poniedziałek, 30 czerwca 2014

po prostu

Najlepsze myśli rodzą się pod prysznicem. Że może trzeba na to życie spojrzeć, że tak się dzieje - po prostu. Wszystko po prostu. Po prostu wschodzi słońce, po prostu dzień był dobry, gorszy, nijaki. Po prostu kogoś potrzebowałeś, po prostu na kimś się zawiodłeś. Po prostu ktoś ciebie potraktował w sposób co najmniej wyniosły, po prostu ktoś inny był bardzo cierpliwy. Po prostu ktoś ciągle nie ma czasu. Po prostu drżą ci ręce ze zdenerwowania. Po prostu wszystko. Po prostu nie rozumiesz rzeczywistości, po prostu jesteś zdezorientowany, po prostu już zmęczony, po prostu śmiejesz się jak głupek, bo "śmiechu ci trzeba"... 

Znajomy kiedyś powiedział: czytaj Pismo Święte i dowcipy. Z dowcipami jest łatwiej.

niedziela, 29 czerwca 2014

Czasem coś jednak spłynie z człowieka, wbrew spodziewaniom, kiedy ktoś inny odważy się usiąść obok. Jakiś fragment obciążenia. Tak jakby wreszcie choć trochę, trochę mniej. Każde trochę w tę stronę jest na wagę złota.

Wakacje są chyba po to, by zwiać. Dokądkolwiek właściwie, byle nie stać w miejscu, byle poczuć wiatr we włosach, odrobinę tej radosnej beztroski i opiekę Bożą na karku. Że cokolwiek, jakkolwiek, nie może być źle. 

Skończyła się czekolada. Są jeszcze dowcipy. Nie wiem, jak mam się modlić. Raz-dwa-trzy - szukasz Ty. Ty - Boże. Błagam Cię z całego serca. Znajdź, zanim będzie mi wszystko jedno. Obojętność jest niebezpieczna.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

już cicho

Ciemno już. W powietrzu miesza się zapach deszczu i bułek, które rodzą się gdzieś, w pobliskiej piekarni. Pod Twoje stopy wysypano płatki kwiatów. Tyle mamy - garście kruchości, upuszczane z lękiem i nadzieją. Godne-niegodne, byś po nich stąpał. Nie wiem, dlaczego ciągle obawiamy się, że zadepczesz nasze największe świętości-dziecięce skarby, ukryte w pudełkach z rumieńcem wstydu i obawą, że zostaną odnalezione. Pełne dobroci jest to spojrzenie, które zna wszystkie skrytki, schowki, szufladki, zakamarki i dywany, pod które tyle już zamieciono. Tak trudno jest nie być super bohaterem. 

Dzięki czynię, że choćbym nawet stracił wiarę, Ty będziesz Panem mojej niewiary.


sobota, 21 czerwca 2014

smaczki świata tego

Zdolność do głębszych i mądrzejszych refleksji wciąż domaga się podkarmienia, napojenia i przybrania na wadze. Chuderlawa i nie w formie. Toteż dziś coś, co mnie od dłuższego czasu bawi, czyli Przemawiająca Rzeczywistość. Kiedy przemawia do mnie starość na przykład, to aby godnie móc jej wysłuchać, biorę krzesło, siadam przed umywalką i myję zęby na siedząco, bo nie mam siły stać. Kiedy natomiast do głosu dochodzi Otoczenie i strzela na prawo i lewo aforyzmami i innymi zacnymi treściami, uśmiecham się, wyciągam telefon (lub prawdziwy aparat) i robię zdjęcie, po czym znów się uśmiecham. Absurdziki, trywialności, niedorzeczności i inne zabawne akcenty - żyć bez nich byłoby jednak smutniej. 

 Biedne i niekochane dzieci bez referencji...

Nie przyszedłem pana nawracać, Dziennik nawróconego. Bo i po co konwertować konwertytę? (Dialog książek na półce drogiej O. :))

Cza paczeć. ;)

Napis podrejestracyjny. Zaiste nice.

NFZ wychowuje :). (Pewna przychodnia).

 "Kurtka mi przeszkadza w Dzień Kobiet". Cóż. Pozostaje tylko westchnąć współczująco. Złe kurtki.

Grunt to samoświadomość.

NFZ wychowuje 2. Inna przychodnia. :)

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

I znów: pacz jak jedziesz. 

No to SRU! Niech żyją zacne skróty.

"KUBA NIEGRZECZNY BYŁ". Kuba, przegiąłeś.

"DOKOŃCZ JAK CHCEŻ". No, chyba, że nie chceż, to nie.

Jedno z moich ulubionych. Kreatywna bezczelność :D



czwartek, 19 czerwca 2014

dyrdymały celem odreagowania

Wyszedłem z domu, wziąłem dwa kilo bobu i tak oto przemierzyłem świat... rzekł pan w supermarkecie, trzymając na plecach worek z bobem. 

Miało napisać się o czymś innym, istotnym, prawdziwym i związanym z dzisiejszą uroczystością, ale na koniec końca dnia brakło sił. Poza tym myślenie refleksyjne ostatnio przychodzi raczej z trudem, lepiej idzie odkurzanie, mycie okna, wieczorna jazda rowerem przez miasto i rozumowanie bardzo powierzchowne, skoncentrowane na trywialnościach. Głębia wciąż jest, ale jakby spłycona o dziesięć poziomów przemyśleń. Bo czasami trzeba się zająć rutyną - jedzeniem, spaniem i obowiązkami najbanalniejszymi z najbanalniejszych. To jak z prądem - kiedy masz do dyspozycji jeden agregat prądotwórczy, a normalna sieć rozdzielcza chwilowo nie spełnia swojej funkcji, zasilasz jedynie to, co musi zostać zasilone. Z ludzkim bytowaniem jest podobnie - gdy nie możesz wszystkiego, próbujesz dbać o to, co konieczne, a w ramach ochrony zmęczonego umysłu, ślizgasz się, nie bez ubawu, po absurdaliach w stylu idzie Grześ przez wieś, worek bobu niesie (dwa kilo). Ubaw ten jest raczej umiarkowany, a może i czasem wymuszony, ale jakoś trzeba sobie radzić przecież z nadmiarem nieubawu.

Jutro będzie zdecydowanie mądrzej, ufam.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Niepojęta Trójco

Na początku
poza światem
tam jest Słowo.
Skarbcu tak bogaty,

gdzie początek rodzi początek!
Serce Ojca,
z którego radośnie
wciąż wypływa Słowo!
A jednak zachowuje
Słowo w sobie. To prawda.

Z dwóch powstaje rzeka,
z Miłości ogień,
z dwóch więź
dla Obu razem -
wypływa Najsłodszy Duch
tej samej miary,
nierozdzielny.
Trzej są jednym!
Co? Rozumiesz to?
Nie.
On jeden wie, Kim jest.

Trzej tworzą pierścień
prosty i niezwykły,
jego kształtu nie obejmie 
nigdy zmysł:
króluje tam głębia głębi.
Odrzuć
czas, formę i miejsce!
Przedziwna obrączka 
się odsłania,
w niezmiennym punkcie.

Punktem tym jest góra,
Wspiąć się na nią trzeba nie poprzez działania
Umysłem!
Droga cię prowadzi 
na przedziwne pustkowie,
rozległe, dalekie,
bezgraniczne.
Pustkowie nie ma miejsca ni czasu,
ale swój sposób istnienia...

Mistrz Eckhart
(podkreślenie moje). 

środa, 11 czerwca 2014

nader refleksyjnie

Najlepszy czas w roku, jeśli by ktoś pytał, to właśnie teraz. Najdłuższe dni, gorące dni, wieczory ciepłe i rozgrzane niebo, przecinane raz po raz przez ptaki. W trawach świerszcze, na mokradłach żaby. Niebawem do tego radosnego orszaku dołączą świętojańskie świecidełka. Spacer do śmietnika (odpady w tym upale przejawiają jeszcze mniejszą trwałość, niż zwykle) i towarzyszące mu cząsteczki ludzkich żywotów, mniej lub bardziej szczęśliwych, wypadające nierytmicznie, bez ładu i składu, z poszczególnych okien szczerze lubianego przeze mnie czteropiętrowca. Krzyk dziecka, muzyka, dźwięczenie talerzy i sztućców, wrzaski nieprzychylności tych, którzy nie mogą już chyba wytrzymać razem pod jednym dachem... Dziesiątki, setki, tysiące i więcej człowieczych westchnień - tych teatralnych i tych całkiem bezgłośnych, znanych tylko Jemu i tylko przed Nim wyjawionych ukradkiem. Śmiechy wniebogłośne, subtelnie wygięte usta, wyrażające zadowolenie, czasami wycie z bólu, albo to ciche, ukryte wylewanie łez w poduszkę... W ścianach, które dzielą niewielką przestrzeń na dziesiątki maleńkich azylów kryje się bezmiar życia, tęsknoty i pytań. Bezmiar oddechów - nerwowych i krótkich, spokojnych i rozwleczonych w czasie. Sny, marzenia, lęki, spodziewania, które "myśmy...", rozczarowania, nadzieje i wiary różnorakie, tchórzostwa, rozpacze i gniewy. 
Idę kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt metrów, kroków, łapiąc to, co żyjący dookoła mnie ludzie wyrzucają na świat uchylonymi, wieczornymi oknami. Zmęczenie klei mi powieki, otwiera je wieczorne, przyjemne powietrze. Nieopodal przejeżdża pociąg, wypełniając przestrzeń regularnym, płynnym oddechem, jaki zwykle towarzyszy procesom przemieszczania się dokądś, do ustalonego wcześniej celu. Nad głową samolot i znów komplet istnień, docierających do kolejnego przystanku na trasie swojego egzystowania.

Rower, śmieci, truskawki, poczta, upał, kolacja, senność i to, co uwiera w samiusieńkim środku - pytania bez odpowiedzi, takie najbardziej na świecie kluczowe. Skąd, dokąd, dlaczego i dlaczego tędy. Cel, pal, ręce do góry i wszystko, cokolwiek powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie, więc masz prawo zachować milczenie, albo też być przez nie zachowanym, w głuchej ciszy. Głucha cisza, czy ty głuchy?


...czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze,  wy zaś Chrystusa, a Chrystus - Boga. (1 Kor 3, 22-23).


wtorek, 10 czerwca 2014

akurat dziś

Chwilę przedtem myśl: coś przeszkadza mi, Boże, uchwycić Ciebie i o co naprawdę chodzi. Coś mi bardzo przeszkadza i całkiem możliwe, że to coś to jestem ja sam.

Chwilę potem ciekawość, jakie to Słowo zostało mi dane. Mnie. Dzisiaj. I oto:
Kiedy Cię wzywam, odpowiedz mi Boże,
który wymierzasz mi sprawiedliwość.


Takie małe i zuchwałe "przyciśnięcie" Stwórcy do ściany. Bardzo w moim stylu.

A jeszcze dalej: 
Wy jesteście solą dla ziemi. (...) Wy jesteście światłem świata. 

Ale jak to? Jak to ja?

Czyli, że... jednak rozmawiamy?

piątek, 6 czerwca 2014

niezachwianie wołać Cię

Miesza się dobre ze złem. Zamieszanie. Takie życie. Chcesz być dobry, ale wylewa się z ciebie uszami to nienajlepsze co najmniej. Nieznośny stan, czy proces. Nieznośnie jest, gdy coś wylewa się uszami. Przelew. Przesyt. Przeboleć. 

Wychodzisz senny, ale przytomny, na ciepłą - senną, ale przytomną ulicę i widzisz, jak człowiek grzebie w śmieciach. I myślisz, że poczęstowałbyś go czymś, choć nigdy wcześniej tak nie myślałeś, ale nie masz nic zupełnie, poza tabletkami na gardło. Człowiek z brodą. Człowiek z ulicy. Mijasz kosz, mijasz człowieka, mijasz się z życiem od czasu do czasu. 

Kontra(s)ty. Skrajności. Opozycje. Nie chcesz chcieć, co chce się samo z się. A co, gdy pragnienie się sączy, wylewa i znowu sączy i żadna tama na nic tu, bo teren grząski, podmokły, zalewowy... Osuszanie nic nie daje. A nic. 

Pomyślałeś o Duchu Świętym - że On może, czego ty nie potrafisz sobie wyobrazić, bo nie wiesz, jak się wyobraża rzeczy tak całkiem niemożliwe, skreślone, wkopane w najgłębszą norę. Że On przecież może. 

Przyjdź więc i nie odrzucaj mnie za buntowniczość i niecierpliwość moją;
Przyjdź i ucisz burzę zamętu i zdenerwowania...*

PRZYJDŹ ! 

To nie rozkaz. To niepokorna prośba. Czekam, chociaż z rękami w kieszeniach... Czekam. Wściekle smutny, z oczekiwaniami może, a może już bez, skoro i tak zawsze robisz wszystko po Swojemu. Czekam. Jedno słowo Twoje i na chwilę nie będę już zły i zmięknę. Przecież zawsze tak jest, choć każde zawsze jest trochę inne od poprzedniego i następnego.  

Czekam. Wielkie jest czekanie, gdy masz przyjść.  


* Z AKATYSTU do Ducha Świętego.


środa, 4 czerwca 2014

zamień

Kiedyś ktoś zapytał chyba, może retorycznie, po co człowiekowi pragnienia, których nie da się spełnić? Oto jest pytanie, które odbija się od czasu do czasu od jakiejś dziwnej próżni, dzwoniąc przy tym do bólu. 


Nie wątpię, że Jesteś. 
Jest tysiąc innych powodów do wątpienia.


Zamień w taniec lament. Zamień.