Gdy patrzę na niebo - dzieło palców Twoich
myślę, że nie będę już więcej strzelał do chmur
przeganiał, jak stado nieposłusznych baranów
ani się chował, bo nie chcę, byś musiał
wyciągać mnie z krzaków jak zażenowanego królika z kapelusza
za uszy...
stoję, idę, czekam i niecierpliwię się
kiedy Ty
kiedy Ty wreszcie
Święty, Święty, Święty
będziesz tak blisko, abym nie musiał
uciekać w krzaki, jak spłoszony królik
z podkulonymi uszami
Upoluj mnie wreszcie, byś mógł mnie nasycić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz