piątek, 15 lutego 2013

krzaczkiem wroga nie zatłuczesz*

Nie ma, nie ma, nie ma sytuacji beznadziejnych. Nawet, jeżeli jest to podmokłe pogranicze ciemnej zimy z przedwiośniem. Kolejna podła i bezświetlna epoka miesięczna, oby nie dłużej. 

Walczymy już tyle lat, a tu ciągle nic! Gówno - jak mawiają prości ludzie. /Kabaret POTEM: Troja musi upaść/

Z łóżka wypędzają cię konieczności, będące jeszcze na tyle silne, by wypędzać oraz sympatia i zobowiązania wobec pewnych osób. Wychodzisz niewyspany, a na pewno nieodpoczęty, plączą ci się skutki i przyczyny - leżę, bo jest mi słabo, czy jest mi już słabo od tego leżenia? Bo na pewno jestem, więc myślę, nie inaczej. 

Przez pokrywę zimna i paskudnego zabarwienia powietrza jako pierwsza przebija się pani w piekarni, bo, podobnie jak ja, woli ciemne ciasto od jasnego. Moja słabość do wszelkich kakaowych ciastek, babek i ciemnych biszkoptów sięga głębokiego dzieciństwa, a wiadomo, że z tego okresu dużo człowiekowi zostaje na całe życie. Co do kulinarno-smakowych przyzwyczajeń, to chyba tylko niektóre, bo podstawą niedzielnego obiadu nie musi być już dla mnie kotlet schabowy, potrafię  docenić smak żuru, przepadam za zupami warzywnymi, natomiast na samą myśl o przesłodzonej herbacie, która kiedyś mnie zachwycała, nieco mnie mdli.

Przez kolejną szarą warstwę pt. "jak tylko wrócę i zjem śniadanie, to się położę", przebija się H. - człowiek bardzo pogodny i zawsze dobrze na mnie wpływający. (Aż na usta ciśnie się ramzesowe oby żył wiecznie, jednak zdecydowanie lepsze będzie stwierdzenie: niech ją Pan Bóg obdarza wszelkim możliwym błogosławieństwem - bezustannie). Wracam więc i zmieniam strategię.


Jeżeli prawdziwa jest zasada wasal mojego wasala jest moim wasalem oraz przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi, to w żadnym razie nie można zignorować tej prawdy, którą jest: znajomi znajomych moich znajomych to moi znajomi. Kolejny wesoły odcinek komedii niekoniecznie romantycznej "Ach, jaki ten świat jest mały, a już to miasto szczególnie". Niewątpliwie jest to ciekawe. Bo wyobraź sobie np. że siostrą twojego siejącego postrach szefa jest łagodna i do rany przyłóż krawcowa z drugiego piętra? Przykład oczywiście zmyślony i wyssany z palca, nie zamierzam publicznie dzielić się każdym odkryciem, ale jedno już wiem: ludzi nie należy się obawiać. Mogą ci bowiem najwyżej pokrzyżować plany i nic więcej. Nie trzeba sobie z tego robić zbyt wiele, o ile nie jest to kwestia być, albo nie być. Poza tym... nawet największy nieustraszony i siejący postrach jest tylko człowiekiem i nigdy nie wiadomo, czemu sieje to, co sieje. Może dlatego, że boi się własnej słabości? Daremne więc strachy, gorszy jest bowiem długotrwały brak słońca.

Gwizdam na zależności, które tak naprawdę nie stanowią o moim szczęściu, co najwyżej mogą nieco zmienić bieg wydarzeń w moim żywocie. Gwizdam na zależności i skłaniam się do przekonania, że życzliwością i właściwie wykorzystanym poczuciem humoru da się wygrać wiele rozgrywek. 
Bo czasem można się już tylko śmiać - to jest lepsza obrona od każdego ataku. 

Nie dajmy się zwariować. A przynajmniej nie po raz kolejny. ;)

Najważniejszy jest wybór strategii. I może się zdarzyć, że będzie on absurdalny i spontaniczny, a jednak strategia obrana w ten sposób przyniesie najwięcej korzyści.

A więc do dzieła! Historia czeka. Troja padnie do naszych stóp. Dup. /Kabaret POTEM: Troja musi upaść/ 

Historia Potemowej Troi w całości: POTEM. Troja musi upaść.
 
 * również i tytuł zaczerpnięty z: Kabaret POTEM: Troja musi upaść.

2 komentarze: