
Alergia na ludzkość. Nieprzyjemna, agresywna. Skąd wzięta? Pytam, choć może wcale nie chcę znać odpowiedzi. Jakie to szalenie niewdzięczne i niezręczne kiedy czujesz niechęć do ludzi, których mijasz. Część z nich wygląda przecież całkiem sympatycznie, a mimo to produkujesz przeciwciała. A gdyby jeszcze ktoś miał czelność się napatoczyć, niewątpliwie dostałby w twarz, w to jego obrzydliwie słodkie oblicze.
To nie tak, że nie lubię ludzi. Lubię. Szalenie! Mijać, obserwować, poznawać, spotykać, rozmawiać z. Bywa jednak, że przedstawicielowi homo sapiens rzekłoby się najchętniej: precz!
I pytaj mnie dalej, skąd to się bierze. Ja nie chcę wiedzieć.
W powietrzu sączy się KULT i zapach przypalonych grzanek. Pierwszy - lubię, drugi niekoniecznie, ale budujące jest, że nie tylko ja to robię - nie tylko ja przypalam grzanki.
Gdyby jeszcze ktoś chciał zapytać, dlaczego blog, odpowiedź jest krótka: bo tak. Nie po to, by zrewolucjonizować czyjś sposób rozumowania, nie po to, byś dowiedział się, że cały wszechświat Ci sprzyja (od tego jest mistrz Coelho i ja nie śmiem bezczelnie włazić mu z butami w kompetencje).
Mogę sobie tylko słuchać KULTU i snuć te, czy inne farmazony.
Wolność mediów, wolność słowa, wolność obywatela. Ot, kropka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz