piątek, 3 grudnia 2010

na gapę


Wieczorne stukanie do drzwi. Za progiem przedstawiciel Kościoła Katolickiego, zaopatrujący mieszkania i żyjące w nich dusze w opłatki na wigilijny stół. Podziękowano mu odmownie, gdyż przecież każda z nas wigilię spędza w swoim prawdziwym domu. Człowiek zza progu na to, że w takim razie zostawi opłatki tak, o, "po studencku" - za darmo.

Mnóstwo w życiu dostajemy "po studencku" - jeżeli nie za nic zupełnie, to przynajmniej z ogromną zniżką. Nieświadomi.

Ludzie. Bliscy. Przyjaciele. Nadmuchanych frazesów o przyjaźni mam już dosyć, niemniej...
"Thank God for them" - to kiedyś usłyszałam od jedynego znajomego z Serbii. Miał rację.

To trochę tak, jakby zapłakanemu, zasmarkanemu brzdącowi wypchać garście i kieszenie cukierkami. Ku pociesze. Taka głupia rzecz. Takie grzane wino i naleśniki, film i głupawka, ciepła zupa i michałki, sms, kilka wspólnych wulgarnych słówek (do smaku), parę łyków orzechówki. W rzeczywistości mnóstwo zrozumienia i troski. Bezcenne.

Bardzo wiele dobra. Często nawet nie za głupie 90 groszy, na które wyceniono studencki kwadrans podróżowania tramwajem przez miasto. I nikt za to wszystko nie wystawia ci rachunku.

Żyjesz "na gapę" - tak to jest w rzeczywistości. Taki wieczny bezpłatny drugi grudnia 2010.


2 komentarze:

  1. Maniaku, tak w ogóle - Dziewczyno, jaki Ty masz znakomity styl! Czyta się Ciebie jak dobrą prozę, czasami prozę poetycką :) (ale w żaden sposób nie zalatującą Coelho, broń Cię Panie Boże). Podpisuję się pod propozycją Gawlaka, abyś napisała książkę. Napisz, napisz. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejjjjjj

    jak ja bardzo za to dziękuję. :) i ogromna to radość, że dobrze się czyta.

    ściskam !

    OdpowiedzUsuń