poniedziałek, 20 lipca 2015

kolej na kolej

Mogłabym ponarzekać na polskie koleje, i to nie losu, ale te najprawdziwsze, szynowe. I owszem - gdyby po drodze do kasy na dworcu ustawili wzdłuż taśmy wyznaczającej kierunek kolejki jakieś produkty, właściwie z dowolnej branży, to przed trafieniem do jednego z okienek część z nas pewnie zrobiłaby spore zakupy... Myślę, że dobrym pomysłem są też półeczki z książkami - biorąc pod uwagę, że czasem przychodzi się tam kilka razy po to samo (albowiem system jest cwany i trudno go okiełznać za jednym zamachem), możnaby w międzyczasie przeczytać jakąś obszerną lekturę. Mogłabym marudzić długo i wyzłośliwiać się w najlepsze, ale tak naprawdę trafiłam na cudowną kasjerkę, która tracąc na moją (zdawałoby się nieskomplikowaną) sprawę prawie pół godziny, robiła co mogła, żebym odeszła zadowolona. Aż się udało. Jakoś, bo jakoś, ale nie muszę tam już stać kolejny raz i mam upragnione bilety. Naprawdę nie zazdroszczę pracownikom "na dole", którzy zazwyczaj zajmują miejsce na pierwszej linii frontu i obrywają frustracjami klientów, nagromadzonymi zupełnie nie z winy tych wszystkich biednych ludzi w tamtych, czy innych okienkach. A kobiecie, dzięki której nie muszę oglądać granatowej taśmy po raz kolejny - z całego serca błogosławię! :)

Miało być z grubsza o czymś innym, ale - jak widać - niezbadane są koleje również i tego tu bloga, a ja idę na ciasto z jagodami. 

Bo jutro dzień błyskawiczny i dużo do ogarnięcia, ze mną na czele, a mnie też dużo, a po cieście z jagodami to i jeszcze więcej... Jak mawiają niektórzy - "na bogato". 
;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz