W środku wciąż jest duszno i lepko. Na zewnątrz wyładowania zdążyły już nieco rozluźnić ciężkie, gęste i parzące cząsteczki powietrza. Sądząc po odgłosach - nadchodzi kolejna burza, czas więc odsłonić okno i trochę się nią podelektować.
Pogoda, niczym ostatnie tendencje - od burzy do burzy, od spięcia do spięcia, z niekoniecznie nieszkodliwymi rozładowaniami po drodze.
Wstydzimy się, że wstyd nam i boimy się spotkań, które nie powinny być nam straszne.
Myślę o Dawcy, bo jest dla mnie hojny i o biorcy, bo kiepski ze mnie, jakbym się lękał wszczepienia w Życie, marząc o Nim równocześnie ukradkiem, bo "odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny" i przewrotny w dodatku i gdybyś Ty wiedział... jak bardzo potrafię się Ciebie bać i nie bać równocześnie.
Wierzę, że Jesteś gdzieś za tą burzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz