam się w dobrą stronę, przecież moje życie nabiera smaku, przecież tyle jest niespodziewanego dobra, którym jestem obdarowywany. Dlaczego wciąż się boję?

I mówi:
«Napisz:
Słowa te wiarygodne są i prawdziwe»./Ap, 21, 5./

Więc próbuję się uczyć, że życie jest podróżą. Taką klasyczną - pociągiem, z krajobrazem przemykającym za szybą. Że raz jesteś tu, raz tam, że plecak czasem bywa ciężki, więc zdarza się, że trzeba z niego coś wyrzucić. Że, jak w podróży - są przystanki. Są spostrzeżenia. Są ludzie. Jedni z Tobą jadą, innych żegnasz na którymś z peronów, nie wykluczając, że gdzieś się jeszcze spotkacie. Że wszystko co masz, to akurat tyle, by przeżyć. Dziś. Jutro jest już zupełnie inną jakością. Jest opcjonalne. Jest niewiadome.  Właściwie, to go nie ma. Jest dziś. Nowe dziś. Jutro może nastąpi, a może nie...

I rzekł mi:
«Stało się.
Jam Alfa i Omega,
Początek i Koniec. /Ap, 21, 6./

Nie pamiętam, skąd ruszyłem, to było tak bardzo dawno. Wiem, dokąd zmierzam, ale tu z kolei nie umiem podać daty i godziny przyjazdu. Ufam tylko, że na tym końcowym, ostatecznym peronie, czeka na mnie Ten, z Którym pragnę się spotkać. Ten, do Którego jadę, Ten, dla Którego się zmieniam. Ten, dzięki Któremu żyję. Że On mnie odbierze, weźmie do ręki moją walizkę, a wcześniej wyściska. I że oboje będziemy się z tego spotkania bardzo cieszyć.

Ja pragnącemu
dam darmo pić ze źródła wody życia.
 
Zwycięzca to odziedziczy
i będę Bogiem dla niego,
a on dla Mnie będzie synem. /Ap, 21, 6-7./

Świat jest mały. Życie jest małe. I ja też jestem mały. Ale w wielkich i troskliwych Dłoniach. 


2 komentarze:

  1. Dzięki! super tekst. ;-*
    odwagi życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, dziękuję! :) I wzajemnie. Każdemu tak samo potrzebna. ;) Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń