sobota, 1 lutego 2014

That's life

Sobota, prawie niedziela.

Nosowska śpiewała kiedyś, że "spróbuj uczynić gest, nim uwierzysz, że nic nie warto robić". Poza tym, że ta piosenka bardzo mocno asocjuje się w mej głowie z powodzią, bodajże 1997 roku, to ogólnie pamiętam, że jest o nadziei.

A bez niej strasznie. Beznadziejnie, rzec by można. I nie trzeba powodzi, żeby przestać widzieć w kolorze. Black & white (tym razem na myśl spada Kombi) mają swój urok, ale gdy ta szarzyzna zachlapie ci całe postrzeganie, robi się nie tylko ponuro, ale i strasznie. Brak nadziei jest bardzo niechrześcijański. Po raz kolejny zastanawiam się, co ze mnie za chrześcijanin...

Nie trzeba bowiem jakiejś wielkiej eksplozji, by stracić poczucie życia. Czasem pocisk, którym obrywasz, to raczej zlepek tysiąca jeden kulek całkiem małego kalibru. Raz, drugi, trzeci i po iluś takich strzałach, których stałeś się celem, czujesz, że gdzie się nie ruszysz, tam boli. Bardzo niewdzięczne uczucie. I pytanie: kto strzelał? I drugie: czy na broni nie znajdziesz przypadkiem własnych odcisków palców, a jeśli, to o czym to świadczy?

I piątkowe popołudnie, kiedy, jak i w sobotni wieczór z resztą, nie udaje się zrealizować pewnego Spotkania... I kiedy myślisz, że musisz dokądś pójść, a bardziej do kogoś, bo inaczej zwariujesz jeszcze bardziej, o dziwo (dużo na głowie i przewlekłe zmęczenie) - zostajesz przyjęty. Nie przestaje boleć i nie mija wszystko, jak ręką odjął, ale przynajmniej można się trochę pośmiać ze swego szaleństwa, popłakać, że boli, że źle, że już nie mogę i być spokojniejszym, że są jeszcze obecności, które - jak kroplówka - pomagają przetrwać, gdy jest słabo. 

Dzieci też czasem płaczą. I czasem kłamią, że już nie płaczą. I czasem można im powiedzieć, że każdy ma prawo mieć zły dzień i że ty też czasem wyjesz. O ile to się zdarza, ale nie jest sposobem na spędzanie każdej wolnej chwili - jest normalnie. Emocje to nie tylko radość. That's life.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz