"W nicość popłynę po czerwonym winie"...
Przy towarzyszącej nam aurze rzeczywiście można pływać. Mimowolne taplanie się w zimnym deszczu, przesiąkanie nim od stóp... raczej nieprzyjemne.
Bo ja lubię chodzić boso po rozgrzanym bieszczadzkim asfalcie, w strugach deszczu, który spada obficie z jakiejś dziury, z góry, w lipcowy, upalny dzień.
Ale dni upalne jakoś do mnie, do nas, nie lgną ostatnimi czasy. Więc ani boso, ani tym bardziej po asfalcie. Że do lipca daleko? Z każdym dniem nie aż tak, a z resztą maj... maj od lipca nie gorszy. Gdyby tylko nie był tak mokro-zimny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz