czwartek, 3 marca 2016

Post paskudnie dosadny, czyli nasza zawszona grzeszność. Rozważanie na Wielki Post.

Istnieją w przyrodzie różnorakie twory nieszczególnie przez ludzkość umiłowane. Jednymi z takowych są zdecydowanie wszy. Być może większość ludzi (szczególnie w tzw. krajach cywilizowanych) dawno już zasuszyła wszę w zielniku, mniemając, że wyginęła jak dinozaury, lub bytuje tylko i wyłącznie wśród osób niedbających o higienę, czyli jeśli ktoś ma z nią problem, to na własne życzenie. Nic bardziej błędnego! Prawda o wszy jest taka - o czym prawdopodobnie wiesz, jeżeli jesteś rodzicem i twoje dziecko chodzi do szkoły, lub jeśli dzieci w wieku szkolnym mają twoi znajomi, krewni, przyjaciele, albo też jeżeli uczysz w podstawówce - w szkołach (pewnie nie wszystkich, ale na pewno w niejednej) co roku panuje przewlekła wszawica - robaczki mają się całkiem nieźle, podkarmiają się raz tu, raz tam i spacerują z główki na główkę, czy się to komuś podoba, czy nie. Dziecko może być pachnące, wykąpane, nosić czyste ubrania - dla wszy nie ma to szczególnego znaczenia, bowiem jeżeli Jasiowi z trzeciej "c" sprezentował lokatora Karol z drugiej "a", to i Jasiu nie będzie społeczeństwu dłużny i niebawem - najprawdopodobniej nieświadomie - poda swą zdobycz dalej i tak w koło Macieju, czyli do Macieja prędzej czy później też dotrze. Mam swoją teorię na temat: dlaczego problem powtarza się co roku oraz czemu nie można się tego paskudztwa skutecznie pozbyć, ale nie o tym chciałam się tutaj rozwodzić. (Choć może wreszcie ktoś mądry powinien zrobić na ten temat ogólnopolską i SKUTECZNĄ kampanię). 

Z wszami jak z grzechami.

Trochę tak, trochę nie, ale da się zauważyć kilka istotnych podobieństw. Kiedy dostrzeżesz, że twoje ukochane dziecko ma wszy, to gwarantuję ci, że jeżeli jesteś normalnym rodzicem - tak szybko, jak to możliwe będziesz chciał je odwszawić. Jest ku temu parę powodów. Po pierwsze twojej pociesze dzieje się niewątpliwa krzywda - insekty dają w kość TWOJEMU DZIECKU - obok tego nie da się przejść obojętnie. Dodatkowo - jeżeli nie zrobisz z nimi porządku odpowiednio wcześnie, niebawem będzie ich ilość naprawdę niezliczona, plemię założy elektryczność, stworzy cywilizację i wyruszy na podbój wszystkich innych domowników (jeżeli już pojedyncze osobniki nie podjęły decyzji o ekspansji na własną rękę). Na pewno nie chcesz, by twój syn, czy twoja córka była dręczona przez insekty, no i sam także nie chcesz mieć z nimi nic wspólnego. Wiadomo. Robaki to robaki - człowiek czuje do nich naturalny wstręt. Jeżeli rozmawiałeś kiedykolwiek z matką, która wojowała z wszami, to pewnie już wiesz, że u niej także budziło to obrzydzenie i niechęć, ale nie było zmiłuj się - eliminacja wroga to rzecz konieczna. I tu ważna kwestia: wstręt matki dotyczy insektów, ale nie dziecka-nosiciela, które przecież cały czas jest tak samo kochane i właśnie dlatego, że jest kochane, robimy wszystko, aby zapewnić mu wolność od robactwa. Dodatkowo w imię współdzielenia niedoli wynikającego z pseudo miłości nikt normalny nie będzie zapraszał wszy do siebie - solidarność tego rodzaju byłaby bowiem totalną głupotą. Dlaczego z wszami jak z grzechami? Bo grzechy niszczą człowieka. Bo Bóg, który widzi, jak JEGO DZIECKO jest niszczone przez grzech, bardzo chce je z tego paskudztwa oczyścić. Bo On nienawidzi grzechu, ale kocha grzesznika. Bo On nie powie: "Cha, to nic, takie tam grzechy, możesz z nimi żyć i być w jedności ze Mną". Nie - najpierw oczyszczenie, potem jedność. Miłość jest cały czas, jest bezwarunkowa. Ale Bóg, w którego naturze nie ma nawet ułamka grzechu, nie może udawać, że to jest coś, co jest zgodne z Nim Samym. Tak, jak matka nie posadzi sobie z uśmiechem wszy dziecka na swojej głowie (nawet gdyby ta wesz miała tam pozostać jedna-jedyna i gdyby nie zagrażała kobiecie, matka nie będzie pałała do niej serdeczną obojętnością, bo insekt to coś obcego jej naturze, coś co jest i pozostanie wstrętne, coś, co nie jest stworzone do jedności z nią). I teraz czas na "ale". Wszami można zarazić się przez przypadek. Grzech to świadoma i dobrowolna decyzja na zło. Tu zaczynają się różnice. Kolejną, olbrzymią różnicą jest fakt, że jeżeli o insekty chodzi, wszyscy jednomyślnie jesteśmy na "nie" - robale są wstrętne i kropka. Ale czy grzech, który niejednokrotnie kojarzy nam się z zakazaną przyjemnością, naprawdę jest taki wstrętny?  Gdyby nasza natura nie została skażona, bylibyśmy równie zgodni, jak w przypadku orzeczenia o robakach. Niestety - to, co jest najbardziej bolesne, a co na co dzień nieszczególnie dociera do naszej świadomości, to fakt, że jeżeli jesteśmy zdolni do postrzegania grzechu jako dobra, znaczy to tyle, że nasza natura została mocno zwichnięta. Trudno to zrozumieć i pojąć do końca, ale grzech pierworodny zdaje się być czymś w rodzaju upośledzenia, które albo Łaska Boża nam uświadomi, albo będziemy mówić, że jesteśmy zdrowi, czyli odrzucimy wszelką pomoc, bo człowiek zdrowy leczenia przecież nie potrzebuje. I tu nie chodzi o żadne straszenie, czy średniowieczne klechdy i bajania. Tu chodzi o jedność ze Stwórcą - o to, że ty możesz być włączony w Jego życie, ale twoje grzechy już nie, więc dopóki będziesz się ich kurczowo trzymał, dopóki będziesz chciał być jedno z nimi, nie będziesz Jedno z Bogiem. 

Wyobraź sobie, że jesteś matką/ojcem i bardzo kochasz swoje dziecko. Pewnego dnia ono staje przed tobą i mówi: nie chcę już się do ciebie przytulać, bo wolę swoje wszy, które są mi bardziej bliskie niż ty. 

Brzmi strasznie i boleśnie, ale czy nie tym właśnie jest trwanie w grzechu?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz