Zastanawiam się.
Jak to jest być człowiekiem, który ciągle próbuje być kimś innym, zamiast być sobą, bo nie chce być śmieszny i odrzucony.
Jak to jest być kimś, kto się lęka, że wszytko to, co w swoim życiu nazywa działaniem Boga, okaże się pustką, złudzeniem, pobożnym pragnieniem.
Jak to jest być Tomaszem, którego "coś ominęło", który czuje się wykluczony i dla którego Pan przychodzi raz jeszcze. Specjalnie dla niego. I jak to jest być Tomaszem, który nie daje za wygraną, który drąży Tajemnicę.
Jak to jest być Marią Magdaleną, która kocha dalej, niż tylko po grób. Która do grobu przychodzi i spotyka Pana i to ich spotkanie jest tak bardzo osobiste. Jak to jest miłować, jak ona i być z Panem w tak intymnej relacji.
Przyjdź zatem do tego zajazdu
I pozwól mi włożyć palce
W Twoje otwarte rany,
W miejsce cierni, gwoździ i włóczni,
Bym wiedział, czy obaj istniejemy.
Ty i ja.
/R. Brandstaetter, Niewierny Tomasz, fragment
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz