czwartek, 28 lutego 2013

kwestie muzyczno-miłosne

Kiedy człowiek przeżywa bardzo poważny kryzys natury uczuciowej, jest przekonany, że sypie mu się świat, że właśnie nastał koniec, amen, że ktoś z rozmachem przybił gwóźdź do jego trumny. Mija parę lat i na wspomnienie tym podobnego kryzysu uśmiechasz się czule i serdecznie do siebie samego i właściwie nic nie stoi już na przeszkodzie, by uśmiechnąć się i do sprawcy burzy w szklance wody. Było-minęło, wszystko płynie, życie jednak wciąż, niezmiennie i uparcie się nie kończy, w międzyczasie przeżyłeś wiele nowych - z jednej strony cudownych, z drugiej bardziej nieznośnych, od tamtych "kryzysowych", dni. Wtedy oczywiście nie byłeś w stanie zobaczyć w tym nic, a nic dobrego, ani ździebko, no po prostu ktoś ci serce złamał. Z czasem okazało się, że nie złamał, a jedynie lekko zwichnął oraz że po tym zwichnięciu masz w sobie więcej siły, a także absolutne przekonanie, że dobrze się stało, jak się stało. Błogosławię Pana i nie jest to ironia. 
Mniej więcej po tamtej (w obecnej chwili już dla mnie zabawnej) rozpaczy pozostała mi, być może dogrobowa, choroba, przypadłość i zachwyt trzema mężczyznami. Jednym z nich jest szwedzki wio, wio-lo, wio-lon-cze-li-sta-lalala (i kontrabasista), drugim izraelski perkusista, trzecim... no, jasna sprawa, że Leszek Możdżer. 
I oto teraz nastaje chwila, kiedy trio Możdżer-Danielsson-Fresco wystąpi w tym mieście, a ja muszę rozstrzygnąć, czy mogę sobie na taką przyjemność pozwolić... Finansowo natenczas byłby to rodzaj szaleństwa, ale doprawdy choruję na nich, odkąd do świadomości dotarło, że koncert jest. Dodatkowo zżera mnie ciekawość, co panowie zaprezentują tym razem, gdyż materiał koncertowy jest czymś nowym, co dopiero niebawem wyląduje na błyszczącym krążku.  (Nawiasem nagrywać będą w tymże samym miejscu, w którym rok temu wysłuchałam innego koncertu - Pasji wg św. Łukasza - Penderecki, Jarzyna).
 ...
Ach, wiosna, odnawiające się sentymenty i odgrywające w życiu człowieka niebagatelną rolę instrumenty. We właściwych dłoniach! Jak już ostatnio wspomniałam - teraz mam czas na słuchanie. Uczę się tej sztuki walki. No i właśnie - walczą we mnie dwa głosy, jeden to: kup bilet i idź, drugi: za drogo, wydatki... 

Przemyślam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz