środa, 26 maja 2010

adagio, allegro, presto.

Telewizja kłamie. Kiedy zapowiadają słoneczny majowy dzień (ponoć miał to być szósty taki w tym miesiącu), spotykam się z deszczem. Zmuszona kupuję parasolkę (kolor obłędny - między różem i fioletem!). Gonię. I przekonuję się, że czytelnie nie gryzą. Nawet ta jagiellońska. Pan Oleg też jakiś taki miły był. I obiecał książkę.
Potem wykład, na którym postawiono znak zapytania przy dacie zaliczenia. Bo jest dzidziuś! I może uszanuje termin, jaki wyznaczono mu na dziesiątego, a może prędzej będzie chciał wylądować w ramionach mamusi...
Bo z dzidziusiami nigdy nie wie, oj nie wie się...

I już wiem, że szybsze, niż adagio jest allegro. Warto zapamiętać ten szczegół, na wypadek rozwiązywania krzyżówek na wykładach. Bo hasła lubią się powtarzać.

I tylko jakoś tak to nie ja żyję ostatnimi dniami. To ktoś obok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz