czwartek, 19 lutego 2015

pozdrowienia z progu

Gdybym Tobie ufał, ale tak naprawdę, być może już dawno byłbym święty.

Może Wielki Post jest po to, żeby modlić się o głód. Żeby pragnąć głodu. Bo jeśli nie ma głodu, nie pragnie się nasycenia. A czy wszystko nie będzie całkowicie bez sensu, jeżeli nie zostanę nasycony Tobą? I czy mogę zostać nasycony Tobą, jeżeli całym sobą tego nie zapragnę? Bez reszty. Bez: to jest moje, nie oddam.

Post długo, choć nie wiem, czy świadomie, kojarzył mi się z takim trochę niewygodnym i uwierającym, ale oczekiwanym (przez kogo – Boga? Kościół? Innych ludzi?) wyrzeczeniem się tego, czy tamtego. Bo tak trzeba. Bardzo powoli wdziera się w to – iście pogańskie – myślenie myśl nowa, choć przecież tak zdumiewająco oczywista, że aż zawstydzająca, a mianowicie, że istotą całego tego czasu jest spotkanie z Bogiem (baranie!).

Pustynia – tam z Jezusem jest Duch, za to nie ma wielu bodźców, które są nieodłączną częścią codzienności niepustynnej. Dlatego Wielki Post aż sam się prosi by z czegoś zrezygnować, by zadbać o ciszę, o przestrzeń, o czas, o pustkę wreszcie niezapchaną. By usłyszeć głód, który noszę w sobie. Stojąc na progu Postu, w stanie dalekim od pożądanego, myślę, że może po raz pierwszy w życiu nie będzie to czas bezmyślnie roztrwoniony na niczym. Może wreszcie Bóg ma szansę stać się Kimś Najprawdziwszym w moim konkretnym, niepojętym życiu?

Jak bardzo zmienia się perspektywa i całe rozumowanie, kiedy z bujania w tych, czy innych obłokach, coś zrzuca cię na dół i zaczynasz dostrzegać, że Bóg nie jest w pierwszej kolejności Panem twojej bujnej fantazji (choć to też), ale przede wszystkim życia – tego całkowicie prostego, namacalnego, codziennego, niekoniecznie łatwego, czasem nudnego i monotonnego i tego wszystkiego od czego uciekasz, z czym się nie mierzysz, czego unikasz i w obliczu czego przyjmujesz postawę strusia. Tego przede wszystkim. Jest, bo wszystko jest Jego i nie jest, bo do niczego nie dajesz Mu dostępu, nigdzie Go nie zapraszasz.

Tak, tak, Panie Boże – wszystko dobrze, dziękuję, pozdrawiam. Do usłyszenia. (Jakby On był wiecznym oczekiwaniem takich właśnie odpowiedzi). 
Nie, nie, Panie Boże – może wcale nie wszystko i przecież wiesz, że mam kilka kont z Tobą zupełnie niewspólnych, jakbym się bał, że wypłacisz wszystkie moje oszczędności, które istnieją tylko i wyłącznie dzięki temu, że Ty na to pozwalasz.


Boże tak bardzo konkretny, bardziej niż cała materia świata, broń mnie przed własną logiką zupełnie pozbawioną mądrości.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz