niedziela, 8 maja 2011

o przekazie i dlaczego ?


Siedem już lat nie żyje Waldemar Milewicz. Dobrze go wspominają, ja z kolei niestety średnio go pamiętam. Teraz za to myślę sobie: gdyby żył, chciałabym go zapytać, dlaczego to robi? Po co jeździ tam, gdzie jest tak groźnie? O co chodzi w jego dziennikarstwie? O co w ogóle rozchodzi się w całym tym medialnym szumie?

Środki masowego przekazu. Media. Trochę niemedialny temat.
Media mówią, rażą obrazem, słowem, dźwiękiem. Ale czy mówi się o mediach? A jeżeli, to co się mówi?

Odkąd zerwałam trwałą relację z telewizorem, jestem spokojniejsza. Codzienne patrzenie na szkło, zza którego rzucają w człowieka racjami, a każda z nich - najwłaściwsza, "najmojsza", podczas gdy ty odnosisz wrażenie, że żadna nie jest twoja. I zło. Na każdym kroku, wszędzie - wszystko złe, krwawe, okrutne. Nie wychodź z domu, bo to niebezpieczne. Najlepiej nie rób nic, tylko siedź. Przed telewizorem rzecz jasna. Napatrz się na zło. Najedz się nim, aż uwierzysz, że cały świat jest taki, więc i tobie wolno, lub też zgorzkniejesz zrezygnowany i utopisz się w beznadziei.

Rzecz jasna - demonizuję. Ale zrozumiałam wszystkich tych, którzy nie żałują, że nie mają w domu przeklętego pudła ze zdradziecką, frontową szybką. Nie mam w sobie nienawiści do mediów. Raczej pogardę względem wielu postaw i zjawisk, jakie się w nich prezentuje. Choć może już nawet nie pogardę, bo pogarda wyżera wnętrzności człowieka bardzo skutecznie, a głupotą byłoby dać się zniszczyć głupocie środków przekazu. Nie tyle więc pogardę, co chyba poczucie smutku.

Marzą mi się media niezależne. Chyba powinnam już dawno wyrosnąć z naiwnych pragnień. Ale czy to złe - chcieć, aby czwarta, a obecnie może i pierwsza władza, była rzetelna, prawdziwa? Skoro inne nie są, to może ta jedna... Nie wiem, czy dziennikarz winien być autorytetem. Myślę, że mogłoby to być nie tylko ciekawe, ale i bardzo pożyteczne. Bardzo nie chcę, by świat, w którym żyję, był przestrzenią milionów bajek zaczynających się od: "Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, gdy po ziemi chodziły smoki i autorytety"...

Money, money, money makes the world go round!!! /Monty Python

A przecież pieniądze rodzą się na skutek oglądalności, poczytności, posłuchu. Nieważne, jakie gówno ludziom wciskasz. Grunt, byś je sprzedał! Znajdą się chętni. I jeszcze w rękę cię pocałują. A niektórzy nawet w d...
Choć nie wszyscy. Zastanawiam się, czy społeczeństwo głupieje od mediów, czy raczej media dostosowują swój poziom do tego, co już znajdują na płaszczyźnie społecznej?

Dlaczego dziennikarz nie może zdać mi rzetelnej relacji z wydarzenia, dostosowanej dynamiką do sytuacji, którą opisuje, a przede wszystkim obejmującej prawdę?

Prawda się nie sprzedaje. Może czasem, gdy jest bardzo okrutna. Na ogół trzeba dosypać okrucieństwa, sensacyjności, worek intensywnych wrażeń. Może być także totalna głupota, byle czepiała się ludzi niczym rzep ogona psiego. I nie ważne, czego to się tyczy. Słusznie zauważają mądrzy ludzie, że zupełnie nieistotne jest, by powiedzieć prawdę. Należy przecież skupić uwagę - jak najlepiej, jak najdłużej, z użyciem całego pakietu tanich chwytów, badziewia wartego mniej, niż cokolwiek ze sklepu "wszystko za cztery złote". Prawda nie skupia uwagi, bo jest nudna. Niebarwiona.

Niby jest popyt na prawdę, niby jest i podaż. Niby wszyscy chcą prawdy, tylko czemu grają papierowymi pieniędzmi w Eurobiznes, zamiast wziąć do ręki w pełni wartościowy pieniądz? Fajnie się bawić w nierzeczywistość. Fajnie też oddzielić rzeczywistość od zabawy. Grubą linią.

Warsztat. Dobry warsztat i dryg do dziennikarstwa. Misja? Nie wiem, czy w dobie banknotowego bożka ktoś w nią jeszcze wierzy... Chciałabym zobaczyć kogoś, kto oddaje się swej medialnej profesji z godnością, zaangażowaniem i chęcią niesienia prawdziwych wartości. Nie cukierkowego i mdłego dziennikarzynę-słodziaka, chorego na nadczynność gruczołu wydzielającego hura optymizm, jak i nie osobnika zadającego beznadziejnie głupie pytania i strugającego krwawą, seksualną czy jakąkolwiek inną sensację na każdym kroku.

Może mam za duże wymagania. Jak ich nie mieć, kiedy myślę, że dziennikarz to zawód potrzebny? Nawet bardzo, tylko nie w tej dziwacznej, dwudziestopierwszowiecznej formie.

Panie Milewicz - co kierowało Pana tam, gdzie śmierć, agresja i nędza skakały po dnie człowieczeństwa ? Dlaczego? Bo ja chciałabym znać motywy, intencje i co Pan myśli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz