poniedziałek, 27 sierpnia 2012

little by little

Przybywa rzeczy do zrobienia. Przybywa z każdą myślą. Przybywa też i niepokoju i braku koncentracji. Ot, takie skutki uboczne składania życia do kupy. Trzeba kupić olejek z lawendy na uspokojenie i wrzosy, by cieszyły oko. Nadchodzi złota jesień, która niezmiennie kojarzy mi się z górami, pachnącym, ciepłym powietrzem i spokojnym renesansem własnym. Nie wiem, jak będzie tym razem i nie wiem, jak długo będzie dookoła złoto. Nie wiem, czy uda się zrealizować wszystkie małe i średnie zamierzenia. 
Każda sekunda służy umacnianiu zaufania i potwierdzaniu raz obranego kierunku.

Jem winogrona. Piję kakao. I wciąż jeszcze uciekam od miasta, by niedługo móc tam wrócić.    


I wciąż jeszcze żyję. Little by little.
I śnią mi się ci, którzy żyją już inaczej, "gdzieś indziej". Radośni jak zawsze. 

Cieszę się, że znowu jesień. Że lawenda i wrzos. I wiatr. I przyjaciele - niezastąpieni, niezawodni. 

Bogu niech będą dzięki. Także i za to, że tyle jeszcze do zrobienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz