Czwartek. Dzień Babci. A Babcie dziś trzy - dwie moje kochane i jedna w busie, z różańcem w pomarszczonych dłoniach. Z mężem. Zdaje mi się, że też kochana. Staruszkowie. Odległe? Nie tak bardzo, jak myślisz. Pewnie, nikt mając lat dwadzieścia z groszami nie planuje, jak spędzi osiemdziesiąty raz trzysta sześćdziesiąt pięć dni. (Jeżeli w ogóle osiągnie ten etap). Ale kiedyś, jeśli się doczekamy, będziemy właśnie tacy - pomarszczeni, zgarbieni, z bagażem życiowym, bogatsi o miliony niezapomnianych chwil, wspominający z serdecznym sentymentem ludzi, których nie ma od dawna, patrzący na dzieci ze zrozumieniem, na młodzież z rezerwą, stojący na przełomie. Jedną nogą tutaj, drugą gdzieś dalej, na gruncie niezbadanym i nie do końca pewnym. Zgorzkniali, albo radośni. To zależy trochę od nas. A dziś? Patrzę na staruszków. I widzę, że mają w sobie dużo dostojności. Jakiejś nabytej na przestrzeni wielu lat godności. Nie wiem, co w tym jest. Oczy starego człowieka, pełne szczęścia, czy bólu, są niesamowicie głębokie. Może z każdym rokiem przybywa nam tej głębi w spojrzeniu? Lubię źrenice-iskierki pomarszczonych babć i dziadków. Taki wyraźny błysk, na przekór temu, że przecież powoli się gaśnie...
Starzy ludzie są nam potrzebni. Oni nam.
time after time
Maniaku, bardzo, bardzo się zgadzam. Strasznie lubię starszych ludzi. Jakie to na przykład fajne, kiedy starsza pani z nieudawaną życzliwością i uśmiechem podziękuje Ci za ustąpione miejsce w autobusie. A najpiękniejsze pary na ulicach - dziadkowie trzymający się za ręce. Cuda.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń