czwartek, 26 maja 2016

rechot muła

I właściwie, to jest ze mną gorzej, niż myślałem. Albo jak dotąd nie chciałem myśleć, jak jest naprawdę. I teraz - zdaje się - też za dużo myśleć nie dam rady. Ale zanim odwrócę wzrok, skoro jednak już patrzę, trudno nie przyznać, że widzę nędzę. 

A jutro od rana wielkie święto. Zbierałem z dzieckiem kwiatki na procesję, ja - kiedyś sam dzieckiem będący i choć lubiący tę procesję, to jednak chyba nie lubiący sypania kwiatków i w efekcie sypiący je może raz, albo w tak zamierzchłych czasach, że pamięć postanowiła pozbyć się tego wspomnienia (czyli może wtedy, kiedy jeszcze nie przeszkadzało mi chodzenie w sukienkach, tak bardzo później znienawidzonych). Za to Te Deum na samym końcu, śpiewanie w drodze i klękanie na rozgrzanym przez słońce asfalcie - w tym zawsze było coś dostojnego. I dzwonki, I Ewangelia śpiewana w największym upale, i te kramy z cukierkami i tandetnymi zabawkami oraz karuzele, o których kiedyś myślało się bardziej, niż o samej procesji. Ot, głupie dziecko, któremu świat materialny nigdy obcy nie był, ale które - choć wciąż przygwożdżone do materii, to jednak spragnione czegoś, co wykracza poza to wszystko, co można dotknąć. 

Po latach przerwy w majówkach, tęsknisz za majówkami.  Po latach przerwy w różańcu - sięgasz po różaniec. Po latach przerwy w procesji - chcesz na nią pójść. Musiałeś dokonać antytez, by przyszła synteza, żeby zobaczyć że warto, że ci brakuje, że nikt ci nie każe, ale sam chcesz. 

Zaprzeczasz sobie, by dostrzec siebie. Zaprzeczasz Bogu, by zobaczyć, że On (na szczęście!) nie jest twoim zaprzeczeniem, do którego przekonywałeś się skutecznie przez lata. 

I niby jesteś już taki duży... Tak, tylko ciągle próbujesz przyprowadzić do Stwórcy tamto dziecko, nienawidzące spódniczek i białych rajstopek, które pamiętasz chyba za dobrze. I odnajdujesz je w twoich dzieciach - tych od zbierania kwiatków na procesję. 

* * *
Zbieramy kwiatki, mijają nas ludzie. Również młoda dwójka - dziewczyna i chłopak. Rozmawiają, on się z czegoś tam śmieje, po czym dziecko stwierdza na wpół triumfalnie i na wpół głośno: 
- Rechot muła!
Zaśmiałam się i ja. Niewychowawczo,  a co tam. Będą z niej ludzie z poczuciem humoru - uff.... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz