niedziela, 12 lutego 2012

S.O.S. czyli Save Our Souls

Jeżeli komputer ma lepiej, niż człowiek, to przede wszystkim dlatego, że dysponuje tzw "stanem wstrzymania".
Człowiek może się bronić jedynie "stanem spania", a to przecież zupełnie co innego. 
Spod czapki wystają uszy, znad szalika oczy, a w głowie, choć tego nie widać, kotłowanie i przepychanki. Mam podskórne przekonanie, że nie jest tak beznadziejnie, jak się czasem zdaje, a także ogólnoustrojowe zmęczenie informacjami, komunikatami i hasłami, które wciąż i wciąż trzeba przetwarzać. Żuć, połykać, trawić, wypluwać... Jak z pełnymi ustami krzyknąć STOP?


Żyjemy pod ciągłym ostrzałem porad i złotych środków podtykanych na tacy pod sam czubek nosa. Schudnij, zmądrzej, zobacz, posłuchaj, uwierz, daj się przekonać, kup marchewki, nie kupuj marchewek, jak nie kupisz, to będziesz frajerem, jak kupisz - też będziesz frajerem, tylko dla innej kasty. Codziennie dostaję w łeb tysiącami niezwykle cennych wskazówek, a wszystkie generowane są dla mojego dobra. I tylu "najmądrzejszych" i co chwilę padający z tych, czy innych ust zwrot: "oczywiście, że tak". 
Nie! Dosyć! Chcę wysiąść z tego autobusu, wypchanego po brzegi przez szczebioczących przedstawicieli różnych ideologii, którzy kupiliby mnie na wynos, już teraz, niedogotowanego, zielonego, by kupczyć moją wolnością, osobą, czymkolwiek, co jeszcze należy do mnie i tylko do mnie.
PRECZ !
Siedzę na łóżku, albo na krześle. Ściana z prawej, z lewej, za i przede mną. Włączam muzykę - źle. Wyłączam muzykę - też niedobrze. Nadczynność organu odpowiadającego za proces myślenia i analizy - stawiam sobie diagnozę. Wypijam herbatę i idę spać. Zagrzeb w łóżku co ci leży na wątrobie. 
Kolejny dzień zdaje się być lżejszy o jakieś pół kilo. Świeci słońce. Na szczęście czasem ktoś wpadnie i można się pouśmiechać i pośmiać, odświeżyć czyimś życiem. 
"Co się porobiło z tą krainą złą?" - śpiewa Kazik. A ja coraz mniej rozumiem nie tyle ten kraj, co ten świat, który jest łudząco podobny do jakiegoś cholernego akwarium, w którym miliony rybek chaotycznie przemieszczają się w zgniłozielonej, zatęchłej przestrzeni. Obślizła, galaretowata aura i kłapiące paszczami istotki, którym albo zdaje się, że mają monopol na prawdę, albo w ogóle nie wiedzą, po co machają płetewkami. 


Kocham żyć. Uwielbiam się  śmiać i cieszyć. Potrafię zachwycić się całym sercem. Przepadam za ludźmi, którzy są dla mnie nieustanną inspiracją. Są takie dni, kiedy łapię oddech całym sobą, jak najłapczywiej i tak dotleniona czuję, że jest tak, jak ma być właśnie - dobrze. 
I takie, że wprost przeciwnie, że smog, stęchlizna, a przede wszystkim zmęczenie. Że już nawet rybą w tym akwarium nie jesteś, a jedynie wodorostem, wyginanym raz w jedną, raz w drugą stronę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz