A myśmy się spodziewali,
że będziesz Bogiem na miarę naszych ciasnych wyobrażeń.
Idziemy do Emaus, niosąc niespełnienie i gorycz, bo nic tak nie boli, jak zawiedzione nadzieje.
I wcale nie wiemy o tym, że nas spotkasz.
Nie domyślamy się, że żyjesz.
Nie przypuszczamy, że idziesz obok.
Nie rozumiemy Pisma i nie możemy być pewni, że zatrzymamy Cię, gdy będzie się miało ku wieczorowi.
I co, jeżeli nie rozpoznamy Ciebie przy Łamaniu Chleba?
Nasze serca i oczy są na uwięzi, a w głowach dzwoni głos Marii Magdaleny, która twierdzi, że żyjesz. Ale czy można wierzyć tej, którą jeszcze niedawno dręczyło siedem złych duchów?
Taka jest nasza wiara...
Idziemy do Emaus.