poniedziałek, 30 września 2013

niedziela

Już wiem, gdzie mieszka stres. W mięśniach nóg - włazi tam i mieszka, pomieszkuje, bywa, a czasem i jest.

Pamiętać jednak trzeba, że to był dobry dzień. Wreszcie prawdziwa niedziela! I przypomniałam sobie, jaka to frajda - tak jechać na jarzębinowym rowerze przez miasto. Odkryłam też przy okazji, że świetnie się śpiewa podczas jazdy. Na 29go i tak mało kto usłyszy, taki jest ruch i hałas, więc można się nawet nieco podrzeć. Wspaniale, wykwintnie. Brakowało mi. Brakowało śpiewania, a śpiewanie daje radość. Jak rower, jak niedziela, jak czas dla siebie i nie siebie, jak sen, jak słońce, jak to, że tyle jest dobrych rzeczy. 

Panie Boże - Ty czuwaj.

czwartek, 26 września 2013

to, czego nie ma, a jest

"Jest czas, by widzieć,
między chwilami
to, czego nie ma, 
a jest"...

środa, 25 września 2013

Dialogi z Dziewięciolatkiem

Zadanie - do zrobienia w domu. Podano wyrazy, takie jak: kość, liście, orzeszki, nuta, ślady, śnieżynki... Trzeba z nimi ułożyć trzy humorystyczne zdania. 
O. (9 lat): Orzeszki są w sokach trawiennych!
ja: :D

(...)
W ramach kontynuacji owego zadania powstaje pozbawiona sensu, zupełnie oderwana od gruntu, historyjka: "nuty wpadły w buty, buty wskoczyły na słonia, słoń na babcię, babcia na jeżyka"... Nie wiadomo było, jak skończyć ten ciąg fatalnych wydarzeń. Odruchowo palnęłam: "Amen".
O.: A wiesz, że "amen" to znaczy "niech się tak stanie"? Lepiej, żeby się tak nie stało, bo biedna ta babcia... 

(:

poniedziałek, 23 września 2013

szalenie

Chciałabym mieć pianino. (Fortepian i tak się nie zmieści). I uczyć się grać. Samemu. Dla samej siebie. Egoistycznie. Dla uspokojenia. Nie profesjonalnie, bo na to już za późno. Dla przyjemności, bo to jest przyjemność.
Chciałabym mieć pianino. Szalenie. 


Chcę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, bo wiem, że jestem w stanie. A czasu ubywa...

niedziela, 22 września 2013

cisza, głosy, obserwacje i wspomnienia z wakacji

Zupełny brak czasu na wywody.

Chciałam tylko zaznaczyć, że sąsiedzi są czasem, jak słuchowisko radiowe - zupełnie nie wiesz, jak wyglądają, nie masz pojęcia, którzy to i czy ich kiedykolwiek widziałeś, na pewno nie rozpoznałbyś ich na ulicy, ale znasz ich głosy, a czasem nawet wiesz, czego dotyczą ich kłótnie, których wolałbyś jednak nie słuchać...

Jak dobrze, że myślenie jest częścią ciszy, choć czasem bombardującej tak samo intensywnie, jak hałas o dużym natężeniu. I że nie przenikniesz myśli człowieka, choć przecież możesz je zobaczyć - na twarzy i w jego oczach. 

Umiejętność obserwacji, którą, wbrew zakrzyczanym czasom, zachowało wielu ludzi, o czym się przekonuję. Często są to ci, którzy najmniej mówią. Im więcej wiesz, tym mniej się odzywasz bez sensu i to jest objaw mądrości.

Ps.: Zdjęcie, wykonane na Ukrainie. Cerkiew była zamknięta, co zmusiło mnie do zajrzenia do środka przez szpary pomiędzy deskami. Kiedyś o tym wszystkim będzie więcej. Jeśli tylko zdołam i zdążę. A zdjęcie znajduje się TUTAJ.

sobota, 21 września 2013

(nie tylko) do Przyjaciół

Od komputera wysychają mi już oczy, znów trzeba będzie podreperować ich wilgotność (nie, nie mam na myśli płaczu). W tle Solo - wyjątkowo wdzięczne do pracy umysłowo-książkowo-klawiaturowej. Czas przepływa mi gdzieś przez palce, niezauważalnie i sprytnie. Dzień za dniem - rutyna po rutynie i rutyną pogania. Mam nadzieję na szczęśliwy koniec niebawem. Koniec tego, co w tym momencie na nieprzekraczalny margines odsuwa wszelakie normalne aktywności. Przy natłoku ostatnich myśli i emocji, podyktowanych życiem oraz przy jednoczesnym nawale pracy, nie mam nawet siły i ochoty rozmawiać z przyjaciółmi. Czasem myślę, że mają mi to za złe i że jak tak dalej pójdzie, kolejne relacje szlag trafi. Ale kiedy nie mogę, to nie mogę, nie przeskoczę własnego układu nerwowego, który nie nadąża z przetwarzaniem otrzymywanych informacji, komunikatów, refleksji, bodźców. Nie jestem przodownikiem zdolnym do przerobienia trzystu procent normy. Jeżeli czegoś w takich chwilach od kogoś chcę, to, aby zrozumiał, że nie wyrabiam, że nie jest to tylko czysty egoizm sam w sobie okraszony totalnym olewaniem innych, ale że "bycie" jest dla mnie w tej chwili niemałym wysiłkiem. To dni tego rodzaju, kiedy, nawet jeśli znalazłbyś tę godzinę, czy pół na spotkanie - wolisz tego nie robić, obawiając się konieczności słuchania i mówienia, któremu zawsze towarzyszy proces myślenia, na które i tak już nie starcza ci sił. 
Mam w takich chwilach wrażenie, całkiem niebezpodstawne, że ciągnę i "mam się" dzięki modlitwom innych, nawet pewnie nie wiedząc, kogo dokładnie. I przypomina mi się: "jedni drugich brzemiona noście" i że tyle już było momentów topornych i mniej, lub bardziej strasznych, że gdyby nie ta "kroplówka", którą jest modlitwa zanoszona w Twojej (tu: mojej) intencji, to już dawno wszystko skończyłoby się bardzo, bardzo źle. 
Tymczasem trwa i ja trwam, nawalam, zawalam, nie ogarniam i jest mi czasem do dupy, by nie powiedzieć inaczej, ale też jest ze mną, w pewnym sensie, dobrze. Gdy widzisz rozwój, cel, i Kto za tym wszystkim stoi, łatwiej jest zagryzać zęby i podążać naprzód, nie zatrzymując się nazbyt długo nad tym, co dawno już pozostało w tyle.

(...)
Przyjdź do mnie, Boże,
Galilejski Przechodniu,
W porę wschodzącej trwogi,
W porę głębokości,
W porę szalejącego jeziora.

Nie omijaj mnie.
(...)

/Roman Brandstaetter, Chrystus przechadza się po jeziorze, fragment.

piątek, 20 września 2013

naprędce

Tysiąc myśli, o których wciąż jeszcze trzeba na tyle zapomnieć, by zająć się teraźniejszością i na tyle pamiętać, by mieć motywację do przebrnięcia przez tę teraźniejszość. 
I życie - toczące się za bardzo już przez pocztę elektroniczną, więc każde dotknięcie - chłodu i wiatru - tak cenne. 
Były momenty, że nie chciało się żyć, w całym obecnym teraz chaosie się jednak chce - bo tyle jeszcze książek do przeczytania, miejsc do zobaczenia, tyle pięknej muzyki do odnalezienia i wysłuchania, rzeczy i prawidłowości do odkrycia, do zrobienia tyle - tyle tego, co się lubi, a na co teraz nie ma czasu, tylu ludzi do ciągłego uczenia się kochać. Tyle dni - nie wiem, ile, ale chyba za mało na wszystko. Czasem się boję, że za mało, aby się zmienić na lepsze... By stać się wiernym i wytrwałym. Cierpliwym i kochającym. By pozbyć się złych przyzwyczajeń. 
Wielkość i małość - nic, co ludzkie, nie jest mi obce. Czasem aż do szpiku kości, do bólu, do dreszczy na plecach. 
I chyba jeszcze dlatego chce się żyć, że każdy nowy-stary bałagan jest już inny, choć przecież tak niezaskakujący. Mój i już nie mój. 
I boję się powiedzieć, że może gdzieś w tym wszystkim zaczynam wreszcie "wierzyć", nie tylko "powielać".
Choć przecież wciąż mogę się mylić.  

czwartek, 19 września 2013

wstęp, rozwinięcie, zakończenie.

Wstęp:

Nie rozmarzać się. Nie myśleć więcej, niż to konieczne. 
Czekając na czas, by zrobić jesienne porządki. 


Rozwinięcie: 

Spotykam się z jakąś taką nadprogramową życzliwością ludzi właściwie obcych. 


Zakończenie:

I jesień. Chwilowo jest mi wszystko jedno, czy leje, czy wieje, czy gwiździ, czy... no, sami wiecie. 
Chwilowo. To się zmieni lada moment.
Chłód włazi za kołnierz. Poczułam go całkiem wyraźnie i pomyślałam, że lubię. I chłód i wiatr. Bo jest blisko. Bo można go dotknąć, albo raczej nie można nie zostać przez niego dotkniętym.
Byle słońce nie odeszło. 


środa, 18 września 2013

Filozofia Dziewięciolatki

Pewnego dnia, na fali radosnego słowotwórstwa, O. zaczęła się zastanawiać:
O.: Ciekawe, kto wymyślił brzydkie słowa... No, bo na pewno nie Jezus!

* * *

Innego-pewnego dnia, przy jakiejś innej okazji:
O.: To będzie trochę straszne, jak będziemy w niebie - że nie będziemy jeść, ani pić, ani korzystać z toalety...


poniedziałek, 16 września 2013

człowiek człowiekowi człowiekiem

Codziennie, gdy przechodzę obok placu, mijam człowieka podobnego do innego człowieka. Ten pierwszy, codziennie mijany, handluje owocami i warzywami. Ten drugi chyba niczym nie handluje (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo) i spotykam go dużo rzadziej. Pewne jest jedno - to dwie różne osoby. Ponieważ jednak tego drugiego troszkę znam i całkiem - na miarę stopnia znajomości - lubię, to tego pierwszego też lubię, choć wcale nie znam. Takie lubienie przez skojarzenie, przez dobre myślenie o kimś innym. Ten pierwszy, codziennie widywany człowiek, nic o tym nie wiedząc, powoduje, że się uśmiecham pod nosem.Gdy ktoś budzi uśmiech w trudny czas, to jest to ktoś wyjątkowy - nieważne, że nie wiem, jak ma na imię.

piątek, 13 września 2013

* * *

Pewnie wiesz, pewnie dobrze wiesz, jak to jest, gdy czujesz się, jakby ktoś do ciebie strzelał - niejeden ktoś, niejedno coś, po kolei, nieświadomie. Z przebłyskami siły próbujesz walczyć godnie, bez upokarzania siebie. Dostajesz "bonusy" - podreperowujesz kondycję trochę tu, trochę tam i nawet inni ci pomagają. A mimo wszystko energii coraz mniej i coraz większa podatność na kolejne uderzenia. 

Rozpad od środka, z załączonym pytaniem, czy wybuchnie, czy się wykluje? 

...

Boże, Boże, Boże (Bo przecież Jesteś Potrójny).
Nie mogę, choć staram się móc,
Na dostateczny, na trzy, na trzy-cztery.
Na tróję na szynach. 
Odjeżdżam, więc trzy-maj-mnie.

wtorek, 10 września 2013

"przyszłość jest w Tobie" :)

Wyłowione z jakiejś naprawdę sympatycznej bajki dla dzieci (telewizyjnej bajki):

Nic tak nie wzmaga apetytu, jak analiza proporcji izotopów węgla.

:)

* * *

Spostrzeżenia, spostrzeżenia i modlitwy do Aniołów Stróżów tam, gdzie ja już nie mogę. 
I kolejny wieczór, gdy nogi (to chyba w nich kumuluje się cały stres) odmawiają posłuszeństwa.

Dostałam wczoraj na ulicy ulotkę. Normalna rzecz. Wyjątkowo się jednak cieszę, że ją zabrałam i że nań spojrzałam, zanim, jak to zwykle bywa, wylądowała w koszu. 
Ulotka reklamuje jakąś szkołę dla dorosłych, czy coś takiego - obcięłam już zbędne napisy, zostawiłam obrazek. Bo obrazek jest konkretny: wielka, wełniasta owca, ze stuprocentowo owczym wyrazem pyska i  w samym jej środku, w środku ogromnego ciałka, wyłażący jakby z owczego wnętrza - LEW. I podpis: "PRZYSZŁOŚĆ JEST W TOBIE". 

W obliczu walki o siebie i szczęście własne, w obliczu odkrywania wewnętrznego lwa i pielęgnowania go (jest jeszcze malutki, jakby to powiedziała Zosia: "ma jeden dzień, dopiero się urodził"), hasło i ilustracja zostały przeze mnie przyjęte z uśmiechem i wmontowane w miejsce pracy. ;)

niedziela, 8 września 2013

na ten czas, na onegdaj - Słowo, jesień i muzyka.

Któż z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? 
(...)
Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? 
/z dzisiejszej Księgi Mądrości. Bardzo lubię./

Jesień idealna. 

Zakochałam się w tym - CUDO. (Zaczęło się od Talking to You, a właściwie to od znalezionego, niby przypadkiem, bloga).
Kupiłabym chętnie, tylko straszliwie jest nieosiągalne. A szkoda, bo piękne bardzo. Takie na ten czas, na onegdaj, na ponad czas. Na kruchość. Na wrześniowe popołudnie. Na spokojny wieczór. Na chwilę i na "chwilo trwaj". Na tęsknotę ogromną. Na pokój i spokój i na niepokój też. Wspaniałe. Takie... PEŁNE.

 

sobota, 7 września 2013

chwała

Światło jedyne takie jest teraz. Jesienne. Najlepsze w swoim rodzaju, najlepsze w całym roku. Wrześniowe. W góry się chce, a roboty dużo, więc góry muszą na mnie poczekać, ale światłem mogę się cieszyć już teraz, przy tykającym - jak bomba - zegarku.

I błogosławię Pana. Że dał mi rozsądek i nie tylko. Że kiedy potrzeba kogoś, to ktoś się napatoczy. Że świat taki piękny jest i słońce tak przyjemnie grzeje. Że odradza się to, o czym kiedyś myślałam, że umarło i że rodzi się to, czego bałam się oczekiwać. 

Błogosławię Pana, bo dobry Jest. Bo dzięki Niemu mogę się uśmiechać do siebie i do innych.
I dlatego, że prostymi ruchami czyni cuda tak wielkie. Że z kruchości wydobywa piękno, ze słabości - siłę, z prostoty - niezwykłą mądrość. 

Błogosławię Go - Miłość, Mądrość i Moc.

czwartek, 5 września 2013

bardzo mało czasu, by kochać

Bardzo dużo emocji. Bardzo dużo myśli. Bardzo dużo pragnień. Bardzo dużo słabości. Bardzo dużo rzeczy zrozumianych. Bardzo dużo do zrobienia. Bardzo dużo łez. Bardzo dużo ciszy. Bardzo dużo Miłości. Bardzo dużo wspomnień. Bardzo dużo małych gestów dobroci. 


Bardzo mało czasu. Wciąż bardzo mało czasu. By kochać. A musi wystarczyć.


* * *

Coraz częstsze poczucie tymczasowości. Że mija to, czym żyjesz i że odchodzą ludzie, z którymi żyjesz. To właściwie naturalne. Ale naturalne nie znaczy łatwe. Choć wszyscy wiemy, że tak jest, to jakoś niezmiennie dziwnie robi się na myśl, że jednego dnia możesz jeszcze trzymać kogoś za rękę, a drugiego dnia ta sama osoba żyje już Tam, podczas gdy tobie pozostaje zapamiętać jej uśmiech, jej oczy i sposób, w jaki marszczyła czoło. Pozostaje bardzo dużo myśli, bardzo dużo wspomnień, bardzo dużo do zrobienia... Bo wciąż jeszcze żyją inni i póki żyją, możesz się cieszyć ich bliskością i możesz ich kochać. To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. To prawda, że każdy jest niezastąpiony. 

***

Nietrwałość. Niepojęta nietrwałość. Nietrwałe rzeczy nie są złe, nietrwałe rzeczy mogą dawać radość, ale zawsze będzie to radość tak samo nietrwała. I w całej tej nietrwałości, mam tylko jedną Nadzieję i Jest nią Bóg, bo tego się nie da owijać w bawełnę, to trzeba powiedzieć wprost. 

Kruchość. Bo jesteśmy bardzo delikatni, nieważne jak bardzo udajemy niezniszczalność. I czasem płaczesz, gdy nie chciałbyś płakać. I czasem chcesz, by ktoś wziął cię na ręce i potraktował wyrozumiale i troskliwie, jak zasmarkanego pięciolatka. Czy to coś złego?  

Coraz bardziej w nosie mam to wszystko, co jest tak nieważne, na czele z opiniami, osądami i mniemaniami kogokolwiek, a szczególnie tych, którym się wydaje, że wiedzą najlepiej. Coraz mniej jest w tym wszystkim agresji, bo nie muszę się już przed niczym i nikim bronić, bo mogę być czasem słaby. Czy to coś złego? 

Ważne, że wiem, gdzie jestem i że wiem, po co. Dotyczy mnie nietrwałość, dotyczy mnie kruchość, dotyczy mnie słabość. Nie zawsze jestem entuzjastycznie roześmiany. Płaczę, gdy tego potrzebuję. Bywa, że jest mi smutno. 

Ale wszystko przeżywam w Tym, Który Jest trwały, mocny i Któremu nie trzeba tłumaczyć, by zrozumiał, jak jest. I właściwie to na Jego opinii mi najbardziej zależy.





wtorek, 3 września 2013

słuchać Ciszy. być.

Siła jest czymś innym, niż sobie wyobrażałeś. I słabość też. Może, żeby dostrzec, trzeba pozwolić wywrócić sobie swój nietykalny porządek rzeczy?

Czujesz się silny, czujesz się słaby. Słaby tak bardzo, że samemu nic zupełnie nie jesteś w stanie. I silny, by jednak w stanie być. Nie sam. 

Dziwnie jest mówić o tym, czego nie można dotknąć, a co jest. Głupio przegadać.

Ludziom się czasem wydaje, że muszą coś mówić, że muszą pocieszać, że muszą znaleźć mądrość i radę, która cię zachwyci, zwali z nóg, albo przynajmniej ukoi. Nie muszą, a często w ogóle nie są do tego zdolni. Człowiek bliski to ten, który jest - niekoniecznie ten, który cię zagaduje. Czasem się chce, tak bardzo się chce, by ktoś z tobą po prostu pomilczał, nie szukał sposobów, złotych środków, nie próbował być mądrym. 

Obecność to umieć wsłuchać się w tę samą Ciszę.