poniedziałek, 13 lipca 2015

Adam Strug + Kwadrofonik = Uczta

Zaczęło się od Adama, tym razem Struga. Od usłyszenia go (ach, ten głos!) dzięki znajomym - płyty, koncert. Przed kupnem CD Monodii Polskiej nieszczególnie mogłam się pohamować... "Pieśni żałoby, pokuty i nadziei" (określenie z okładki "Requiem polskie"), czyli - jak mawiają znajomi, a za nimi powtarzam i ja - pieśni "o trupach", w których rozmiłowałam się z rozmachem (w pieśniach, nie w trupach, rzecz jasna). W okolicach pierwszego listopada na antenie Polskiego Radia można było wysłuchać koncertu Adama Struga i zespołu Kwadrofonik ("Requiem ludowe"). Już pierwszy kontakt z tym projektem obfitował w silne wrażenia. Intrygujące, ciekawe połączenie dwóch muzycznych światów. Taki niezwykły, dźwięczny spektakl w radio. Trochę, niczym zapamiętana jeszcze z czasów szkolnych, druga część "Dziadów" Adama Mickiewicza - skojarzenie z literaturą i teatrem pojawiło się wraz z przeraźliwymi głosami dzieci, wykrzykującymi alfabet i towarzyszącym im monologiem w wykonaniu Adama Struga. Jeśli w wieku lat nastu odgrywało się mickiewiczowską scenę guseł w ramach kółka teatralnego, a nieco później obejrzało "Dziady" w profesjonalnym teatrze (Słowackiego), trudno wymazać pewne sceny ze świadomości, trudno wyzbyć się silnych skojarzeń właśnie z tym dziełem. Po odsłuchaniu koncertu radiowego, w pamięci utkwiła mi szczególnie jedna pieśń - piękna, jeśli chodzi o tekst (no i oczywiście strugowy śpiew), ale również niezwykle wdzięcznie ozdobiona dźwiękiem "poza głosowym" - delikatnie, miękko, spokojnie (na początku, kiedy pojedyncze dźwięki przypominają - przynajmniej mnie - spadające krople wody), by w miarę rozwoju tekstu, moc i ilość dźwięków generowanych przez instrumenty, mogła się zwiększać, aby wreszcie - przy kluczowej frazie - znów się wycofać, umilknąć, zająć miejsce w cieniu ostatniego wołania, ostatniej woli człowieka: 
Westchnijcie z głębi serca do Boga naszego,
Aby mnie przyjąć raczył do królestwa Swego. 

W innych momentach, szczególnie bliżej końca koncertu, dźwięków zdawało mi się być już za dużo, co ciekawe - nie odbieram tego w taki sposób słuchając nagrania studyjnego, czyli tego z płyty. Poza tym, jak to przy wszelkich oryginalnych projektach bywa - nie da się tego przełknąć w całości za jednym zamachem. Tego typu przedsięwzięcia (a więc obfite w zaskakujące i niezwykłe rozwiązania) są niczym twardy, kolorowy cukierek do ssania - należy się delektować smakiem i spodziewać wyśmienitego nadzienia, gdy już cierpliwie dotrzemy do środka, próba łapczywego pochłonięcia kończy się zadławieniem. Naprawdę dobra muzyka jest do smakowania, niczym świetne wino, nie do chlapnięcia w przełyk, jak wódka... Im więcej okrążeń ma za sobą zakupiony krążek CD, tym bardziej muzyka na nim zapisana staje się całkowicie moja. Szczerze: to jest CUDOWNE! Mocne i subtelne, przerażające i rzucające światło równocześnie. Dynamiczne i żywe, choć o umieraniu - może właśnie tak jest, że odchodzenie człowieka, które z naszej perspektywy jest albo bezwładnym zapadaniem, albo gwałtownym skokiem w ciszę, zamienia się w śpiew, którego nie jesteśmy zdolni słyszeć, ale który jednak brzmi po tamtej stronie?... Dodatkowym plusem jest fakt (no, ale czego tu się spodziewać po takich twórcach?), że jest to płyta dojrzała, bez grama infantylności. Dobrze jest słyszeć, gdy tematy takie, jak ostatnia wędrówka człowieka podejmuje się w sposób godny (niby oczywiste, ale...). 

No i teraz jest ten moment, w którym należy przywołać zespół Kwadrofonik - byłam na ich wspólnym koncercie (wspólnym, czyli z Adamem Strugiem) w ramach EtnoKrakowa (tyle, że już nie "o trupach") i dopiero, kiedy się zobaczy to, co się słyszy, na człowieka spada zrozumienie. To, co tych czworo ludzi wyprawia z dwoma fortepianami i całym zapleczem innych instrumentów, których nawet nie próbuję nazwać, jest wyśmienite! Tego się nie tylko dobrze słucha, na to się całkiem przyjemnie patrzy. Dodatkowo nagle jasnym się staje, skąd biorą się te wszystkie brzmienia. Plus widać po prostu radość i zamiłowanie do tego, co się robi - kawał zdrowego, twórczego zapału. Budujące!

Jak z połączenia dwóch wyśmienitych muzycznych mikrokosmosów oraz pięciorga zdolnych i pełnych zapału osobowości nie otrzymać prawdziwego dzieła sztuki? Czekam na kolejny projekt Adama Struga i Kwadrofonika. Z przyjemnością posłucham i popatrzę. I kupię płytę. 

Jest taki rodzaj ludzkiego talentu, za który należą się dzięki Stwórcy. Bo choć to nie jest mój talent, to jednak ja również z niego korzystam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz