Z MIŁOŚCI DO NFZ'u: (świeżo natchnione)
Szlachetne zdrowie
nikt się nie dowie
jako smakujesz...
Gdy się zepsujesz bowiem
ja zuchwale wnet przed lekarzem zechcę wylać żale
i pełen ufności w słuszność moich racji
z nadzieją udam się do rejestracji.
Lecz bardzo szybko wiara moja zgaśnie
i oto - spójrzcie! - szlag mię trafia właśnie,
gdyż gabinetu lekarskiego progi
zbyt są dalekie na me liche nogi! ...
Czymże ja jestem?
Ach, trzciną w przyrodzie,
perłą przed Funduszu Zdrowia wieprzem,
który wciąż na okrutnym będąc głodzie,
zżera me składki razem z mym powietrzem.
I tak odliczam wciąż dni do wizyty,
rwę włosy z głowy, kartki z kalendarza,
przed wieprzem, który ciągle nie jest syty...
Ja? Za trzy lata dotrę do lekarza...
Może doczekam się, a może
majestatyczny orszak wcześniej mnie w pokorze
wrzuci do dołka, gdzie me chore twory
zeżre łakomie, acz z ochotą wielką,
zdrowa społeczność bakteryjnej flory...
ja, 11.07.2011.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo i gdzie ja to będę pracować;/?
OdpowiedzUsuńAle wiersz genialny :D:D
ło! dziękuję! :) chyba ominął mi się ten komentarz kiedyś. pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń