piątek, 4 grudnia 2015

myśli niewygodne

Z kategorii "myśli niewygodne": nie spełniamy swoich własnych oczekiwań. Nie to, że mamy, taty, babci, siostry, brata, sąsiada, szefa, przyjaciela. Swoich. Wymagać od siebie jest czymś innym, niż zarzynać się w imię stanięcia na wysokości zadania, a następnie łoić, gdy się owego nie wykonało. (Jakie jest to zadanie i kto je nam zlecił? - Często nie do końca wiadomo i tak naprawdę robimy nie to, co do nas należy, ale tysiąc rzeczy zastępczych, obwiniając się przy tym z powodu takich, a nie innych rezultatów). Po drugie - ile razy bycie w porządku przypomina postawę drugiego z synów Miłosiernego Ojca - jestem ok., robię co trzeba oraz bo trzeba, odrabiam pańszczyznę, nie mając świadomości miłości Ojca. Wykonuję obowiązki, by czuć się usprawiedliwionym, ale nie ma w tym wszystkim mojego serca. Równocześnie łypię wzrokiem na marnotrawnego, pragnąc po cichu tej samej swobody, na którą nie pozwala mi moja porządność. Porządność sztywna, urzędowa i niemiłująca. 

Jak już kiedyś cytowałam:

Bo obok boskiej świadomości życie jest drugim z wielkich darów. A dar trzeba umieć docenić. Można zwieść ciotkę: „o jaki piękny prezent, zawsze marzyłem o różowym sweterku w jelonki!” - ale Boga się nie da oszukać dziękczynnymi modlitwami. Bóg wie, kto się cieszy z prezentu, a kto nie - bez żadnych słów i pozorów. Modlitwa bez radości to jakby po obiedzie powiedzieć teściowej: Nie smakowało mi, ale dziękuję.
Władysław Sikora



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz