niedziela, 10 stycznia 2010

O, Panie, nie daj mi żyć przez internet!

Bo tak patrzę i widzę i stwierdzam - jestem uzależniona od sieci. Nie jest chyba jeszcze najgorzej, bo dziś wyrzekłam się wirtualności na rzecz dawno czekających obowiązków. Ale nie jest też różowo, bo niestety, kiedy w imię tychże większość czasu spędzam w domu, życie towarzyskie ogranicza mi się do kabelka. Tu jednakże chyba też gorzej by być mogło, bo tak naprawdę tęsknię za normalnym życiem towarzyskim, a nie jakimś jego ograniczonym i ograniczającym substytutem. Cudownie, że mogę książkę z biblioteki zamówić przez internet i równie cudownie, że pewnych, najistotniejszych na świecie rzeczy, tą drogą nigdy nie załatwię. Cywilizacja... czasem mam wrażenie, że rozwijamy ją po to, by się później nią owinąć, ograniczając przy tym własne możliwości.
Uwielbiam dostawać maile, które nie są spamami, które niosą treść. Choć one też są mocno ograniczone, bo może to, że właśnie teraz mam wrażenie, że ktoś wyskoczył na mnie z mordą, jest niczym więcej, jak tylko moim subiektywnym odczuciem, spowodowanym niemożnością usłyszenia tego, jak byłoby to wypowiedziane?
Grunt, to nie martwić się na zapas i bezpodstawnie. Jeśli kiedyś posiądę tę umiejętność, to chyba świat się skończy, bo moje obserwacje prowadzą mnie do wniosku, że u mnie to wrodzona i mocno już przerośnięta zdolność. Panować nad nerwami nie umiem, choć bywa, że troszeczkę udaje mi się nieogarnianie wszystkich zmartwień razem, w jednej króciutkiej chwili, idealnie, by paść pod ich ciężarem. Choć prawdopodobnie to, co nas przeraża to karykatura tego, co naprawdę nam zagraża. Mocno przerysowana. Nie zawsze, ale czy nie często?
Odkrywam więc, że żyć należy metodą małych kroków, takie step by step. Bo problemy są i mam wrażenie, że do końca życia się nie skończą.
I jeszcze jedno - najważniejsze na świecie jest to, by nie zostać z tym swoim szalonym przeciążeniem samemu. I by siebie nie zapędzać w jakiś ciemny kąt. Wyjść - do światła, do ludzi i rzucić tym wszystkim na pastwę losu. Niech łapie. Trudne? Pewnie, że tak. Ale jak wyzwalające !... :)

akcent muzyczny

6 komentarzy:

  1. Madzia, a mówił ci kto, że dobrze piszesz? stylistycznie ładnie. zastanowisz się co więcej z tym zrobić? hm?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej. To jest szalenie miłe, gdy mówi to nie kto inny, jak Gawlaku. Gawlaku Polonista :)
    dziękuję. może coś mi się kiedyś narodzi... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maniaku, ja potwierdzam, jakom polonistka (domorosła co prawda, ale zawsze ;)). Ładne to, co napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. jeji. Dziękuję. To jest strasznie miłe, co piszecie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maniaaaku!! Piękne i mądre! A my się zobaczym po powrocie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki. Dzięki. Tak! Zobaczmy się! :)

    OdpowiedzUsuń