środa, 13 kwietnia 2016

nie zawsze jest wesoło. nie zawsze.

Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku...

Zastanawiające. Bo gdy jest ktoś, na kogo się bardzo liczy, komu się ufa, polega silniej, niż na Zawiszy, bo gdy jest ktoś, kto wydaje się być naprawdę w porządku, to nie dajesz mu prawa zachować się źle. Zawieść. Rozczarować. Zasmucić. I wtedy właśnie, kiedy to się już stanie, to boli tak bardzo, bo przecież "myśmy się spodziewali". I nie ma. Choć może spodziewaliśmy się słusznie i może były ku temu podstawy. Albo właśnie nie spodziewaliśmy się kompletnie. Nie takiego zagrania, nie w tym momencie, nie w takich okolicznościach. Zastanawiam się, czy to dobrze jest TAK ufać, TAK polegać, zakładać, że przecież jednak SIĘ ROZUMIEMY. Może stawiamy drugiemu człowiekowi zbyt wielkie wymagania, za wysoko podnosimy poprzeczkę, wyobrażamy sobie zbyt wiele o jego szlachetności. Może nie pozwalamy mu na wolność? Na to, by czasem coś spieprzył. Bo jest ograniczony, czego może nie chcemy dostrzec.  Może to tylko Bóg Jeden jest tym, od którego można w pełni oczekiwać zrozumienia? Ale jak otworzyć się na Boga, gdy tak trudno otworzyć się na człowieka, który jednak zawodzi, odrzuca i powoduje ból. Jak kochać Kogoś, kogo nie widać, gdy tak trudno kochać tego, kto jest obok? Jak wbrew odrzuceniu przez człowieka ufać, że Bóg nie odrzuca? Nie odrzuca nigdy. Jak nie przekładać ludzkich relacji na relację ze Stwórcą? Jak wbrew wszystkiemu wierzyć i ufać i dać się prowadzić, nie słysząc głosu, nie trzymając ręki, nie widząc Przewodnika?

Jak iść dalej? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz