wtorek, 23 października 2012

czekanie na windę

Dzień bez sensu - jak czekanie na windę. 
A potem dzień drugi. Szaro. Prowadzę polemikę z samym sobą na temat: czy wstawać z łóżka w godzinie, w której powinnam zeń się podnieść, czy zwlekać ze zwleczeniem się maksymalnie długo? Dyskusję kilkakrotnie przerywa gruchanie gołębi - są dostatecznie blisko, by je słyszeć i dostatecznie daleko, by przepędzić je machnięciem ręki oraz dostatecznie głośno, by nie myśleć o nich zbyt dobrze.
Ostatecznie jednak wstaję.
Szaro. 
Rezygnuję z zabrania ze sobą roweru, a może raczej nie pozwalam, by rower mnie zabrał. Jazda ulicami wymaga ode mnie maksymalnej koncentracji - nie potrącić pieszego, nie wjechać pod auto, zwracać uwagę na światła, znaki, nie wjechać w pechowe już raz tory tramwajowe... Wciąż mało mi ścieżek rowerowych i wciąż za dużo pieszych na ścieżkach. I wciąż konieczne przewidywanie, w myśl zasady bardzo ograniczonego zaufania... Chwilowo nie potrafię podołać takiej koncentracji, więc rower zostaje. Nie lubię jeździć po Wro. Z wyjątkiem niedziel.

Dziś poniósł mnie autobus. Bujacz miejski. Wlokący się, stary smok. 

Są dni, w których życie mierzy się rozkosznym rozmachem - wielkimi, odważnymi krokami.
Obecny mój rozmach jest czymś na kształt kiwania w bucie najmniejszym palcem lewej stopy. 

Gdyby nie ludzie... ich życzliwość jest jak zastrzyk pobudzający. Bywa, że pojawiają się niespodziewanie i na bardzo krótko, w chwilach, kiedy już mi się odechciewa.

Szaro. 
Bo są dni, kiedy człowiek chciałby się wcisnąć pod podłogę i zapomnieć, że żyje. Owinąć swoje egzystowanie w jakiś atrakcyjny papier, zapakować i podrzucić komuś innemu z dopiskiem: żyj za mnie, albo: zrób z tym, co zechcesz. 

Myślę, że każdy przeżył to przynajmniej raz. 
Pytanie: czy gdybyś zobaczył, jak ktoś z twoim życiem robi znacznie więcej pożytku, niż ty sam, o wiele bardziej się nim cieszy i lepiej je wykorzystuje, nie zapragnąłbyś mieć go z powrotem?  Bo już wiedziałbyś, co należy z "tym wszystkim" zrobić...

Cała trudność polega na tym, by samemu, na własną rękę i własnym wysiłkiem dokopać się do wszystkich możliwości, które są mi dane.

Wbrew temu, że zdarzają się jeszcze ewakuacje do schronu pod podłogą oraz dni głupie, jak czekanie na windę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz