Raz, dwa, trzy - poczucie obowiązku patrzy!
Wcale nie trzeba wielkich wyzwań i przedsięwzięć, aby było co robić. Sierpień radośnie i zdecydowanie zmierza do końca, a razem z nim zmierzam i ja. Dookoła sto jeden drobiazgów i prawie drobiazgów, które należy upchnąć w jak najkrótszym czasie i o których nie można zapomnieć. Trochę studiów, trochę bardzo zaległych spotkań, rozmów, porządków, wizyt u lekarza - taka, ot, proza życia. Proza z przerwami. Z przerwami na śluby znajomych, słuchanie muzyki, cieszenie się słońcem i oby jeszcze jakiś wyskok dokądś. Znów nadchodzi czas porządkowania, znów nieudolnie i ślamazarnie, ale jakby bardziej dostojnie i na serio.
W pewnym sensie chyba się starzeję... A może to się nazywa dojrzewanie? Czy nie za późno? Albo za wcześnie?
Tak czy owak przechodzimy z lata w jesień. Nieuchronnie.
Jeżeli dożyję dajmy na to pięćdziesięciu lat, ciekawe, co będę wtedy myśleć, z czego się cieszyć, na co złościć i co w ogóle myśleć o sobie i o świecie.
Na razie nie sięgnęłam jeszcze połówki wspomnianego półwiecza, ale to, co jest, póki co w zupełności mi wystarcza.
Dużo rzeczy do zrobienia jeszcze. Wiele spraw do poukładania. Mnóstwo kaw do wypicia. Ogrom nauki i umiejętności do zdobycia. Tysiąc zagadek i nie zawsze do rozwiązania.
I nieskończenie wiele sekund, z których każda jest sprawdzianem Twojego zaufania.
Coś się właśnie rodzi, ale jeszcze nie wiem, co...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz