niedziela, 21 października 2012

oddychać dźwiękiem

Ze wszystkich dziedzin kultury i sztuki najbardziej nie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Może dlatego wciąż zazdroszczę wszystkim dobrym muzykom, że ja nie jestem ani dobrym, ani żadnym. I pewnie dlatego wciąż myślę, że kiedyś nauczę się na czymś grać tak porządnie, jak tylko zdołam. Dla siebie samej. Dla własnej przyjemności. I między innymi dlatego chciałabym mieć pianino. Jeśli ktoś spełnia marzenia innych, to uwaga, uwaga: PIANINO. Bo dla fortepianu musiałabym wybudować drugi dom... 

Dźwięków nie da się niczym zastąpić. Pomiędzy poszczególnymi gałęziami sztuki istnieje pewien rodzaj nieprzekładalności. Można się zaledwie odwoływać, szukać odniesień, nawiązywać do tematu, ale nigdy nie zapiszesz melodii obrazem, tekstem, zdjęciem. Tak, jak nie zaśpiewasz obrazu, ani fotografii. Dlatego do pełni szczęścia potrzeba i jednego i drugiego i trzeciego. A przynajmniej muzyki.




Życie jest muzyką...
Myślę, że tak w istocie jest oraz że tak będzie również w życiu po życiu - kawał dobrej muzyki, w którą zanurzysz się bez reszty. Wszak Bóg Jest Najlepszym Kompozytorem. Nie tylko nie pozwala sobie na najdrobniejszy fałsz, ale i stwarza tak kosmiczne (i to dosłownie) harmonie, że wyczuwa się je każdą komórką ciała. Każdym nerwem. Że dosłownie wszystko się w tobie cieszy. Że odczuwasz zachwyt w małym palcu lewej ręki. 

A więc, jak wspomniałam, nie jestem muzykiem. I to jest smutne, bo muzyka to ten rodzaj spełnienia, który przemawia do mnie najbardziej. Ale z drugiej strony, nie ma co się smucić za długo. Jest nadzieja, że muzycy potrzebują innych ludzi - niemuzyków i że gdybyśmy wszyscy grali i śpiewali, umieralibyśmy z tęsknoty za obrazem, książką, dobrą kuchnią i sprawnym silnikiem samochodowym. 

Wyczuwam wdzięczność względem ludzi, którzy są w czymś naprawdę dobrzy i nie chowają swych zdolności do szuflady. To dobro, które dajesz z głębi siebie innym jest przyjemne i dla ciebie i dla innych - to jedno z głównych radosnych współbrzmień na tym łez padole.

Sztuką jest oddawać siebie mądrze, z poszanowaniem siebie samego i drugiego człowieka, którego najpierw trzeba zapytać, czy chce przyjąć to, co dla niego masz. Sztuką jest zrozumieć, że niczego nie da się nikomu wcisnąć na siłę, że podstawowym prawem człowieka jest powiedzieć: nie chcę, idź sobie. Funkcjonujemy właśnie tak - przyjmując jedno i odrzucając drugie. Według uznania i woli. Dlaczego więc wciąż tak trudno nam zrozumieć, że Pan Bóg nie wlezie z butami w naszą globalną egzystencję, jeżeli się Go tam nie zaprosi i nie zachce przyjąć? Najbardziej Subtelna Trójjednostka ma do mnie największy szacunek ze wszystkich - o wszystko mnie pyta, czy chcę. To wystarczający powód, aby szanować siebie samego oraz aby być Stwórcy wdzięcznym. 





 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz