niedziela, 29 lipca 2012

aż miło popatrzeć!

Rozpocząć dziś pragnę od małego, cwanego: ha ha!

Niby nie mój, nie prywatny, nie wychuchany i nie wypieszczony własnoręcznie, ale przecież cieszy!

Bo sukces to sukces.

3:1 i oby tak dalej, Panowie. 

Siatkówka jest przyjemna na każdej płaszczyźnie. Przyjemnie jest zarówno grać, jak i patrzeć. Niestety nie grałam już strasznie dawno i nawet nie wiem, czy potrafiłabym teraz zaserwować. (Niestety nie mam okazji się przekonać). Co do patrzenia zaś - u mnie to nader rzadkie zjawisko, przynajmniej jak o mecze chodzi, ale dzisiejszy bardzo mi się podobał. Szczególnie ostatni set z utrzymującą się dziesięciopunktową przewagą. 

Viva Polonia! 

Fajni Panowie z tych naszych Siatkarzy ;)

piątek, 27 lipca 2012

nijak pominąć pytania

I masz taki głupi tydzień, że przerasta cię pójście do biblioteki. Czujesz się gorzej-lepiej-gorzej i nie jesteś zbyt mądry. Gdy nic nie pomaga walniesz ze dwa kieliszki orzechówki (na dolegliwości pokarmowe, nie na egzystencjalne bolączki) i czekasz do jutra. I możesz śnić o koniach, dzieciach, czerwonych panterach. 


A w podtekście mieszka Pan Bóg...
Jak trudno jest mówić o rzeczach prawdziwych !
O Kwintesencji. 
Nazwać. 
Zrozumieć i podać dalej.

A może wcale nie trzeba? Nie trzeba podawać? 

...



środa, 18 lipca 2012

i znów

Coś 


mówi  mi


że czas


posprzątać. 



Bo sprzątanie ma sens.

piątek, 13 lipca 2012

i nie trzeba wiele

Tyle samo niezrozumienia i zrozumienia, co i wcześniej, z tą różnicą, że spokojniej. Życie jest po to, żeby się nim zwyczajnie cieszyć i nie ma to nic wspólnego z hedonizmem. Nie. Po prostu Chcesz być policjantem - bądź policjantem, chcesz lepić znaczki na poczcie - lep. Byle, byś był szczęśliwy*.



I spójrz na wszystko przyjaźniej. Spójrz w lustro i mrugnij porozumiewawczo okiem do siebie samego - Cwaniaczku skubany! Tyle jest rzeczy tylko dla ciebie... 

Korzystnie jest iść do przodu i rozglądać się na boki z umiarem. Jeszcze mniej patrzeć do tyłu. Czasem tak. Czasem trzeba. Bywa, że jest to nawet przyjemne. Ale nigdy nadmiernie długo. Ważne jest to, co teraz, co tutaj, co możesz, a nie, czego nie zrobiłeś, choć może warto było. I wiesz, nie da się mieć wszystkiego. Nie da się być tu i tam równocześnie. Nie da się spać i bawić w tym samym czasie. Nie da się zarabiać i odpoczywać w tej samej minucie. Wybieraj. Myśl nad tym, co wybierasz, ale myśl z umiarem. Wcale nie musisz kontrolować wszystkiego. I nie musisz wiedzieć, co będzie jutro, a już tym bardziej za dziesięć lat.

Miło jest coś sobie w głowie naszkicować. Mieć zamiar i do niego dążyć, przy równoczesnej świadomości, że po drodze może się zmienić wszystko. Przy otwartości na powolne przeobrażania, na rewolucje, na różne zbiegi-niezbiegi okoliczności. 

Dopóki koncentrujesz się na totalnej kontroli wszystkiego i zawsze - będziesz zmęczony, spięty, a z czasem sfrustrowany, że nie udało Ci się ogarnąć wszystkiego tak, jak chciałeś. Życie jest jedno i chyba szkoda go na takie męczarnie. Kontrola miewa się cudownie w duecie z nieprzewidywalną spontanicznością. Uzupełniają się nawzajem.

A ogółem: Stay calm

Możesz bardzo wiele, ale pamiętaj, że Ktoś może nieskończenie więcej. 

Można nie wierzyć, można się śmiać, można się nie zastanawiać. Można nie pragnąć (czy naprawdę można?), można nie szukać. Można nie wiedzieć, że można szukać. Że w ogóle jest czego. (To smutne, ale mnożna). Można się stukać po głowie, można drwić, można mówić o innych, że są frajerami. 

Można dużo mówić, dużo myśleć, bardzo się zmęczyć i z tego zmęczenia na chwilę się wreszcie zamknąć. Zamknąć, ale i zacząć powoli otwierać. Ostrożnie, po cichu, na palcach podreptać do drzwi, uchylić i zajrzeć do środka. I słuchać. I czekać. I może to są właśnie najlepsze momenty w życiu. 

Trzeba sporo odwagi, by uchylać drzwi. Trzeba być szaleńcem, by przechodzić obok nich i nie spróbować nawet nacisnąć na klamkę. Często okazuje się, że nie trzeba wywarzać, nie trzeba siły. Wystarczy leciutko nacisnąć na klamkę...


* cytat pochodzi z filmu Wszyscy jesteśmy Chrystusami. A jeżeli nie z tegoż filmu, to na pewno z Dnia Świra. Obydwa widziałam już bardzo dawno i stąd wątpliwość.

sobota, 7 lipca 2012

duże i małe

Niekonstruktywna sobota nie zawsze jest błędem. Po prostu się wydarza raz na jakiś czas i chyba trzeba dać jej do tego prawo. I tak wszystko najlepiej robi się wieczorem, a właściwie nocą - rozmawia, myśli, odpoczywa, uspokaja, a czasem i sprząta. 

* * *

Dzięki innym widzisz, jaki nie jesteś. I to jest fajne. Kiedyś strasznie wkurzało mnie, że ktoś może myśleć inaczej. A przecież to ja mam rację. Coraz częściej widzę, że nie chcę mieć racji - chcę myśleć samodzielnie i mieć pełne pokoju przekonanie, że tak jest dobrze. I że właściwie nie potrzebuję siać w innych swych poglądów. Choćby dlatego, że nie jestem mędrcem, który może kogoś pouczać. Że raczej sama ciągle szukam i że to szukanie wcale nie jest złe. Jest to swego rodzaju frajda. No, może nie zawsze, ale coś ekscytującego w tym jest. Szczególnie, gdy widzisz, że odkopałeś kolejny kawałek układanki. 

Lubię (chyba od niedawana) otwierać się na innych. Jednocześnie wciąż się tego uczę i myślę, że takiej nauki nigdy za wiele. Czasem się wydaje, że  każdy z grubsza jest taki sam - też mi filozofia zrozumieć człowieka. Tere-fere. Nieprawda. Każdy człowiek to człowiek - niewątpliwie, ale to równocześnie tak niepowtarzalny świat, sposób rozumowania, odczuwania i patrzenia na rzeczywistość, że nie łudź się, że pojmiesz drugą osobę w stu procentach. To ci się nigdy nie uda, choćbyś był jej maksymalnie bliski i oddany. 

I to też jest ciekawe. Bo to tak, jakby po świecie poruszało się równocześnie kilka miliardów oddzielnych Kosmosów. I wcale nie przesadzam. 

Wiem, że tak naprawdę nie wiem nic - to w sumie słuszne podejście. Czasem wydaje mi się, że to wszystko, czym człowiek żyje - wydarzenia, praca, sukcesy, podróże, pasje - jest szalenie ważne, ale równocześnie śmiesznie małe. Śmiesznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Że chcemy być super ważni (i w sumie jesteśmy), ale ta nasza ważność wciąż pachnie dziecięcymi marzeniami i przypomina chodzenie w za dużych butach na obcasach. Że wciąż jesteśmy jak dzieci, które cytując poważne frazy zasłyszane u dorosłych budzą zdumienie i życzliwy uśmiech. 

Dlatego lubię nie być poważna. Oczywiście nie w znaczeniu uwielbiania infantylności, czy dążenia do naiwności. Lubię nie być poważna, bo nie da się żyć całkiem na serio. Sama bym nigdy na to nie wpadła, ale dzięki Bogu nauczyli mnie tego inni. 

* * *

Życie jest absurdalne - podobno tym stwierdzeniem wywołałam ostatnio grymas na twarzy przechodzącej obok siostry zakonnej. (Podobno, gdyż to nie moja obserwacja). Oczywiście można się z tym nie zgodzić. Niemniej ja oddycham absurdem, którego nie rozumiem, więc się z niego śmieję. Jeżeli absurd kojarzy się tylko z czymś złym, to chyba nie mnie. Umiarkowana i pływająca na powierzchni dawka absurdu jest mi do życia potrzebna, jak powietrze (to już uzależnienie). Najważniejsze, by pamiętać, że głębiej jest inaczej, nawet jeśli w chwili obecnej tego nie widać. 

* * *

Nic nie rozumiem, ale nie jestem pewna, czy zawsze rozumienie to podstawa. 




środa, 4 lipca 2012

o swobodzie wydarzania się :)


Podmiot zaobserwował głęboką  niezdolność opisywania świata na nowo. Taka impotencja twórcza...
Niemniej kilka faktów odnotować należy!
Otóż:
 Jak dobrze, że czasem można się zachowywać idiotycznie i głupio i nawet trochę niekulturalnie i sadzić dowcipy lekko niestosowne. Nie błyszczeć kurtuazją, nie przebierać w słowach, śmiać się głośno i bez sensu nad talerzem pełnym pysznego obiadu, przygotowanego uprzednio wspólnie. Nie odcedzać ripost, zbijać się z siebie i z innych (ludzie są cholernie śmieszni - nic co ludzkie nie jest mi obce). Gadać głupoty, mądrze tylko od czasu do czasu - przy kawie. Nie krępować się mówić o rzeczach, o których na pewno nie mówiłoby się na Obiadach Czwartkowych (o ile ktokolwiek zdecydowałby się tam wpuścić). Pierniczyć konwenanse. Być na chwilę takim sobą, któremu też trzeba dać pięć minut na zaistnienie, na energiczne wydarzenie się. 

Jak dobrze, że są tacy ludzie (takie Jednostki rzekłabym), przy których może Ci odwalać na całego i co z tego? 

Swoboda wydarzania się bez krawatu i kołnierzyka. Bez bufonady i patosu. Bez udawania czegokolwiek. Jest smutno, to jest smutno. Jest strasznie śmiesznie, choć nie do końca wiadomo czemu, to cieszmy się tym!

Życie nie może być zbyt poważne. Często myślę, że człowiek, który do wszystkiego podchodzi ze śmiertelną powagą, nie potrafi czasem czegoś wyśmiać, lekko i z rozsądkiem, ale jednak wykpić - ma strasznie trudny żywot. Patrzysz na nieszczęśnika, a ten ma minę jak srający kot (tak bardzo się stara, by wszystko było dopracowane) i jest nieszczęśliwy, bo brak mu marginesu, na którym mógłby pośmiać się z siebie i nabrać dystansu. Wbrew temu, jak ta fraza brzmi - bardzo smutno jest mieć minę jak srający kot. 

A na koniec cytat z serii "srebrne usta  w moim życiu":

X. (do mnie, bez odpowiednio długiej refleksji poprzedzającej): Gdybym mu pisała wszystko, co Ty mówisz, pomyślałby, że jestem idiotką! ...

Poczułam się dowartościowana... ;)