Powroty do domu. Mają urok. Wyjazdy z domu. Mają smaczek. Szybkość dziania się niezwykle nakręcająca i może ciut niebezpieczna. Pozytyw i lato i słońce! W słońcu to nawet licencjat można napisać, tak mniemam. Pozytywów wszelakich każdemu! :)Nastrojów o takich.
Jak to jest, że bez względu na czasy i ustroje panujące sen jest zawsze towarem deficytowym? Że wciąż się go pragnie, a czasem pożąda, że popyt na spanie tysiąckrotnie przewyższa podaż nań? Czasem sobie myślę - wyśpię się dopiero, gdy umrę. A może i to myślenie jest błędne? Może wtedy to dopiero będzie milion spraw do załatwienia? Póki co myśleniu dość. Czas iść spać! :)
Ni z tego, ni z owego, dzień robi się słoneczny. Ławka zielona, gawędzenie i wiewiórek skakanie. Plany, milion planów! Wszystkie w zarodku. Wszystko jak było, a już jedną nogą inaczej. Spontaniczne inicjatywy, przemyśliwanie przyszłości. Składanie. Się. Żeby nie zakopać się w ogródku. By osiągnąć coś więcej, niż tylko użyźniać kiedyś glebę. ;)Prysznic i spanie i truskawki przed snem. Dzień dobry bardzo. A jakże? A skąd to? A chyba to z nieba.
Czwartek, który zdaje się być piątkiem. Po długiej i przespanej wreszcie nocy, po Bożemu, punktualnie od dwudziestej. The Grey Day. Posesyjny bałagan i przedlicencjacki bałagan. Podwójny chaos. I plany. Dziergane z mozołem. Może się nie rozlecą i może zacznę je realizować. Moje ulubione radio wydrążyło mi w głowię ścieżkę piosenką "Już" z nowego krążka Raz Dwa Trzy, której to płyty istnienie uświadomiłam sobie dziś. A "już" lubię. W ogóle to trzyliterowe słowo, oszczędne w znakach i głębokie w treści, winno się stać moim mottem życiowym. I może byłoby prościej.
Wieczór pachniał lawendą i kiełbasą. Lawenda była moja, a kiełbasę taszczył do domu ktoś inny. Jakiś osobnik w busie. Lubisz, kiedy bus woni kiełbasą? Ja nieszczególnie. A już na pewno nie w dzień postny...Świat o tej porze jest swoiście piękny. Odcienie nieba przechodzą z jednego w drugi - jak barwy pastelowych kredek, leżących obok siebie w pudełku. Wieczory przyjemne i wiatrem smaga. I te dni tak rozpięte - maksymalnie, ograniczające rozmiar nocy. A noce też miłe i przyjazne - gwiazd dużo, a po drugiej słychać już pierwsze ptaki. Lubię ten czas. Właśnie ten - panowania dnia nad nocą, czas ciepłych wieczorów i przyjaznego nieba. Bo człowiek jest ukierunkowany ku słońcu, ku światłu.I czasem tylko nic nie mogę poradzić na to, że jednak jakoś puste to życie. Tymczasowo zapewne, minie i coś poradzę, albo ktoś poradzi.Bardzo chciałabym znaleźć w Krakowie, we Lwowie i pewnie w każdym innym mieście, kamienicę z otwartym wyjściem na dach. Wdrapać się tam i siedzieć i patrzeć na dachy, na ludzi, do góry i na dół. Letnim popołudniem. Postaram się to zrobić, choć na razie nie wiem jak. Chcę zdobyć kamieniczny dach. I poczuć się wolnym. Właśnie tam.
Ja się uczęTy się uczyszOn, ona, ono się uczy...Korzystając ze słońca, łączę przyjemne z pożytecznym i przypiekam nieco nogi. Popołudniami najprzyjemniej uczy się na parapecie, gdzie słońce praży po karczku. Kiedy zbliża się wieczór i światło słoneczne włazi za las, można usiąść z nogami na zewnątrz okna. Jeden parapet i tyle możliwości! Najlepsze na świecie miejsce do nauki. A jutro, kiedy mnie już mocno przypili z materiałem, pewnie zacznę chodzić po pokoju... Wszak kto nie ma w głowie, ten ma w nogach, jak mawiają.Powodzenia wszystkim obciążonym mózgowo! ;)
Kawy. Dużo kaw. Bo małe przyjemności nieco łagodzą szorstkość licznych godzin spędzonych nad setkami kartek o treści naukowej. Podobno ktoś znany powiedział, że "normalność to tylko wygodne kłamstwo". I miał rację. Dlaczego?Bo primo - wygodnie nam kłamać, żeśmy normalni, że mieścimy się w jakichś jasno wytyczonych podręcznikowych granicach normy. Bzdura! Idę o zakład, że każdy ma swoją płaszczyznę, na której jest nieco "odchylony". I może to być tak odchylenie pozytywne, jak i negatywne. A sekundo - lubimy się tłumaczyć. Robię to i tamto, bo to normalne, wszyscy tak robią. Kolejna bzdura i to do kwadratu! I naprawdę kiepska wymówka. Wygodne kłamstwo.