środa, 3 kwietnia 2013

Wolność, Miłość, Wielki Czwartek

Wielki Czwartek, lub ewentualnie Wielka Środa. Jedna noga wślizguje się już za próg uroczystości. Póki co jadę jednak tam, do domu. Na razie bardziej zajrzeć, niż pobyć. Myśli wędrują wokół czasu, który właśnie jest, czasu białych koszul i czegoś znacznie ważniejszego. Czegoś tam, w środku. Jestem. Pomiędzy dobrem, a dobrem, w dobru, choć wciąż w niepewnościach i zmartwieniach, których podaż zawsze jest co najmniej wystarczająca. Patrzę za okno, myślę, ewentualnie przysypiam - takie moje tradycyjne rozrywki w komunikacji międzymiastowej. W tle radio. Jedna z tych stacji, których raczej nie słucham, chyba, że ktoś, nie pytając, raczy mnie uraczyć. Jak tu. Jakaś spokojna i przyjemna melodia przewija się w tle. Sympatycznie, choć nie skupiam się na tekście, raczej rejestruję lekkie dźwięki. Aż pojawia się refren. Początkowo niedostrzeżony płynie przed siebie i przede mnie i we mnie trochę też. Chwilę później jednak skupiam na moment uwagę, by złapać słowa. W moje uszy trafia: "No love without freedom, no love without freedom, no love without freedom, no freedom without love"... I małe światło, gdzieś pod czaszką, że to jest bardzo dobry komentarz do Wielkiego Czwartku, do Jezusa Chrystusa, do Boga. Podstawą miłości jest wolność - to raz. Podstawą i atrakcją zarazem. Z przymusu nie da się kochać. Wybór, decyzja, świadomy gest - to jest cenne, to najwięcej, co można dać i najwięcej, co można przyjąć. Dwa - trudno być wolnym bez Miłości. Właściwie od niedawna przekonuję się na własnej skórze, do gęsiej skórki i dreszczyków emocji, że tylko w Miłości człowiek jest wolny. Naprawdę wolny. Dużo by mówić.

A piosenkę śpiewa Dido, gdyby ktoś pytał. I nie wiem, o czym są zwrotki - całkowicie pochłonął mnie refren.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz