środa, 29 czerwca 2016

Kościele, gdzie jesteś?

Może uświadomiłem sobie te sprawy trochę jaśniej niż inni, ale dla wszystkich nadeszła wkrótce okazja przypomnienia sobie paradoksu: tego oskarżającego nas paradoksu, że ci, co wybrali ubóstwo dla miłości Chrystusa, stają się często biedni jedynie w sensie czysto abstrakcyjnym. Ich ubóstwo, którego celem było między innymi rzucenie ich w środowisko rzeczywistej nędzy dla zbawienia dusz, tylko oddziela ich od nędzy w bezpiecznej i hermetycznie zapieczętowanej ekonomicznej stabilizacji, pełnej komfortu i zadowolenia. 
Thomas Merton, Siedmiopiętrowa góra, fragment. 

środa, 15 czerwca 2016

Święte Boże z placu zabaw

Niby poważni, z bardzo poważnymi sprawami w głowie i ciężkostrawnymi problemami zalegającymi gdzieś w okolicach serca, w nocy dorośli wychodzą na ulice i rzucają się na place zabaw - na huśtawki, ścianki, pajęczyny - na to wszystko, co za dnia jest dla nich niedostępne, bo oblężone przez stada dzieci i strzeżone karcącymi spojrzeniami matek. I skaczą, i krzyczą, i kręcą się, i huśtają, bo nikt nie patrzy i co komu do tego. A potem leżą, jak w wielkim hamaku, ze spojrzeniem wlepionym w niebo, które ciągle jest większe i bardziej pojemne, choć ja sam jestem już starszy i większy niż kiedyś. Są place zabaw stworzone z myślą o dorosłych. I tylko ten brak swobody, tej dzikiej i otwartej lekkości i spontaniczności sprawia, że widzisz, że jednak trochę się zestarzałeś i zesztywniałeś.

A potem dorośli wracają i rozmawiają o tym, jakie kolory mają liczby i modlitwy, o żółtych trójkach, niebieskich siódemkach i brązowo-zielonym Ojcu Naszym. I o tym, że dopiero w tym roku zrozumieli tekst świętej litanii, bo Wszyscy Święci to Wszyscy Święci płci zdecydowanie obojga i Święte Boże zawsze było jakąś nieokreśloną masą kudłato-puchatą, toczącą się po podłodze, albo zawieszoną w powietrzu, jakieś takie coś, "Cholera-Wie-Co" - jak trafnie nazwała przed chwilą myśl całego mojego żywota (olśnienie przyszło w tym roku) O. - postrzegająca to Święte Boże w podobny sposób...

Wciąż odkrywamy najprostsze rzeczy, najprostsze znaczenia, tylekroćbądź Nacudjo Nasza... Więc może jest szansa, że wreszcie nauczymy się kochać?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

św - TYMI bądźcie

- Czym ty właściwie chcesz być?
Nie mogłem odpowiedzieć: "Chcę być Thomasem Mertonem, znanym autorem tych wszystkich recenzji na ostatniej stronie >>Times Book Review<<, albo też: Thomasem Mertonem, asystentem uczącym na pierwszym roku literatury i języka angielskiego w >>Nowoczesnym Instytucie Społecznym dla Postępu i Kultury<<", przeniosłem więc to zagadnienie na plan duchowy, gdzie, jak wiedziałem, było jego właściwe miejsce, i powiedziałem:
- Nie wiem, przypuszczam, że pragnę zostać dobrym katolikiem.
- Co masz na myśli, mówiąc, że chcesz być dobrym katolikiem?
Wyjaśnienie, jakiego mu udzieliłem, musiało być dosyć niejasne, wyrażało mój duchowy zamęt i zdradzało, jak niewiele nad tym naprawdę się dotychczas zastanawiałem.
Lax też się nim nie zadowolił. 
- Powinieneś powiedzieć - odparł - tak, powinieneś powiedzieć, że chcesz zostać świętym.
Świętym! Ta myśl wydała mi się nieco dziwaczna, toteż odpowiedziałem:
- Jak ci się zdaje, że mógłbym zostać świętym?
- Pragnąc nim zostać - rzekł po prostu Lax.
- Nie mogę być świętym - powiedziałem. - Nie mogę być świętym.
Mój umysł omroczyła mieszanina rzeczywistych i nierzeczywistych elementów: świadomość moich grzechów i fałszywa pokora, każąca ludziom mówić, że nie mogą zrobić rzeczy, których powinni dokonać, że nie mogą osiągnąć poziomu, na który powinni się wznieść - oraz tchórzostwo powtarzające sobie: "Wystarcza mi, że zbawię moją duszę, że będę unikał grzechu śmiertelnego", co w istocie oznacza: "Nie chcę wyrzec się moich grzechów i moich przywiązań". 
Ale Lax mówił:
- Nie. Aby zostać świętym, trzeba jedynie naprawdę chcieć nim być. Czy nie wierzysz, że Bóg uczyni cię tym, do czego cię stworzył, jeśli tylko Mu na to pozwolisz? Wszystko, co ty masz do zrobienia, to tego pragnąć.
Dawno już św. Tomasz z Akwinu powiedział to samo - musi to zresztą być oczywiste dla każdego, kto kiedykolwiek zrozumiał Ewangelię. Kiedy Lax odszedł, zacząłem o tym rozmyślać i stało się to także oczywiste dla mnie. 

Thomas Merton, Siedmiopiętrowa góra, fragment. Przekład: Maria Morstin-Górska.


sobota, 11 czerwca 2016

dziesiąty.szósty.szesnasty.

Bardzo to zaskakujące. I można się zastanawiać. Lecz jeżeli spojrzeć wstecz, to zawsze było coś nie tak. Jakiś taki rodzaj urwiska, w środek którego może wypadałoby zjechać z rozmachem, jak z piaszczystej skarpy. Z górki na pazurki, a jednak... A jednak stoisz, patrzysz w dół i widzisz, że jest dziura, przeczuwając gdzieś na dnie obecność niewypału. I możesz całymi miesiącami nie zbliżać się do krawędzi, ale świadomość pustego dołu z niewątpliwym dnem zostaje. Pozwala to przypuszczać, że jednak ty to ty - ten sam byt na przestrzeni czasu, na czasie, po czasie i rychło w czas. Jesteś, nie wiedzieć czemu, z wielką pustką po środku, aby ją zgłębić może... A może żeby to cholerstwo wypełnić, zamiast zasypywać - śmieciami, piachem, bodźcami, przyjemnościami, rozmowami o niczym, rzeczami, których jest o dziesięć lat za dużo, i czym bądź, czym popadnie, ale nie tym, czym wypadałoby. Wypada. Pada. Pada jabłko od jabłoni - mówią, że nie daleko. To dlaczego tak mało jestem do Ciebie podobny? Tak mało stały, niezmienny i pełen pokoju... Pusty. A w pustce wszystko jęczy bardziej. Padam. Pada. Pada Łaska Boska do zbawienia koniecznie potrzebna... Błagam - a niechże w ten cholerny krater! 


poniedziałek, 6 czerwca 2016

1/12

Czerwiec. Ulubiony miesiąc. Najlepsza jedna dwunasta roku, jaką znasz. Długie dni, krótkie i ciepłe noce, przez które możesz przejść, wsłuchując się w oddech ulic, domów, drzemiących chwilowo ptaków... I tylko dlaczego to wszystko, co takie dobre, niezwykłe, budujące i piękne przykrywa coś gęstego i trującego, jak warstwa smogu. Jakbyś oddychał z trudem, z kamieniem młyńskim na klatce piersiowej, którego nie da się unieść do góry, odrzucić na bok. 

Wszystko obce, świat nie twój, ziemia pod nogami nie twoja i niebo też zdystansowane. I czujesz się wszędzie niezręcznie, nieswojo i niespokojnie, a także nieznośnie. 

Myślisz - czas błogosławiony czy czas przeklęty? Coś umiera, coś ewidentnie umiera i nieprzyjemne jest chodzenie po prochach. Może trzeba przetrwać i może dać szansę Bogu, by przysłał kruki, choć wolałbyś, by przyszedł osobiście. Droga oczyszczeń i prawdopodobnych wzrastań wydaje się być mordęgą...

I jeszcze chwile pokoju jak błyskawice, dające krótkotrwałą jasność, że chcesz być otwarty, chcesz nie chcieć po swojemu i tylko nie wiesz, jak inaczej. 

Boże, który wiesz lepiej, przyjdź bardziej, przyjdź szybciej, przebacz więcej i daj to święte przekonanie, że już jest dobrze i żeby wreszcie dobrze było. A najlepiej daj Siebie. Teraz i na wieki. A wówczas niczego łaknąć i pragnąć nie będę.

Trudno jest żyć. Dziś jest trudno. 


czwartek, 2 czerwca 2016

Przychodzi czas, gdy pewne rzeczy stają się totalnie obojętne. Bo nie masz już siły troskliwie zastanawiać się nad tysiącem bzdur. Tak więc ćma np., ta sama ćma, która innej - spokojniejszej i dłuższej nocy wprowadzałaby cię może w stan co najmniej dyskomfortu, dziś nie ma żadnego znaczenia - nieistotne, dokąd pofrunie i gdzie usiądzie, absolutnie cię to nie wzrusza. Może nawet siadać na tobie do woli, kiedy wreszcie będziesz mógł zasnąć na kilka godzin. Doprawdy nieistotne. Zmęczenie generujące znieczulenie na bodźce, na innych ludzi, na 75% otaczającego cię środowiska. 
A w środku? W środku jest wielka pustka, drażniąca na milcząco, znieczulona sennością, gotowa po drzemce znów zacząć kąsać. I samoświadomość na plus pięćset... i trochę bólu.  

A za oknem? Za oknem kawałek nowego, ciemnego nieba. Jak jedna ósma pizzy na wynos. Nowe i moje. Głębokie i noce. 

Dobranoc, Niebo i wszystko, co za nim ukryte, jak za kurtyną w teatrze.