sobota, 5 lutego 2011

z wiatrem i pod wiatr


Pomiędzy kamienicami wiszą latarnie. Pojedynczo, więc trochę głupio, jak zapomniane pranie. Normalnie ich nie zauważasz, ale kiedy kołyszą się w prawo i w lewo, przeganiając pożółkłe światło z jednej ściany na drugą, dostrzegasz ich obecność. Stojąca latarnia uliczna nigdy nie zrobi czegoś podobnego, bo jest stateczna, nudna, sztywna i nieugięta. Nie poddaje się wiatrowi, ale unosi dumą i niby to dostojnością, sporo przy tym tracąc...

Nie warto. Nie warto udawać poważniejszego i dostojniejszego, niż się jest. Bo nikt cię nie pohuśta.

Lepiej biegać z wiatrem, przeganiać światło i uliczny piach, od jednej klatki schodowej do kolejnej... Po lampce wina biega się szybciej, ale tylko na krótkich dystansach. Na autobus na przykład.

Lubię wiatr, bo prowadzi hulaszczy tryb życia. Niezależny, niedościgniony, nieokiełznany. To tu, to tam - gdzie Tajemniczy Bóg objawia Swą chęć - ... Poza tym - tak dobrze leży się w łóżku i tak dobrze zeń wstaje, gdy na zewnątrz wszystko gwiżdże, a ty wiesz, że jedyne, co musisz dziś zrobić, to dojść do biurka. Choć i za próg czasem warto, bo gdy wietrznie, to i może wywieje ci z głowy te wszystkie myśli, rozpaprane niczym kiszka na patelni. Fu...
A tu pachnie powietrzem! I ulice ciemno-żółte, syczące, dzwoniące szkłem, drutem, trzaskające drzwiami. Eksplozja aktywności ! Ruch, rozkosznie nieposkromiony.

I tylko ugnij się wreszcie, daj się bujnąć, jak żarówka nad ulicą. Bo pod sztywne latarnie w najlepszym wypadku sikają wszelakiej maści psy...

4 komentarze: