wtorek, 24 sierpnia 2010

chwała najsampierw Tobie

Lubię Ukrainę, bo... Tu można by ułożyć obszerną litanię, która z każdym moim byciem tam wydłużałaby się przynajmniej o kilka wezwań. Na pewno za przestrzeń zupełnie nieogarnioną, szerokie niebo, daleki horyzont, za złote banie cerkiewne, za jedenastowieczną Orantę, za długie pociągi wybijające nocą cichy rytm, za pachnące drewno starych cerkiewek, za dzieciaki wołające siebie nawzajem ze wschodnim zaśpiewem, za słońce rozkładające się co rano na fastowskim stole, pod którym nocami drzemał Sem, za babuszki o radosnych oczach, za roszeny w cenie 79 hrywien za kilogram, za sympatycznego pana lekarza, za życzliwych mi milicjantów z Winnicy, za lwowską ulicę Franka, za podwójną radość ukraińskiego Zmartwychwstania, za koszule z haftem, za sierpniowe popołudnia, za zakurzone wieczorne ulice, za ciche, ale wyraźne dobro, za człowieka - każdego, którego tam spotkałam, poznałam, zamieniłam słowo, spojrzałam w oczy. I z pewnością za Boga, który Jest w tym każdym człowieku. To tak wiele znaczy !
Jadę stąd tam i wracam stamtąd tutaj. I nigdy nie sama i zawsze szczęśliwie.

2 komentarze: