niedziela, 25 lipca 2010

łysi, łysi, bez włosów

Znów naszła mnie refleksja wielce godna niedzielnego popołudnia. Dnia tego, po rosole i schabowym, Polacy, a przynajmniej pewna ich część, zasiadają z kawą na kanapie i wlepiają wzrok w szklany ekran naprzeciw stołu. Telewizja. Dużo można by o niej mówić, toteż wiele już na jej temat powiedziano. Dorzucę więc swoje trzy grosze. Po pierwsze: miewam wrażenie, że czasem o wiele ciekawszy może być szklany odbiornik sam w sobie, aniżeli treści bez treści zawarte wewnątrz. Producenci odbiorników telewizyjnych prześcigają się w dążeniach do zadowolenia swojego klienta, podczas gdy stacje telewizyjne już dawno ścigać się przestały. Chyba, że mianem prędkiej rywalizacji określimy zawody polegające na emitowaniu coraz to bardziej prymitywnych programów. W tym polska tv jest całkiem niezła. Czasami boleję nad tym, czym faszerują nas media. Tania sensacja, głupkowaty show, w którym z dumą uprawia się ekshibicjonizm, seriale, których fabuła opiera się na zawiłej sieci zdrad i intryg (każdy z każdym) oraz wiele, wiele innych, dennych produkcji. Nie wiem, czy zawsze tak było. Może zabawiam się właśnie w malkontenta, niemniej kiedyś oferta tvp wydawała mi się być bardziej przemyślana. Ot, chociażby bajki dla dzieci, które miały sens i uwrażliwiały, podczas gdy teraz zalewają młodego widza ogromem agresji. A stałe pasma antenowe - takie, jak chociażby Teatr Telewizji? Gdzie to wszystko się podziało i dlaczego zalega w archiwach, pod tonami kurzu? Największą przemianę dostrzegłam jednak w kabarecie. Kiedyś kabaret był śmieszny. To stwierdzenie wydawać się może zabawne i nazbyt oczywiste. Ale: czy to, co teraz w programach telewizyjnych widnieje pod hasłem "kabareton" naprawdę nas bawi? Skecze, jak zwykło się nazywać te niskich lotów teatrzyki, właściwie pozbawione są puenty. Nie jest to jednak humor bezpuentowy, ale swoiste wynaturzenie humoru. Poziom tych kreatur określiłabym: poniżej poziomu morza, czyli tzw depresja. W istocie, patrząc na prymitywne widowiska, z których ludzie się śmieją (może im kazano?), kiedy, pomimo maksymalnego swego wysiłku, nie widzisz ani grama powodu do śmiechu, można wpaść w depresję. Nie śmiem obrażać nikogo, wszak wiele zależne jest od gustu. Nie wszystkie gusta są wyszukane i to dobrze, bo równowaga być powinna. Nie mam nic przeciwko cyklom nieśmiesznych programów o przeznaczeniu rozrywkowym, ale, litości, niech obok tychże pojawi się oferta dla tych, których nie bawi pierwszy lepszy dowcip ze słowem "seks". Pozwólmy ludziom lubującym się w absurdach, czy też grach słownych, manewrach językowych, aluzjach do pewnych dziedzin nauki,znaleźć coś dla siebie. Nie jestem zwolennikiem przeintelektualizowanego bełkotu, wszak tego nam nie brakuje (patrz wypowiedzi różnorakich "specjalistów" na antenie), widzę jedynie potrzebę jakiejś alternatywy.
Kultura masowa jest potrzebna. Ale nie jest jedyną formą kultury. Nie można we wszystkim kierować się zasadą obniżania mianownika na rzecz trafienia do jak największej liczby odbiorców.
Telewizja w szybkim tempie traci także swoją rolę edukacyjną. Zastanawiam się, jaka tutaj panuje zasada - im głupsze programy, tym głupsze społeczeństwo, czy może na odwrót - głupsze społeczeństwo wywołuje konieczność pojawiania się głupich programów. W którą stronę zachodzi to oddziaływanie?

Jeszcze jedna uwaga: czasem dziennikarze nie powinni szukać przyczyn różnorakich patologicznych i dewiacyjnych zachowań na zewnątrz. Niestety, media są czwartą władzą, nie wiem, czy nawet nie większą od trzech poprzednich. Dlatego ponoszą sporo odpowiedzialności za to, co się dzieje w społeczeństwie. I, choć sprytnie przemilczają tę sprawę, umywając ręce, są tego świadomi. Bolesne jest jednak to, że dla części tych, którzy patrzą na telewizję zza szklanego odbiornika, telewizja (a także inne media) są świętą krową z monopolem na prawdę.
Ale uleganie manipulacjom to już zupełnie inny temat.

Na koniec, aby zakończyć akcentem pozytywnym, kabaret raczej w tv niewyświetlany;)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz