środa, 13 kwietnia 2011

opowiastka o szczęśliwym człowieku


Jest to krótka, nie nazbyt zabawna, ani też nie trącająca przeraźliwym patosem OPOWIASTKA O SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKU. Trochę pokręconym, często marudzącym. Takim, co to lubi spać, by potem sączyć kawę o poranku. Tym, co to łazi codziennie tam i z powrotem - zupełnie tak, jak robi to codziennie tysiące innych ludzi. Człowieku, który słabość ma do wulgaryzmów słownych i dobrej muzyki. Tym, którego zaległości z dziedziny kinematografii są wciąż ogromne, choć i wciąż uzupełniane. Istocie myślącej, która radość czerpie z patrzenia na dobre zdjęcia, z obcowania z ludźmi i z absurdalnych żartów. O tym, który wciąż zachwyca się Brandstaetterem i którego bardzo uderza punkt widzenia i sposób mówienia tegoż pana właśnie. O złośliwcu i bezczelu, który cieszy się, że jest tu, gdzie jest. Bo tu dobrze. Bo to jego. Bo stąd można pójść dalej. Osobniku, który jeszcze kilka dni temu najchętniej schowałby się pod podłogę, a teraz już wie, że nie należy w tym celu zrywać parkietu. Że w ogóle nie należy się chować. Bo i po co, kiedy jest się człowiekiem szczęśliwym? Kiedy się już wie, że szczęście nie jest stroną równania o wyniku "brak problemów i trosk". To coś tak dalece więcej, że nie sposób zawrzeć tego w pięciu słowach, pomiędzy wyjściem na zajęcia i wysączoną kawą, w piżamie, niemalże kwadrans przed opuszczeniem mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz