czwartek, 29 października 2015

marvel

Był ktoś, kto chyba lubił kreskówki. (Ja ich nie doceniałam). Był ktoś, dzięki komu zapoznałam się z dobrą, również filmową muzyką. Był ktoś, o kim w międzyczasie zdążyłam zapomnieć, a kto wraca teraz. Po bólu głowy, po odwiedzinach pani z Unicefu, po wizycie "męża Marii", po komplecie i po obejrzeniu "Song Of The Sea". (Bardzo polecam - malownicza, ciekawa animacja, mówiąca o ważnych rzeczach, dostarczająca wzruszenia i jeszcze okraszona przyjemną muzyką). 

Był ktoś, kto wierzę, że wciąż jest, tylko w tej rzeczywistości, której nie dostrzegam i nie pojmuję, ale która nadejdzie. Ktoś, kto o sobie przypomina, przez co przypomina także o tym, że nie wszystkie tajemnice są bajką, a życie zmierza do celu, który zaledwie przeczuwam, ale którego tutaj nie zgłębię nigdy. 

I może jednak bajki skuteczniej, niż cokolwiek innego, budzą w człowieku dziecko, które zdolne jest pragnąć tego, co niepojęte? Dziecko, które choć dorasta, to zostaje. Dziecko, o którym się nasłuchałeś. Istotę zdolną do wiary, do ufności, do prostoty i do szczerego i pełnego otwartości podążania za tęsknotą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz