czwartek, 18 listopada 2010

skrzydlaty nie znaczy lotny

Płyń, płyń Noe, płyń i żyj, a utop to, kim byłeś.

Obejrzałam "Skrzydlate świnie". Tak, dla zabawy, dla 99-u minut beztroskiego zabijania czasu. "Beztroskiego"... Nie, nie udało się, nie powiodło, fiasko. Owszem, kilka drobnych sytuacji można włączyć w poczet tych, które potocznie zwykło się nazywać "komicznymi". Jest to jednakże komizm średniej jakości i w bardzo kiepskiej ilości w dodatku, więc jakby go nie było. Fabuła? Trochę jak cukierki z odpustu - kiczowata, choć można ją polubić, ale na pewno nie do chłonięcia w nieskończoność (jak - nie przymierzając - "Incepcja"). Do tego wszystkiego mam wrażenie, że polskie kino bazuje na twarzach (i innych częściach ciała także) powszechnie rozpoznawanych aktorów (ot, chociażby Pan Małaszyński). Poza tym, jeżeli nie nic, to całość niesie bardzo niewiele, niestety. Ale uwaga (!) - jest - przynajmniej ten jeden raz - scena z cyklu łóżkowo-materacowego. (Może to właśnie nieco seksu stanowi dziś kryterium udanego filmu?) Przykro mi to mówić, ale kicz. I tandeta. Plus rzewne zakończenie, rzecz jasna. Nawet mądre, moralizatorskie, ale mnie jakoś nie porywa - zupełnie niczym tanie kazanie.
Można zobaczyć, ale zdecydowanie nie jest to konieczne. No, chyba, że prawie całkiem nagi pan Małaszyński jest dla kogoś natchnieniem. Mnie osobiście nie wzrusza.
Może i skrzydlate świnie, ale całość niezbyt lotna.

* * *

Przyniosłam dziś do domu tramwaj. Znaleziony powtórnie, ubłocony, nikomu już nieprzydatny. Wzięłam, wyczyściłam i jest. Jak kundel bury, czy co tam.

Jesień pokazała swoje prawdziwe oblicze. I pada i mgli i mdli i powietrze ciężkie, ołowiane, nieruchome. Wisi samo w sobie, bo nic innego wiszącego nie jest już w stanie utrzymać. Wszystko leci z rąk. A ja chodzę i czekam. Czekam zawsze na saksofon, klarnet, obój. I głucho, bo o dwunastej w nocy nie milkną tylko pijani Anglicy i monotonne, uparte pociągi. I pianino też niezmiennie milczy na półpiętrze - chyba po to tam jeszcze jest, żebym mogła trafić we właściwe drzwi. Szkoda, że nie mogę go zabrać do domu.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz