"ciągłe opisywanie świata na nowo jest rzeczą pożądaną, ponieważ wskazuje na możliwość poprawy kondycji ludzkiej"
niedziela, 26 sierpnia 2012
sobota, 25 sierpnia 2012
wiele sekund
Raz, dwa, trzy - poczucie obowiązku patrzy!
Wcale nie trzeba wielkich wyzwań i przedsięwzięć, aby było co robić. Sierpień radośnie i zdecydowanie zmierza do końca, a razem z nim zmierzam i ja. Dookoła sto jeden drobiazgów i prawie drobiazgów, które należy upchnąć w jak najkrótszym czasie i o których nie można zapomnieć. Trochę studiów, trochę bardzo zaległych spotkań, rozmów, porządków, wizyt u lekarza - taka, ot, proza życia. Proza z przerwami. Z przerwami na śluby znajomych, słuchanie muzyki, cieszenie się słońcem i oby jeszcze jakiś wyskok dokądś. Znów nadchodzi czas porządkowania, znów nieudolnie i ślamazarnie, ale jakby bardziej dostojnie i na serio.
W pewnym sensie chyba się starzeję... A może to się nazywa dojrzewanie? Czy nie za późno? Albo za wcześnie?
Tak czy owak przechodzimy z lata w jesień. Nieuchronnie.
Jeżeli dożyję dajmy na to pięćdziesięciu lat, ciekawe, co będę wtedy myśleć, z czego się cieszyć, na co złościć i co w ogóle myśleć o sobie i o świecie.
Na razie nie sięgnęłam jeszcze połówki wspomnianego półwiecza, ale to, co jest, póki co w zupełności mi wystarcza.
Dużo rzeczy do zrobienia jeszcze. Wiele spraw do poukładania. Mnóstwo kaw do wypicia. Ogrom nauki i umiejętności do zdobycia. Tysiąc zagadek i nie zawsze do rozwiązania.
I nieskończenie wiele sekund, z których każda jest sprawdzianem Twojego zaufania.
Coś się właśnie rodzi, ale jeszcze nie wiem, co...
piątek, 24 sierpnia 2012
a najważniejsze lato
Lato to dobry czas. Aż chciałoby się zachomikować i słońce i ciepło na wszystkie szaro-bure dni, które nadejdą za parę-oby-miesięcy, a o których teraz prawie się nie myśli...
Światło jest ważne. Na wszystkich płaszczyznach - życiowej, fotograficznej, duchowej, muzycznej. Człowiekowi potrzebna jest JASNOŚĆ. No i jeszcze prostota.
Paradoksalnie najprostsze założenia mogą się okazać najtrudniejsze do wcielenia w życie. Paradoksalnie na najtrudniejsze kwestie życia własnego rozwiązanie może być tak proste, że nigdy sam byś na nie nie wpadł.
Trudno wziąć się do pracy, gdy człowiek jest wciąż czymś zmęczony. Gorzej, gdy masz okazję odpocząć, ale nie potrafisz, bo nie pozwala ci na to wewnętrzne spięcie przewlekłe. W takich sytuacjach łapie się chwile (dłuższe i krótsze) w miarę beztroskiej radości i zapomnienia i chowa do słoika z nadzieją, że będzie można sięgnąć po nie w razie potrzeby. Jak po kawę.
Odpoczywanie na raty. Po trochu, bo nie da się raz, a porządnie, choć nigdy wcześniej nie miałeś z tym trudności...
Życie jest czymś bardzo dobrym i bardzo wymagającym właściwej i przemyślanej eksploatacji. Każdy "zużywa" je na swój sposób, dzięki czemu od drugiego, trzeciego, czwartego człowieka można się czegoś nauczyć. Podpatrzeć i zapamiętać.
A najważniejsze, to iść do przodu. W oderwaniu od rzeczywistości i w zaangażowaniu w rzeczywistość równocześnie.
czwartek, 23 sierpnia 2012
bez puenty, ale nie bez sensu
Sierpień.
A więc jadę tam, gdzie nie ma mnie na co dzień. Teraz to ja jestem turystą - człowiekiem, na którym zarabia ludność autochtoniczna i który - być może - przynosi lokalnym nie tylko zysk, ale i zmęczenie. (Wszak osobiście opuszczam Kraków na czas najbardziej turystyczny, nie mając siły na tłumy i hałas, jaki im towarzyszy).
Autobus to miejsce odpoczynku kiedy jadę kilkadziesiąt kilometrów za miasto. Niecała godzina podróży na siedząco, dobrze znaną i zjeżdżoną milion razy trasą daje gwarancję szybkiego i głębokiego ululania. Jednak kiedy wsiadam w dalekobieżny, sen okazuje się zajmować zaledwie urywki podróży, a świadomość nie odpływa, a jedynie brodzi pod powierzchnią zamkniętych oczu. Równocześnie najbardziej o swym towarzystwie przypominają kości pośladkowe i moja ulubiona i najbardziej wówczas boląca - ogonowa. Do dziś nie wiem, czy to zjawisko u każdego człowieka tak samo normalne, czy po prostu trzeba było się nie ślizgać zimą po chodnikach...
Gdańsk, Sopot, Gdynia, Gofry.
Omijamy plaże zagęszczone, a więc ciasne, głośne i brudne, udając się w miejsca nieco bardziej odludne i puste. Bardzo miło jest, gdy rozglądając się dookoła widzisz piasek, piasek, piasek, piasek, człowieka, morze, morze, morze, morze, piasek i znów piasek. I jeszcze dwoje ludzi. Myślałam, że takich miejsc już nie ma. Bogu dzięki - wciąż jeszcze często się mylę.
Zbytnie zagalopowanie i niezwracanie uwagi na otoczenie doprowadza nas do niewielkiego skupiska nudystów, z których jeden, jak mi się zdawało, spogląda na nas lekko dziwnie... ;) A może po prostu wszystkie przypadkowe spotkania spojrzeń nieco odstają od wyobrażeń na temat patrzenia?...
wtorek, 14 sierpnia 2012
kolor, smak, zimno i sen wariata
Poranki są już zimne. Szczególnie poranki, poranki. Mam na sobie dwie piżamy i szlafrok, w sobie zaś chęć pójścia do drugiego pokoju po szalik. Z gorącą herbatą i kawą jeszcze chwilę pozwlekam.
Co to jest sen wariata? To chyba takie spanie - niespanie, kiedy kładziesz się z zamiarem "na chwilę", wiedząc, że będzie to jednak kilka godzin rozrytych w poprzek serią budzików. To mieszanie się rzeczywistości z nierzeczywistością podczas tych kilku godzin przespanych przy pełnym i częściowym świetle. To każde przebudzenie, któremu towarzyszy myśl: "tak, tak, już wstaję, bo muszę zrobić to i to i to i to, tylko jeszcze chwilkę, jeszcze godzinka, albo pół". To odpoczywanie bez realnego odpoczynku.
Jednak choć zimno jest i od jakiegoś czasu wcześnie, dzień zaczął się raczej dobrze i bardzo zależy mi na tym, by nie był gorszy w każdym następnym momencie.
Od kilku(nastu?) dni jesień wisi w powietrzu. To jest już naprawdę widoczne i wyczuwalne - powietrze ma inny kolor i smak.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
piątka.
Panie Boże!
fot. by Mysza.
niedziela, 12 sierpnia 2012
od muzyki po kakao
Muzyka wyłączona, ale i tak lata po głowie. Melodie odbijają się silnym echem bardzo długo po ostatnim ich odsłuchaniu. Szczególnie te, nad którymi człowiek pastwi się wielokrotnie i które polubił bardzo szczerze, gdyż poprawiają mu humor i sposób postrzegania rzeczywistości.
Jestem na tyle daleko od miasta, by móc swobodnie oglądać spadające gwiazdy sierpniowe, ale co z tego, kiedy niebo zaniosło się chmurami - jasne pozostały tylko jego wąskie paski - niebo jest jak wycinanka z mniej i bardziej szarego papieru, na którym jedyne, co się błyszczy, to samoloty zmierzające na nie tak odległe przecież lotnisko.
Szukam słowa. Słowa - jednego, konkretnego przymiotnika, który określałby to, co stało się białe. Ale nie wybielony i nie pobielony, bo poszukiwany przeze mnie epitet musi pasować do określenia nim człowieka. Człowieka, który właśnie STAŁ SIĘ BIAŁY. Nie jest to takie proste, jak by się zdawać mogło, gdyż zbielały np brzmi dość niezręcznie i aż chrupie w gardle, gdy się to wymawia: zbieleli ludzie. Nie: co zrobili - zbieleli, ale jacy - zbieleli. Chropowate, kanciaste i do kitu, szczególnie gdy powtarza się milion razy na stronę. Gdyby ktoś chciał mi pomóc i jest bardziej twórczy, niż ja na chwilę obecną, to zapraszam do zabawy. Czas konkursu - im szybciej tym lepiej. Nagroda - wspólna kawa? A na pewno moje zadowolenie i wdzięczność. ;)
Autospostrzeżenie tysiąc pięćset osiemdziesiąte siódme (autospostrzeżenia są jak "Moda na sukces" - nigdy się nie kończą): jesteś człowiekiem niecierpliwym.
A przecież tak lubię układać puzzle! Czy to możliwe? Czy choleryk, który w ciągu tygodnia ma ochotę siedem razy podrzeć to przysłowiowe wszystko na strzępy może z zamiłowaniem układać puzzle? Przecież to sobie przeczy. Puzzle to składanie do kupy, a ty chcesz drzeć...
Nie, no chyba przesadzam. Drzeć, to nie. Ale wyrzucić z impetem do góry. Póki co jednak się wstrzymuję. ;)
"My - Polacy mamy opinię romantyków".
I może stąd siedzą w nas różne dziwne obrazy. Na przykład taki, że najlepszą chwilą spokojnego i skupionego dystansu będzie wypalenie papierosa. Strzepnięcie jego ulotności na chodnik, wypuszczenie na wolność nikotynowego dymu i towarzysząca temu chwila wyluzowanej zadumy. No, tylko szkoda, że to w ogóle nie działa i tylko człowiekowi śmierdzą dłonie, włosy i ubrania. Fe do sześcianu!
Muzyka uspokaja burzliwe nastroje i na dodatek nie szkodzi. Wygrywa. Wygrywa z papierosami. Ale nie wiem, na jak długo wystarcza i czego jeszcze ze środków ogólnie dostępnych można użyć? (Jacuzzi i masażysty nie mam. Pierwsze zastępuje mi prysznic;) ).
Ogólnie jest całkiem przyzwoicie. Piję kakao.
Subskrybuj:
Posty (Atom)