poniedziałek, 25 lipca 2011

niczego sobie nie pykniesz


Kawa i szaro za oknem. A w nocy telewizja wydobywa z archiwów swych rzeczy wartościowe. Na przełomie wczoraj i dziś - program o Krystynie Feldman. Program o tym, jak człowiek jest niezwykły i jak prosty.

Mistrzyni epizodu. Ale i epizody są trudne. Do każdej roli trzeba się przyłożyć. Każda rola stwarza trudności. Dobry aktor o tym wie. Niczego sobie nie pykniesz*... Zupełnie tak, jak poza sceną, tak, jak w życiu. Jesteśmy mistrzami oczekiwania na wielką rolę. Tymczasem to wszystko nie tak. Nie marudź, smarkaczu i bierz, co ci dają - to mniej więcej miała usłyszeć (chyba od matki) pani Feldman, kiedy na początku swej aktorskiej pracy otrzymywała wyłącznie chłopięce role. I Smarkacz nie marudził i brał - jak sama Feldman powiedziała później o sobie. I myślę, że to ma sens.

I nie chodzi o brak ambicji, raczej, aby one nas nie przerosły. Bo trzeba powoli, krok po kroku, po szczeblu, a nie po dziesięć. Bo okazuje się, że jedenasty się przełamie i spadasz na mordę.

Krystyna Feldman. Nie wiedziałam, że była tak prostym i niezwykłym człowiekiem. Że przychodziła do garderoby zawsze dużo wcześniej, by mieć rezerwę czasową na wszystkie niespodziewanie urwane guziki. Że miała świadomość, że Bóg jest ponad wszystkim. Rolę życia (Nikifor) dostała w momencie, w którym ludzi zwykło się skreślać i spychać poza margines przydatności - na starość, u schyłku życia. Świadoma swoich waruneczków, możliwości, tego, kim jest, a kim nie będzie nigdy. Człowiek z dystansem. Trzeba być świadomym własnej wartości, ale nigdy wielkości. Jakiej wielkości?

Nie żałowała żadnej przyjętej roli i odniosłam wrażenie, że za wszystkie była wdzięczna.

W rzeczywistości często bywa tak, jak w karierze aktorskiej pani Feldman - nie ma wielkich, spektakularnych ról (może na końcu). Jest za to zlepek epizodów, które trzeba odegrać najlepiej, jak się potrafi, dając z siebie sto procent. Warto na to zwrócić uwagę w czasach, gdy człowiek goni za karierą, fortuną, stanowiskiem, świetlaną przyszłością. Za jutrem, którego w rzeczywistości nie ma, przegapiając i uznając za nieistotne dzisiaj. I tak mija czas. Myślę, że jej "życiowa rola" była nagrodą za cierpliwość i zaangażowanie w to, co oferowano jej na co dzień. Nie wiem, dlaczego tkwi w nas przekonanie, że mamy być wielcy, świecący, rozpoznawalni wszędzie na podstawie jakiegoś naszego oszałamiającego wyczynu. Zlepek epizodów. Zlepek relacji, ludzi, rozmów, ale w każdej daję z siebie tyle, ile mogę. Chciałabym tak właśnie żyć. Dostajesz to, co dostajesz i robisz z tym możliwie najwięcej. Nie ignorujesz drobiazgów, nie lekceważysz szczegółów. Bo one wszystkie są najważniejsze. Bo trzeba się bardzo postarać, by zapamiętano cię z epizodu, z chwili, z roli niepierwszoplanowej. To jest sztuka.


...i życiem swym oddam Ci cześć i chwałę...



*wpis będący mieszaniną moich wniosków i treści przekazanych przez Krystynę Feldman. Kursywą - cytaty, choć niedosłowne niestety, jej wypowiedzi. Ostatnia kursywa - cytat nie z Feldman, ale który chodzi za mną od dłuższego już czasu.

2 komentarze:

  1. Witaj, od długiego czasu poszukuję pieśni, która zawiera słowa, jakie umieściłaś w tym i poprzednim wpisie. Czy mogłabyś mi napisać jej tytuł? Bardzo Cię o to proszę... I pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi tudzież Droga :) (szkoda, że nie wiem, kto). Ja sama nie znam tytułu, ale postanowiłam zapytać znajomego i on twierdzi, że bodajże "Modlitwa o przebudzenie". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń