poniedziałek, 31 października 2011

krótki traktat filozoficzny o świni

Gdybym miała ma pokładzie żywą świnię, bez wątpienia nazwałabym ją magisterka. Powód tegoż jest nader błahy, a mianowicie sympatia względem wieloznaczności różnorakich zwrotów językowych. Uświadomiłam sobie, jak uroczo brzmiałoby wówczas stwierdzenie: magisterka leży i kwiczy. (Dla rozwiania mogących się pojawić wątpliwości: zdanie poprzedzające nawias nie ma nic wspólnego ze stanem obecnym. Nie może leżeć i kwiczeć coś, co nie śmiało jeszcze powstać - kolejna dwuznaczność, ukryta w słowie powstać(!). Chyba, że wyróżnimy kategorię o nazwie prakwik, czyli kwik przed powstaniem, w znaczeniu: przed początkiem).


Warto zauważyć, że bytowanie świni w ludzkim życiu jest bardziej powszechne, niż zdawać by się mogło. Nie ogranicza się bowiem do przestrzeni językowych, czy hodowlanych. Jak mawiają mędrcy i pseudomędrcy: Nawet Prosiaczek ze stumilowego lasu może się okazać zwykłą świnią. Od siebie dodam, że zdarza się (i to chyba nie tak rzadko, jak byśmy tego chcieli), że w człowieku siedzi taka wewnętrzna świnia i całkiem dobrze się ma. Wypasione, wredne zwierzę, którego najchętniej byśmy się wyparli, daje o sobie znać w różnych momentach,  niejednokrotnie z zaskoczenia.  Pseudomędrcy zwykli także mawiać, że: Lepiej mieć tasiemca, niż żadnego życia wewnętrznego, z czym bez wątpienia można polemizować. Czegokolwiek jednak nie myślałoby się o tasiemcu, wewnętrzna świnia nie sprawdza się w tym kontekście na pewno. Wieprza w sobie trzeba tępić. Konsekwentnie i stanowczo.

Na koniec dodam, że bardzo lubię kotlety.

niedziela, 30 października 2011

puzzle(d)


Tydzień w tydzień. Nie lubię robić posiedmiodniowych bilansów. Jednak nie ma ostatnio sposobności do zbierania myśli w całość. Szatkownica. I codziennie coś. I dużo człowiek spać musi. Nie wiem, czy każdy, ja coraz więcej chyba. Niemniej dobre jest życie. Puzzle z myśli jeszcze nie poskładane w jeden obrazek, ale od czasu do czasu coś się  wyłania. Jakiś fragment. Bo ja żyję fragmentami ostatnio. Jak na kilkusettysięcznej układance - najpierw fragment mostka, potem chmurki, potem cholera wie, czego, ale przecież się przyczepia, a na dalekim końcu całość. Zabawa trwa, dopóki szukam i sklejam. Na końcu jest tylko koniec, bo ile można siedzieć i patrzeć ?


Jesień. Takie tam tere-fere. No nie, że smutno,  ale że czas przypominania sobie. Ludzi na przykład. Że... byli. I że ci, którzy są - są ważni. Teraz.

Takie tam tere-fere. Cały czas dobrze niezmiennie. Czasem słabo. Jedno drugiemu nie przeczy. Takie życie. 
Nie Wiem, Kto, ale ktoś powiedział, że: "Jutrzejsze kosze na śmieci wyścielają dzisiejsze gazety", czy coś podobnego. I tak jest. Choć nie myślę o tym w kontekście Omnia Vanitas.  Tak jest po prostu. Wczoraj było ważne coś tam. Bo przecież wiem, że było. Na pewno, tak, tak. Ale dziś nie pamiętam, co to wczoraj było takie ważne. Może zwykły schabowy do usmażenia, może coś poważniejszego. Ja nie wiem, bo zapominam. Pamiętam tylko o kilku kluczowych sprawach. O ludziach. Więcej nie mogę utrwalić. Pamięć mam... kiepską. Albo zaśmieconą. Nie wiem, ale jeszcze nie czas na "odśwież".

poniedziałek, 24 października 2011

być samym czystym patrzeniem

Jest poranek/wieczór/noc. Jakaś, powiedzmy, jedna trzystasześćdziesiątapiąta roku. (Jeżeli uznać, że rok to ważna jednostka czasu). Czas. Mój, twój, jego, jej. Taki - o - nasz, trochę wspólny. Otchłań dobrego i złego. Pożytku i marnotrawstwa. Dziękuję, że go mam, choć wiem, że nie jest mój. Ja go tylko napełniam...


Czas jest jak worek - sporo można doń nawrzucać. Byle nie śmieci. Bo i kto chciałby, żeby został po nim podręczny zbiornik odpadków? Ogryzków, szczurów herbacianych, zatęchłych papierków i brudu w ogóle? ...


Właściwie to miałam tylko powiedzieć, że dobrze jest żyć. Że dziękuję - za czas i zarodek wdzięczności. A w załączniku takie moje małe pragnienie

Być samym czystym patrzeniem bez nazwy,
Bez oczekiwań, lęków i nadziei,
Na granicy, gdzie kończy się ja i nie-ja. 

Cz. Miłosz, TO JEDNO, (fragment).



Bo czasem tacy jesteśmy, Panie Boże - bezradni... 




wtorek, 18 października 2011

everything was the rhythm


Kiedy już zdaje ci się, że spokorniałeś i prawie ogarniasz, bądź czujny, byś z tą swoją zakichaną pseudopokorą i pseudomądrością nie plasną na twarz z przykrym jazgotem, który dzwoni w uszach jeszcze długo po zaistnieniu.


"Wszystko było rytmem"...

I to było dobre. Rytm, oddech, zegar, kalendarz, liście jesienią, kwiatki wiosną, upał latem. Regularność, porządek, ręcznik na wieszaku w łazience, kosz pod zlewem, książki na regale, spanie w nocy, praca w dzień, spotkania wieczorem i całą niedzielę. Albo się starzeję, albo regularność jest człowiekowi zwyczajnie potrzebna.

Zaburzyło się. Ja nie chcę tak. Nie znów i nie dłużej.

Szukanie, wracanie - tym żyjemy. Do Źródła, do Początku, do Domu, do Siebie, do Harmonii, do tego, kim miałem w istocie być. Kim jestem i dlaczego tak mało sobą w najlepszym tego słowa znaczeniu?...

I co na to wszystko Pan Bóg? Już chyba pytać nie mam odwagi. 

Bieda z nędzą tutaj pędzą. 

niedziela, 16 października 2011

czytaj łyżkę




Świat składa się z detali.



Czytaj łyżkę, zeżryj książkę, a następnie się wyśpij. I koniecznie nie myśl zanadto. Szczególnie nie o "tym wszystkim".

sobota, 15 października 2011

ontologia stosowana

Tak jest rano:


I jeszcze tylko pragnę dodać, że dziwnie dawno mnie tu nie było. W ogóle dawno mnie nie było. Ostatnio nie wiem, na ile jestem. Wiem, że bywam. Ontologia stosowana. Myślę, więc jestem... zmęczona. Grunt, że nie w niebycie, bo niebytu nie ma.

Gdybyś był, a nie bywał, raz na jakiś czas...

wtorek, 4 października 2011

bibliochwila

Wszystko ma swój czas. Wiadomo. Chaos też, niestety. Są momenty, kiedy ciężko znaleźć chwilę, by zapytać drugiego człowieka: co u ciebie? Nie mówiąc o herbacie.  Czas uczenia się zaskakująco trudnej sztuki życia at the moment. Tym, co dzieje się w obecnym ułamku sekundy i ani trochę dalej. 

Wczoraj na chwilę udało mi się zatrzymać czas. Więcej znacznie - cofnąć! I to było dobre wytchnienie. Dziękuję zatem E. i K. i ich "dobrej aurze". ;) Dobrze mieć do kogo przyjść. Człowiek potrzebuje przychodzić.

Jak złapię grunt w tym mule, to będzie lepiej. Z dnia na dzień. Jak jest teraz? Myślę, że nieźle i że wciąż i wciąż nieustannie za wszystko należy dziękować. 
Dziś za to, że nie wszystko ode mnie zależy. 

Zadanie na październik: powrót do sumiennej konsekwencji lub też konsekwentnej sumienności. 

Oby to prawie jak Amen

sobota, 1 października 2011

amen.


Dobry Panie, daj wytrwanie.