poniedziałek, 8 listopada 2010

ale o co chodzi


Konno nie umiem jeździć. Świetnie jeżdżę tramwajem. Ale też miałem wypadek. Głupstwo, nie warto wspominać. Ktoś mnie zapytał: - O co panu właściwie chodzi? - I nie umiałem odpowiedzieć.

- Pan Mrożek.

Chodzi, ciągle chodzi. O coś. Przypuszczam, że o ciepłe, pogodne poranki, o to, by wstać wraz z pierwszym dzwonkiem budzika, zanim na nogi zerwą się wszyscy śpiący wokoło, poza tym jednym, właściwym i przeznaczonym do pobudki człowiekiem. Chodzi również o owoce cytrusowe, o witaminy i kwas. Kwasik. Szyderkę malutką, cierpką wystarczająco, ale nie za bardzo. Bo choć nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza, to ile Panów Cichoszów przemyka ukradkiem ulicami... Chodzi także o to, by wrócić na czas. Niekoniecznie przed zmrokiem, ale przed deszczem na pewno. W razie konieczności stopa złapać. Zaocznego studenta drugiego roku zatrzymać, to podwiezie. A co. I o płatki też chodzi. Bo świat bez mleka byłby uboższy. Przynajmniej o białko, czy co tam. Technologia żywienia wie lepiej. Kawa bez mleka też byłaby uboższa. Ktoś powiedział, że gdyby kawa miała być z mlekiem, to by tak rosła. Otóż nie. Otóż nie bardzo. Podważam. Mężczyzna z kobietą nie rośnie. Ani w drugą stronę. Przez analogię - zaprzeczam. Kategorycznie. Kawa z mlekiem od dawna i po wsjak czas.
I rosyjski. Bo o niego też chodzi. Twiordyj znak, miakij znak. Człowiek wywłóczony po lasach zdolnym jest wziąć się za naukę. I zdolnym powłóczyć się jeszcze.

2 komentarze: