wtorek, 5 lipca 2011

ulubione trzy


Lipiec zszarzał. Fotografie też - szare i stare w dodatku. Ludzie na nich dużo mniejsi niż obecnie. Młodsi, szczuplejsi, inni. Z tego wszystkiego uświadomiłam sobie, że jako dziecko lubiłam (i chyba mi to zostało) zapach rozgrzanego motoru. Tuż po jeździe, zaledwie odstawionego, zanurzonego w benzynowym aromacie i strzelającego cicho ciepłem. Tak było kiedyś. Motor pachniał i emanował czymś niezwykłym. Urok starych jednośladów i wspomnień z czasów odległych.

Kolejny zapach, który wprost uwielbiam, należy do zleżanego od ładnych paru lat w szufladzie papieru fotograficznego. Trzeci (pierwszy?) - do kadzidła i kościoła. I wszystko na swój sposób święte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz